W sobotę po godz. 17.30 po odprawieniu egzekwii pogrzebowych trumny z ciałami prezydenta Lecha Kaczyńskiego i jego małżonki Marii opuściły Pałac Prezydencki. Tysiące warszawiaków towarzyszy trumnom pary prezydenckiej, umieszczonym na lawetach armatnich przykrytych Proporcem Prezydenta oraz biało czerwoną flagą. Biją dzwony. Trumny przewiezione zostały do warszawskiej archikatedry św. Jana.

Trumny z ciałami pary prezydenckiej późnym popołudniem w sobotę zostały przewiezione z Pałacu Prezydenckiego do archikatedry św. Jana. Pozostaną tam do niedzielnego poranka.

W uroczystym kondukcie, z Pałacu Prezydenckiego - który był domem Marii i Lecha Kaczyńskich przez niemal pięć lat - do warszawskiej archikatedry odprowadziła parę prezydencką najbliższa rodzina, duchowieństwo, przedstawiciele wojska i tłumy Polaków zgromadzone na trasie przejazdu.

W Sali Kolumnowej Pałacu Prezydenckiego, gdzie trumny Marii i Lecha Kaczyńskich spoczywały w ostatnich dniach, metropolita warszawski abp Kazimierz Nycz odprawił egzekwie.

Następnie para prezydencka opuściła po raz ostatni Pałac Prezydencki.

Na dziedzińcu Pałacu trumny prezydenta, zwierzchnika sił zbrojnych Lecha Kaczyńskiego, i jego małżonki spoczęły na lawetach armatnich wiezionych za wojskowymi samochodami.

Trumnę Lecha Kaczyńskiego przykryto Proporcem Prezydenta RP - identycznym jak przedwojenna Chorągiew Rzeczypospolitej, którą złożono na trumnie marszałka Józefa Piłsudskiego. Na trumnie Marii Kaczyńskiej spoczywała biało-czerwona flaga.

Orszak żałobny do archikatedry prowadzili przedstawiciele duchowieństwa; tuż za trumnami szła najbliższa rodzina Marii i Lecha Kaczyńskich: córka Marta z mężem, brat prezydenta Jarosław Kaczyński i brat prezydentowej - Konrad Mackiewicz.

Lawety, asysta konna, bicie dzwonów i znowu tysiące warszawiaków

Trumnom pary prezydenckiej towarzyszyła konna asysta honorowa żołnierzy Wojska Polskiego. Podczas przejazdu orszaku żałobnego słychać było werble i muzykę w wykonaniu wojskowej orkiestry. Biły dzwony warszawskich kościołów.

Opuszczając dziedziniec Pałacu Prezydenckiego, kondukt przeszedł obok tysięcy zniczy i kwiatów składanych tam nieprzerwanie od chwili, gdy tydzień temu pojawiły się pierwsze informacje o katastrofie lotniczej pod Smoleńskiem.

Przejazdowi konduktu żałobnego towarzyszyły tłumy zebranych na warszawskich ulicach - Krakowskim Przedmieściu, Miodowej, Senatorskiej, Placu Zamkowym, Świętojańskiej. Na trumny pary prezydenckiej rzucano kwiaty, słychać było oklaski, w niektórych miejscach okrzyki: "dziękujemy".

Abp Henryk Muszyński: Wszyscy znaliśmy pana prezydenta Lecha Kaczyńskiego jako oddanego syna naszej ojczyzny

Po śmierci Lech Kaczyński zdobył szacunek nawet tych, którzy za życia nie zawsze podzielali jego poglądy - powiedział prymas Polski abp Henryk Muszyński podczas mszy w warszawskiej archikatedrze dokąd przewieziono trumny prezydenta i jego żony Marii.



"Wszyscy znaliśmy pana prezydenta Lecha Kaczyńskiego jako oddanego syna naszej ojczyzny, jako wielkiego Polaka i gorącego patriotę. Jednak dopiero po tragicznej śmierci ukazuje się przed światem cały wymiar jego wielkości, człowieka i męża stanu" - mówił w homilii abp Muszyński.

Jak podkreślił, dzięki mediom tragiczna śmierć ukazała, jak serdeczne były więzy Lecha i Marii Kaczyńskich. Podkreślił, że poznaliśmy ich jako kochających się małżonków, a teraz "tragiczny los połączył ich także na całą wieczność".

Abp zacytował wypowiedź Lecha Kaczyńskiego, że "nic innego małżeństwem nazywać się nie może" niż tylko związek kobiety i mężczyzny.

W warszawskiej archikatedrze trumny pary prezydenckiej pozostaną do niedzieli rano, kiedy to przetransportowane zostaną do Krakowa, gdzie po uroczystościach pogrzebowych, Lech i Maria Kaczyńscy zostaną pochowani w krypcie na Wawelu.



Lech Kaczyński całe życie związał z Warszawą

Prezydent Lech Kaczyński całe swoje życie związał z Warszawą, a jego wysiłki na rzecz naszej stolicy doceniają dziś wszyscy Polacy - mówił prymas Polski abp. Henryk Muszyński.

"Pan prezydent Lech Kaczyński - jak słyszeliśmy - urodzony w Warszawie, całe swoje życie, poza krótkim okresem młodości, związał właśnie z Warszawą" - przypomniał prymas Polski. Jak powiedział, świadczą o tym "wymownie" słowa Lecha Kaczyńskiego.

"+Warszawa to moje rodzinne miasto; praca dla Warszawy dawała mi bardzo dużo radości, satysfakcji. Tylko dwa razy w życiu bardzo mocno przeżywałem fakt, że odchodzę od jakiegoś stanowiska. Raz, kiedy kończyłem swoją misję w Solidarności, która była najważniejszym osiągnięciem naszego pokolenia, i drugi raz kiedy zrezygnowałem z funkcji prezydenta Warszawy po to, by niecałe 24 godziny później zostać zaprzysiężony na prezydenta Rzeczpospolitej+" - cytował arcybiskup.

Jako jedną z największych zasług Lecha Kaczyńskiego dla stolicy abp. Muszyński wymienił budowę Muzeum Powstania Warszawskiego. "W imię prawdy historycznej i dla ocalenia tej prawdy, dla ocalenia całej prawdy" - podkreślił abp. Muszyński.

Ponadto - jak przypomniał prymas Polski - Lech Kaczyński organizował obchody 60. rocznicy wybuchu Powstania Warszawskiego, powołał zespół, "który obliczył rozmiar zniszczenia i strat wojennych.

"Podjęte wysiłki na rzecz naszej stolicy dziś doceniają nie tylko mieszkańcy Warszawy, ale wszyscy Polacy" - podkreślił abp. Muszyński.

Lech Kaczyński podczas całego życia bronił ideałów

Prezydent Lech Kaczyński bronił ideałów na wszystkich etapach swojego życia i swojej pracy - powiedział prymas Henryk Muszyński.

Muszyński podkreślił, że doświadczenia sprzed dwudziestu, trzydziestu lat pokazały, iż historię tworzą ci, którzy mają odwagę działać. Prymas mówił, że prezydent walczył o ideały Solidarności. Dodał, że związek pomimo zadawanych ciosów zwyciężył.

Według niego, Lech Kaczyński był świadomy, że nawet największe zaangażowanie, walka o prawdę bez harmonijnego współdziałania, wzajemnego zaufania, szacunku i miłości nie wystarczają, a przeciwnie, mogą być źródłem bolesnych podziałów i jałowej dyskusji.

"Tych ideałów bronił na wszystkich etapach swojego życia i pracy. Żył nimi, służył im i w sposób nieoczekiwany przypieczętował tę posługę własnym życiem" - powiedział Muszyński.

Podkreślił, że Lech Kaczyński zginął na posterunku, udając się razem z wysokimi przedstawicielami życia publicznego do Katynia, by oddać hołd pomordowanym polskim oficerom.



Solidarność w obliczu śmierci pary prezydenckiej

Niech solidarność w cierpieniu za tragicznie zmarłych w katastrofie pod Smoleńskiem połączy nas wszystkich, niezależnie od różnic, jakie nas łączą - mówił w sobotę prymas Polski abp Henryk Muszyński podczas mszy w warszawskiej archikatedrze, do której przewieziono trumny z ciałami Lecha i Marii Kaczyńskich.

"Modląc się za ofiary tragicznej katastrofy prosimy, aby ta przedziwna solidarność w cierpieniu i narodowej żałobie, której jesteśmy świadkami, a która jest widoczna na każdym kroku, zamieniła się w solidarny wysiłek wszystkich, niezależnie od różnic, jakie nas dzielą" - powiedział abp Muszyński.

Abp Muszyński podkreślił, że śmierć prezydenta Lecha Kaczyńskiego oraz ostatniego prezydenta na uchodźstwie Ryszarda Kaczorowskiego była "ofiarą w obronie prawdy".

"Pragniemy dziś wam wyrazić naszą najgłębszą wdzięczność. Dziękujemy wam za waszą wierność w prawdzie i miłość do ojczyzny. Służąc Polsce na zawsze połączyliście się z naszymi wielkimi bohaterami narodowymi, którzy przelali swoją krew i spoczywają na obcej ziemi" - powiedział podczas homilii prymas.

Swoje podziękowania abp Muszyński złożył również wszystkim, którzy zginęli razem z prezydentem Kaczyńskim. "Zapłacili tę samą najwyższą cenę. Zapewniamy o naszej pamięci nie tylko o nich, ale także i o ich rodzinach i najbliższych" - mówił.

"Prawda o bestialskim mordzie w Katyniu naszych rodaków była zakłamywana przez dziesiątki lat i systemowo skazana na niepamięć. Dziś o niej mówi dosłownie cały świat. Słyszą o niej ci, którzy przez wiele lat negowali i pragnęli na zakłamaniu i obłudzie budować rzekomo lepszy świat bez Boga. Jest to wielkie zwycięstwo sprawy, której służyli obydwaj prezydenci, a także wielu tych, którzy podzielili los w tragicznej katastrofie pod Smoleńskiem" - powiedział hierarcha.



Prymas: solidarność ze strony Rosjan szansą na pojednanie

Oznaki współczucia i solidarności kierowane przez Rosjan w stronę Polaków w związku z katastrofą pod Smoleńskiem to "znak nadziei po latach rozdzielenia i szansa na zbliżenie i pojednanie naszych narodów" - powiedział prymas Polski abp Henryk Muszyński podczas mszy.

Jak zaznaczył abp Muszyński, "w obliczu tragedii o tak wielkich rozmiarach liczy się w gruncie rzeczy jedynie modlitwa i pamięć".

"Wspólna modlitwa ludzi łączy ludzi, niesie ukojenie w bólu, a nawet jest zdolna smutek zamienić w radość. Pamięć natomiast pozwala wobec potomnych zachować pełną prawdę historyczną, jedyny fundament, na którym można budować przyszłość" - zaznaczył.

Prymas podkreślił, że "dramat, który rozegrał się na rosyjskiej ziemi, jak nigdy dotąd połączył Polaków i Rosjan". "Zbrodnia na polskich oficerach dokonana w 1940 roku przez stalinowskich oprawców przemilczana i zakłamywana przez dziesiątki lat dzieliła i dzieli w dużym stopniu Polaków i Rosjan. Obecnie w tych tragicznych dniach doświadczamy, że przelana przed 70 laty krew potrafi także łączyć. Potrafi łączyć polityków i zwykłych szarych ludzi" - powiedział.

Jak zaznaczył, Polska przyjmuje z wdzięcznością "wszelkie oznaki szczerego współczucia i międzyludzkiej solidarności". "Odczytujemy je jako znak nadziei po latach rozdzielenia i szansę na zbliżenie i pojednanie naszych narodów dla dobra Polski, Rosji, Europy i świata" - powiedział arcybiskup.

Przywołał słowa brytyjskiego historyka Normana Daviesa, który - jak zaznaczył - sugeruje, że Katyń może stanowić oczyszczenie, nie tylko dla Polaków, ale także dla Rosjan.

"Według Daviesa jesteśmy świadkami wydarzeń - to jego słowa - które mogą spełnić podobną rolę, jak niegdyś Solidarność w Polsce i otworzyć Rosjan na ich własne koszmary przeszłości".

Jak mówił abp Muszyński, znany polityk i mąż stanu Zbigniew Brzeziński w tragicznych wydarzeniach pod Smoleńskiem dostrzega nową szansę pojednania narodów Polski i Rosji na wzór pojednania polsko-niemieckiego czy niemiecko-francuskiego.

"Obyśmy nie zaprzepaścili tej szansy" - wezwał abp Muszyński.

Jak zaznaczył, "z perspektywy 70 lat widać wyraźnie, że niewinnie przelana krew ofiar tego samego nieludzkiego systemu, która wsiąkła w tę ziemię i która dzieliła nas przez dziesiątki lat, nie musi koniecznie dzielić, ale może także łączyć".

"Pozostaje nam tylko modlić się, aby nie zabrakło nam woli i determinacji, by podjąć wyzwania, przed którymi stajemy i które stają przed nami" - powiedział.

Jak podkreślił, "zobowiązuje nas do tego zarówno ofiara naszych ojców, dziadów i braci sprzed 70 lat, jak i ta najnowsza ofiara, tych którzy zginęli w pielgrzymce pamięci, prawdy solidarności i pojednania".