"To był fantastyczny facet, mój ukochany mąż, którego sobie kiedyś wybrałam na ojca moich dzieci. Mój mąż był wzorowym politykiem. Nie boję się tego powiedzieć, ponieważ miał te cechy, które polityk powinien posiadać. Był człowiekiem bardzo odpowiedzialnym, szalenie pracowitym i absolutnie myślącym propaństwowo. I te 20 ostatnich lat jego pracy, służby dla Polski, jest tego najlepszym dowodem" - tak o swym mężu mówiła we wtorkowym wywiadzie dla TVN24 Małgorzata Szmajdzińska.

Jako osobę niezwykle sobie bliską wspomina wicemarszałka również były szef SLD Wojciech Olejniczak. "Codziennie piliśmy razem kawę, spędzaliśmy wiele godzin na dyskusjach, nie tylko politycznych, ale był także moim przewodnikiem po różnych środowiskach w Warszawie. Razem jeździliśmy na mecze, razem oglądaliśmy najważniejsze wydarzenia, nie tylko sportowe. Wspólnie bywaliśmy w filharmonii, w teatrze, zdarzyło nam się nawet iść razem do kina" - opowiadał Olejniczak w rozmowie z PAP.

Obaj partyjni koledzy co roku wyprawiali wspólnie imieniny. "Jerzego i Wojciecha zawsze spędzaliśmy razem, cały dzień. Zaczynaliśmy w parlamencie, jeśli mieliśmy tam jakieś obowiązki, które trzeba było wykonać, ale później wyprawialiśmy, najczęściej na Rozbrat jakieś przyjęcie. Przychodzili goście, składali życzenia Jerzemu, mnie - moi przyjaciele, jego przyjaciele. Później odwiedzaliśmy innych Jerzych, Wojciechów i tak aż do nocy. Kończyliśmy zawsze dużą imprezą w Konstancinie. Wiadomo, że w tym roku już tej imprezy nie będzie" - mówił b. szef Sojuszu.

Szmajdziński to jeden z najbardziej doświadczonych polityków lewicy. "Polityka, działalność społeczna, były moim żywiołem właściwie od zawsze. Zawsze coś organizowałem, w czymś uczestniczyłem" - napisał o sobie na oficjalnej stronie internetowej Szmajdziński.

Zasiadał w ławach poselskich nieprzerwanie od 1989 roku. W tym czasie pełnił funkcje m.in. szefa klubu parlamentarnego Sojuszu. W Sejmie obecnej kadencji był wicemarszałkiem.

Olejniczak podkreśla autentyczność, jako tę cechę, która szczególnie charakteryzowała Szmajdzińskiego. "Bardzo nie lubił polityki na pokaz. Tak zresztą przygotowywał swą kampanię - bardzo ciężko pracował, nie tylko jeździł po kraju, ale też spędzał masę godzin z ekspertami, na rozmowach, dyskusjach. Jak w coś wierzył, to szukał argumentów, żeby przekonać do tego innych i bardzo często mu się to udawało" - wspomina europoseł Sojuszu.

Lider SLD Grzegorz Napieralski przyznaje w rozmowie z PAP, że choć w przeszłości wielokrotnie różnił się ze Szmajdzińskim w poglądach na temat funkcjonowania partii - na kongresie przed dwoma laty znaleźli się po przeciwnych stronach, to ostatnio współpraca między nimi układała się coraz lepiej.

"Ta współpraca naprawdę była niezła. Pamiętam jak zostałem szefem partii, jemu pierwszemu złożyłem propozycję, by został jednym z moich zastępców. On wspierał Wojtka Olejniczaka, ja to rozumiałem. Pamiętam, że już po moim wyborze chodziliśmy wieczorem po dziedzińcu naszej siedziby na Rozbrat i mówię wtedy: +Jurek, tylko my mamy szansę powoli godzić tę partię+. On wtedy powiedział tak: +Grzegorz, jeżeli ty mi to proponujesz, to przyjmuję; jeżeli padłaby propozycja z sali, nie zgodziłbym się. Wtedy właśnie się dogadaliśmy" - wspomina Napieralski.

Gdy na konwencji partyjnej 19 grudnia 2009 r. Szmajdziński został oficjalnie przedstawiony jako kandydat SLD na prezydenta, Aleksander Kwaśniewski przekonywał, że lewica może wygrać wybory - musi tylko "zaufać i uwierzyć, że to możliwe".

"Miałem sen, gdzie można powiedzieć, że mamy kandydata na prezydenta, człowieka, któremu ufam, którego talenty cenimy (...), świetnie do tej roli pasuje - Jerzego Szmajdzińskiego" - mówił wówczas były prezydent. B. premier Leszek Miller tak z kolei zachęcał do poparcia swego partyjnego kolegi: "Jest smukły jak Obama, opanowany jak Putin, czarujący jak Sarkozy i stanowczy jak Merkel".

W kuluarach, wśród uczestników konwencji, wiceszef Sojuszu zyskał przydomek "Nadwiślański Kennedy".

Urodzony w 1952 roku Szmajdziński rozpoczął karierę polityczną w latach 70. Jeszcze jako student Akademii Ekonomicznej we Wrocławiu został członkiem PZPR i zaczął działać w Socjalistycznym Związku Studentów Polskich. W 1986 roku został członkiem Komitetu Centralnego PZPR i do 1990 roku pozostał w partii. Następnie zaangażował się we współtworzenie SdRP, w której pełnił funkcję sekretarza generalnego (od marca 1993 do grudnia 1997 roku).

W Sejmie II kadencji, po wyborze Aleksandra Kwaśniewskiego na prezydenta w 1995 roku, objął po nim przewodnictwo klubu parlamentarnego SLD. Pod koniec 1997 roku był wymieniany jako jeden z kandydatów do przywództwa w SdRP. Po przekształceniu SLD w partię, na pierwszym kongresie w grudniu 1999 r., został wybrany na wiceprzewodniczącego Sojuszu.

Od początku kariery poselskiej Szmajdziński uchodził w Sojuszu za specjalistę od spraw wojskowości. W Sejmie I kadencji był wiceszefem Komisji Obrony Narodowej, a w następnej kadencji jej szefem. Pod jego kierownictwem komisja przygotowała ustawę o ministrze obrony narodowej stanowiącą, że w Polsce obowiązuje zasada cywilnej i demokratycznej kontroli nad siłami zbrojnymi.

W latach 1993-97, przy okazji kolejnych zmian w składzie rządu SLD-PSL, kilkakrotnie spekulowano, że obejmie stanowisko szefa MON.

W 1995 roku, po słynnym "obiedzie drawskim" (podczas którego generałowie - w obecności prezydenta Lecha Wałęsy - mieli głosować za odwołaniem ówczesnego cywilnego kierownictwa MON) wyrażał opinię, że skuteczniejsze kierowanie MON wymaga wzmocnienia cywilnej kontroli nad armią. Opowiadał się za zwiększeniem wydatków na wojsko do 3 proc. PKB oraz utrzymaniem odrębnego systemu emerytalnego dla służb mundurowych.

Ministrem obrony narodowej został w rządzie Leszka Millera w 2001 roku, a następnie w gabinecie Marka Belki (do 2005 roku). Politycy SLD często przypominają, że był jedynym szefem MON po 1989 roku, który pozostał na swym stanowisku całą kadencję parlamentarną.

Jedną z największych pasji Szmajdzińskiego był sport. W młodości grał w piłkę nożną w Pafawagu Wrocław. "Nieźli byliśmy, w Chorzowie graliśmy w półfinale mistrzostw Polski juniorów z Wisłą (Kraków - PAP), w której wtedy występowali Kazimierz Kmiecik, Zdzisław Kapka, Antoni Szymanowski" - wspominał na swej stronie internetowej Szmajdziński.

W późniejszych latach wiceszef Sojuszu zasiadał m.in. w Zarządzie Stowarzyszenia Sportowego Śląsk Wrocław i spółki sportowej "Śląsk Wrocław", a w latach 1988-1990 był również wiceprezesem Polskiego Komitetu Olimpijskiego.

Często bywał na meczach - zarówno piłkarskich, jak i koszykarskich. Kibicował m.in. Polonii Warszawa i Turowi Zgorzelec. Jak napisała "Gazeta Wyborcza" w swym wrocławskim dodatku, zgorzeleccy kibice dla uczczenia pamięci Szmajdzińskiego, chcą jego imieniem nazwać puchar, który otrzyma zwycięzca mistrzostw Polski Klubów Kibica w koszykówce.

Poseł Jerzy Wenderlich wspominał w rozmowie z PAP: "Jurek miał naturę wielkiego kibica i zresztą wielkiego sportowca tenisisty. Jego żona z kolei to wielka melomanka, która biega od premiery do premiery, od spektaklu do spektaklu i często przychodził z nią Jurek. Spotkaliśmy się na jakimś przedstawieniu, fantastycznym, operowym, ale w tym samym dniu było wielkie wydarzenie sportowe, wielki mecz piłkarski. I Jurek się do mnie nachyla i mówi: +słuchaj, czy wiesz, jak długo będzie trwał ten spektakl? Ja wiedziałem, dlaczego mnie o to pyta, więc się nachyliłem i mówię: +oh, przypuszczam, że będzie dwa razy po 45 minut, pół godziny dogrywka i niewykluczone, że jeszcze karne... I uśmiecham się, tak jak Jurek się wtedy przepięknie z tego uśmiał".

Szmajdziński interesował się też kinem - wśród ulubionych filmów wymieniał m.in. obrazy Stanisława Barei, Jerzego Gruzy, Andrzeja Wajdy (zwłaszcza "Ziemię obiecaną"), a z zagranicznych twórców: Clinta Eastwooda. Chętnie oglądał też "Żądło" i "Kabaret". Lubił czytać. "Lubię książki historyczne, na przykład pamiętniki Churchilla. Także książki Normana Davisa czy Boba Woodwarda" - pisał na swej stronie internetowej.

Do ulubionych utworów muzycznych zaliczył m.in. "Dziwny jest ten świat" Czesława Niemena, "Stairway to heaven" Led Zeppelin, "What a wonderful world" Luisa Armstronga, "We are the champions" grupy Queen.

Szmajdziński miał dwójkę dzieci. (PAP)

mkr/ ajg/ par/ mag/