Grupa senatorów PO z Krzysztofem Piesiewiczem na czele przez ostatnie dni namawiała kolegów, by odrzucić tę zmianę konstytucji, a podobny przepis umieścić w ordynacji wyborczej. "Konstytucja to nieodpowiednie miejsce do wprowadzania takich ograniczeń" - mówi Piesiewicz.
Wczoraj bardzo ostro przeciw projektowi wystąpił marszałek Senatu Bogdan Borusewicz. Zaś senator Leon Kieres przekonywał marszałka Sejmu Bronisława Komorowskiego. "Rozmawialiśmy o wadach tego projektu, ale marszałek pozostał przy swoim zdaniu" - mówił nam były prezes IPN.
Dlaczego dla władz PO ten projekt jest tak ważny? Nasz rozmówca z władz klubu przyznaje, że chodzi o kwestie wizerunkowe. "Jak byśmy się wytłumaczyli z tego, że na ostatniej prostej zauważyliśmy jakiś bubel?" - pyta retorycznie.
"Jeśli teraz projektu nie poprzemy, a PO zagłosuje na , to zarzucą nam, że wspieramy przestępców"
Podobny problem ma także PiS. Również ma w swoich szeregach zagorzałego przeciwnika tej zmiany w osobie Zbigniewa Romaszewskiego. Wicemarszałek Senatu twierdzi, że taka zmiana konstytucji uderzy nie tylko w Andrzeja Leppera czy Renatę Beger, ale także w tych polityków, którzy w okresie PRL byli skazywani za działalność opozycyjną.
PiS ustawę pewnie poprze. Z tych samych powodów co Platforma. "Jeśli teraz projektu nie poprzemy, a PO zagłosuje na , to zarzucą nam, że wspieramy przestępców" - mówi polityk z władz PiS. "To partyjniacki populizm" - oburza się Romaszewski.
Kogo z byłych posłów dotknie wprowadzony zakaz? Głównie tych, których w Sejmie już nie ma. Takich jak poseł Jan Bestry skazany w latach 80. Jako konduktor zgwałcił podróżną. Twierdził, że tylko ją pobił. Bestry dostał się do Sejmu z list Samoobrony. Tak samo jak Renata Beger skazana za fałszowanie podpisów wyborczych.
Czytaj więcej: Dziennik.pl