Kilkaset osób uczestniczyło w sobotnim proteście właścicieli i pracowników klubów fitness oraz siłowni, którzy nie zgadzają się z zamknięciem swojej branży w związku koronawirusem.

PAP / Tomasz Gzell

Od soboty weszły w życie nowe obostrzenia związane z epidemią koronawirusa. W związku z tym zawieszona została działalność basenów, aquaparków i siłowni. Z decyzją rządu nie zgadzają się ich właściciele, pracownicy i klienci, którzy przyszli w sobotę zaprotestować w tej sprawie.

Fitness = zdrowie

Na placu Zamkowym zgromadziło się kilkaset osób. Niektórzy z nich przynieśli ze sobą transparenty "Fitness = zdrowie", "Fitness = odporność", czy "Nie zamykajcie siłowni. Fitness to zdrowie". W trakcie manifestacji jej uczestnicy skandowali "Chcemy pracować".

"Kościoły otwarte, knajpy otwarte, to skoro one są otwarte, a tam też mogą być ogniska epidemii, to po co nas się zamyka? (...) Nasza branża to jest 100 tysięcy miejsc pracy i przez rozporządzenie w ciągu dwóch dni chcą ją zamknąć całkowicie. Tak naprawdę dzisiaj te 100 tysięcy osób ma trafić na bruk. (...) My jako branża nie mogliśmy w większości skorzystać z tarczy PFR z prostej przyczyny; nasza branża to umowy zlecenie, a żeby skorzystać z tarczy PFR są potrzebne umowy o pracę. Tylko 8 procent branży skorzystało z tarczy PFR. Co to jest?"- podkreślali podczas manifestacji jej organizatorzy

Zaznaczali też, że strata, którą branża poniosła do tej pory, to 3 mld zł. "Byliśmy zamknięci jako pierwsi i otwarci jako ostatni. Jesteśmy jedyną prywatną branżą, łącznie z aguaparkami, która jest teraz zamykana, ale jest jedna różnica. W marcu nasi klienci byli w wielu przypadkach przeciwko nam, a raczej chcieli, żeby nas zamknąć, bo przecież się bali, nie wiedzieli, o co chodzi. Dzisiaj ci klienci są z nami (...) Nie jesteśmy marginalną branżą" - podkreślali organizatorzy protestu.

Trzaskowski o proteście

Ich protest poparł m.in. prezydent stolicy Rafał Trzaskowski. "Trwa protest branży fitness. Epidemia uzasadnia obostrzenia, ale nie uzasadnia wprowadzania ich na oślep i bez logicznych podstaw. Skoro, w ograniczonym zakresie działać mogą lokale gastronomiczne, sklepy czy kościoły, to czemu na katastrofę skazuje się siłownie czy pływalnie?" - napisał w sobotę na Twiterze Trzaskowski.

Poparł go też m.in. obecny na manifestacji były kandydat na prezydenta Polski Paweł Tanajno, czy jeden z liderów Konfederacji Krzysztof Bosak.

"Jestem nie tylko osobą, która zgadza się z celem Waszego protestu, ale również Waszym klientem, czy kolegą z siłowni (...) Uważam, że w tej chwili ograniczanie w tak chaotyczny sposób, na wyrywki różnych branż jest po prostu niesprawiedliwe, jest ograniczeniem praw obywatelskich, które bez stanu nadzwyczajnego nie powinno być wprowadzane" - mówił do zgromadzonych ludzi Bosak.

Organizatorzy sobotniego protestu zapowiedzieli, że jeżeli w ich sprawie nic się nie zmieni, to będą organizować kolejne manifestacje.

Policja uznała zgromadzenie za nielegalne i wezwała uczestników do rozejścia się. Wcześniej funkcjonariusze informowali m.in. przez megafony uczestników o obowiązujących obostrzeniach sanitarnych. Podchodzili też do protestujących z informacją o zakazie zgromadzeń spontanicznych.

Jak przekazał PAP asp. sztab. Mariusz Mrozek z Komendy Stołecznej Policji, w czasie zabezpieczenia zgromadzenia na pl. Zamkowym policjanci wylegitymowali 256 osób, wystawili 11 mandatów karnych, 215 wniosków o ukaranie do Sądu i sporządzili 226 notatek do Sanepidu.