Część materiałów straciła wartość. - W tej sprawie każdy dowód wydaje się na wagę złota - mówi gazecie jeden ze śledczych. Prokuratura uznała jednak, że był to wypadek losowy.

- To argument za tym, jak potrzebna jest komisja śledcza - powiedział "Rz" Włodzimierz Olewnik.

"Nikt z rodziny Olewników nie został poinformowany o tym zdarzeniu"

Pełnomocnik rodziny Olewników, mecenas Ireneusz Wilk, zapowiedział, że wystąpi do Prokuratury Krajowej o zbadanie sprawy zalania dowodów rzeczowych ze śledztwa, dotyczącego uprowadzenia i zabójstwa Krzysztofa Olewnika.

Wilk podkreślił, iż ani Włodzimierz Olewnik, ani nikt z członków jego rodziny, ani także pełnomocnicy, nie zostali poinformowani o tym zdarzeniu. "To nie tylko zaskoczenie, ale również pewna przykrość" - dodał Wilk.

Pełnomocnik rodziny Olewników podkreślił, iż w ocenie bliskich Krzysztofa Olewnika, istnieje przekonanie, że w sprawie jego uprowadzenia i zabójstwa "są pewne wątki, które wymagają wyjaśnienia i budzą wątpliwości".

"Mamy jednak nie tylko nieodparte wrażenie, że w tej sprawie dzieją się dziwne rzeczy, ale mówimy wręcz, że ktoś nam utrudnia, uniemożliwia i blokuje pewne działania, zmierzające do ustalenia prawdy" - oświadczył Wilk.

"Zalanie dowodów rzeczowych można łączyć z innym niewyjaśnionym dotąd zdarzeniem"

Dodał, iż zalanie dowodów rzeczowych można łączyć z innym niewyjaśnionym dotąd zdarzeniem - kradzieżą samochodu z aktami sprawy uprowadzenia i zabójstwa Krzysztofa Olewnika. W czerwcu 2004 r. 16 tomów akt śledztwa skradziono w Warszawie wraz z samochodem funkcjonariuszy z wydziału kryminalnego radomskiej komendy wojewódzkiej policji. Policjantom postawiono zarzuty, ale później postępowanie umorzono.

Wilk ocenił, iż zgromadzone dowody rzeczowe w sprawie porwania i zabójstwa Krzysztofa Olewnika byłyby przydatne w wyjaśnieniu niektórych nierozwikłanych dotąd wątków. Np. Sławomir Kościuk twierdził, że nie był obecny na miejscu uprowadzenia, ale to właśnie jego włos został tam znaleziony i zabezpieczony. "I takich spraw jest jeszcze bardzo wiele" - dodał Wilk.

Według "Rzeczpospolitej" w czerwcu 2008 r. w Komendzie Wojewódzkiej Policji w Olsztynie pękła rura kanalizacyjna, co zauważyły sprzątaczki. Okazało się, że fekalia dostały się do pomieszczenia wypożyczonego przez olsztyński zarząd CBŚ do przechowywania dowodów zebranych w śledztwie dotyczącym porwania i zabójstwa Krzysztofa Olewnika. Były tam worki i kartony z różnego rodzaju śladami, w tym odciski palców zabezpieczone na przedmiotach z domu ofiary. Prokuratura uznała, że zalanie dowodów, było wypadkiem losowym.

Prokuratura w Olsztynie: awaria kanalizacji nie zniszczyła dowodów ze sprawy Olewnika

Awaria sieci kanalizacyjnej, do której doszło w magazynie dowodów rzeczowych olsztyńskiej policji, gdzie przechowywano dowody m.in. ze sprawy Krzysztofa Olewnika nie zniszczyła ich, a jedynie doprowadziła do zawilgocenia 46 pudełek i kopert, w których były przechowywane.

Taką informację przekazał rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Olsztynie Mieczysław Orzechowski, odnosząc się do tekstu "Rzeczpospolitej".

"Owszem, w tym magazynie było przechowywanych w sumie 231 dowodów rzeczowych ze sprawy Olewnika, ale każdy z tych dowodów był opakowany bądź w kopertę, bądź w małe kartonowe pudełko. Poza tym dowody te nie stały bezpośrednio na ziemi, a dodatkowo były trzymane w dwóch foliowych workach i dużym kartonie" - powiedział Orzechowski.

Prokurator dodał, że podczas zalania porozklejały się koperty i pudełka, ale nie zniszczyło to, ani nie uszkodziło samych dowodów rzeczowych. Podkreślił, że doszło "jedynie do zawilgocenia tych opakowań i dowodów rzeczowych".

Prokurator Orzechowski nie chciał szczegółowo podać, jakie dowody rzeczowe ze sprawy Olewnika zostały zawilgocone, bo - jak twierdził - w wykazie, który widział, wyszczególniono jedynie dwa koła samochodowe i telewizor. "W przypadku reszty rzeczy podano tylko numery inwentarzowe" - zaznaczył.

"Warto podkreślić, że do zalania w magazynie policyjnym doszło 12 czerwca 2008 r., gdy sprawa Olewnika od dawna była w sądzie, a każdy z tych dowodów na potrzeby procesu został zanalizowany" - powiedział rzecznik prokuratury.

"Awaria była zdarzeniem losowym"

Do awarii kanalizacyjnej w magazynie dowodów rzeczowych olsztyńskiego CBŚ doszło 12 czerwca 2008 r. Prokurator Orzechowski podał, że w pomieszczeniu wybiła studzienka kanalizacyjna, ponieważ jej wylot na zewnątrz został zapchany.

Śledczy, którzy prowadzili w tej sprawie postępowanie pod kątem niewłaściwego przechowywania dowodów rzeczowych, umorzyli je w sierpniu, uznając, że awaria była zdarzeniem losowym.

W zalanym pomieszczeniu, w którym dowody rzeczowe przechowywało olsztyńskie CBŚ, oprócz dowodów ze sprawy Olewnika przechowywane były dowody z dwóch innych spraw. Prokuratura ustaliła, że dowody trzymane były na regałach, a na ziemi ustawiono tylko te wielkogabarytowe, które nie mieściły się na półkach. "Podczas awarii studzienki zalanych zostało m.in. dziewięć monitorów zabezpieczonych do innej sprawy, ale wszystkie z nich działają, zostały nawet zwrócone poszkodowanym" - zaznaczył Orzechowski.

Rzecznik prasowa warmińsko-mazurskiej policji Anna Siwek dodała, że policjanci z CBŚ o zalaniu natychmiast poinformowali prokuraturę i ta wyjaśniała wszystkie okoliczności awarii.



Sąd Okręgowy w Płocku skazał 10 oskarżonych ws. uprowadzenia i zabójstwa Krzysztofa Olewnika

Do porwania 27-letniego Krzysztofa Olewnika doszło w nocy z 26 na 27 października 2001 roku. Wkrótce potem sprawcy zażądali okupu. Kilkadziesiąt razy kontaktowali się z rodziną uprowadzonego. W lipcu 2003 roku okup w wysokości 300 tys. euro przekazano porywaczom. Jednak porwany nie został uwolniony. Jak się później okazało, miesiąc po odebraniu przez przestępców pieniędzy został zamordowany.

Za uprowadzenie i zabójstwo Krzysztofa Olewnika przed płockim Sądem Okręgowym stanęło 11 członków zorganizowanej grupy o charakterze zbrojnym. Zarzut zabójstwa postawiono dwóm: Robertowi Pazikowi i Sławomirowi Kościukowi. Pozostali oskarżeni odpowiadali m.in. za udział w zorganizowanej grupie przestępczej, uprowadzenie i przetrzymywanie Krzysztofa Olewnika, a także za inne czynny, w tym rozboje i napady.

Szef grupy Wojciech F., któremu śledczy zamierzali przypisać tzw. sprawstwo kierownicze, w czerwcu 2007 r. popełnił samobójstwo w areszcie śledczym w Olsztynie. Na ławie oskarżonych zasiadła natomiast jego żona.

Sąd Okręgowy w Płocku 31 marca 2008 r. skazał 10 oskarżonych w sprawie uprowadzenia i zabójstwa Krzysztofa Olewnika. Kary dożywocia sąd wymierzył Sławomirowi Kościukowi i Robertowi Pazikowi, dwóm oskarżonym odpowiadającym bezpośrednio za zabójstwo. Pozostałych ośmioro oskarżonych sąd skazał na kary od jednego roku w zawieszeniu na trzy lata do 15 lat pozbawienia wolności - w przypadku najwyższych wyroków w większości z możliwością ubiegania się o przedterminowe zwolnienie po kilkunastu latach. To oni bądź brali udział w porwaniu, bądź pomagali w przetrzymywaniu uprowadzonego. Jeden z oskarżonych został uniewinniony.

Sławomira Kościuka tuż po wyroku, 4 kwietnia 2008 r., znaleziono powieszonego w celi tamtejszego Zakładu Karnego (ZK).

W grudniu 2008 r. warszawski Sąd Apelacyjny, wydając prawomocny wyrok, utrzymał karę dożywotniego więzienia dla Roberta Pazika oraz pozostałe wyroki wobec sprawców porwania Krzysztofa Olewnika.

19 stycznia 2009 r. Roberta Pazika znaleziono powieszonego w celi płockiego ZK.

Trwa śledztwo ws. nieprawidłowości w postępowaniu organów ścigania po porwaniu Olewnika

Od 2007 r. trwa śledztwo w sprawie nieprawidłowości w postępowaniu organów ścigania po porwaniu Krzysztofa Olewnika. Chodzi o kilka wątków podnoszonych także przez rodzinę Olewników, w tym o forsowanie wersji o rzekomym samouprowadzeniu, niezabezpieczenie śladów biologicznych; nierejestrowanie przez policję rozmów telefonicznych porywaczy z rodziną Olewników; brak monitorowania przekazania okupu bandytom i nieoznaczenie banknotów oraz zlekceważenie anonimu podrzuconego ojcu ofiary, a wskazującego sprawców.

Na początku maja 2008 r. zdecydowano o przeniesieniu śledztwa w sprawie nieprawidłowości w postępowaniu dotyczącym porwania i zabójstwa Krzysztofa Olewnika z Prokuratury Okręgowej w Olsztynie do Wydziału ds. Zwalczania Przestępczości Zorganizowanej Prokuratury Krajowej w Gdańsku.

Dotychczas zarzuty usłyszało trzech policjantów: szef grupy operacyjnej z Radomia Remigiusz M. oraz dwaj funkcjonariusze z Płocka: Henryk S. i Maciej L. Zarzucono im utrudnianie śledztwa oraz niedopełnienia obowiązków służbowych. Żaden z nich nie przyznał się do winy. Przed sądem dyscyplinarnym ma też stanąć jeden z prokuratorów prowadzących śledztwo.