Sąd Rejonowy w Działdowie umorzył we wtorek postępowanie ws. pracowników domu dziecka w Lidzbarku oskarżonych o znęcanie się nad wychowankami. W ocenie sądu, w akcie oskarżenia znalazły się się zarzuty, których nie przedstawiono podejrzanym w trakcie śledztwa.

Według sędziego, nie oznacza to jednak, że do procesu w ogóle nie dojdzie, ponieważ prokurator po prawidłowym przedstawieniu zarzutów będzie mógł ponownie skierować do sądu akt oskarżenia.

Podczas wtorkowego posiedzenia działdowski sąd, przed którym miał toczyć się proces w tej sprawie, wydał postanowienie o umorzeniu postępowania z uwagi na "brak skargi uprawnionego oskarżyciela".

Jak powiedział PAP rzecznik Sądu Okręgowego w Elblągu sędzia Tomasz Koronowski, powodem takiej decyzji była "niespójność" pomiędzy prokuratorskim postanowieniem o przedstawieniu zarzutów, a aktem oskarżenia.

"W akcie oskarżenia rozszerzono zarzuty, bez wcześniejszego przedstawienia ich podejrzanym w postępowaniu przygotowawczym, a to naruszałoby prawo do obrony tych osób" - wyjaśnił sędzia.

Dlatego - jak mówił - sąd w Działdowie uznał za konieczne umorzenie postępowania i odwołał wszystkie zaplanowane terminy rozpraw.

Wtorkowe postanowienie o umorzeniu postępowania nie jest prawomocne. Prokuratura Rejonowa w Ostródzie, która prowadziła śledztwo i sporządziła akt oskarżenia, może złożyć zażalenie do sądu wyższej instancji. Zastępca prokuratora rejonowego w Ostródzie Rafał Koziński powiedział PAP, że prokuratura rozważy decyzję o odwołaniu się, gdy otrzyma z sądu postanowienie z pisemnym uzasadnieniem.

Proces byłej dyrektorki, jej zastępcy i czworga wychowawców niepublicznego domu dziecka w Lidzbarku miał rozpocząć się w środę. Prokuratura oskarżała ich o psychiczne i fizyczne znęcanie się nad wychowankami, za co grozi kara do pięciu lat pozbawienia wolności. Żadna z tych osób nie przyznała się do winy.

Według śledczych, do niewłaściwych zachowań ze strony kierownictwa i personelu placówki dochodziło w latach 2010-2014, a poszkodowanych zostało łącznie 45 dzieci. Prokuratura informowała o naruszaniu nietykalności cielesnej i poniżaniu wychowanków oraz stosowaniu kar nieadekwatnych do zachowań; zamykaniu dzieci w izolatce czy oblewaniu brudną wodą, co miało być karą za pomazanie ścian w jadalni.

Dochodzenie w tej sprawie wszczęto po sygnałach o stosowaniu w placówce niewłaściwych metod wychowawczych. B. dyrektor mówiła wówczas PAP, że nie ma sobie nic do zarzucenia, a oblewanie dzieci było "formą zabawy", którą porównała do "biegania po szyszkach na koloniach".

Po wszczęciu prokuratorskiego dochodzenia, placówkę skontrolowało biuro Rzecznika Praw Dziecka, które oceniło, że mogło dochodzić tam do naruszenia praw dziecka. Władze stowarzyszenia, które prowadzi niepubliczny dom dziecka w Lidzbarku, zwolniły wówczas kierownictwo i część pracowników. Nieprawidłowości potwierdziła też kontrola przeprowadzona przez starostwo w Działdowie. Kontrolerzy uznali, że stosowano bezprawne formy dyscyplinowania, które mogły być upokarzające dla dzieci.

Marcin Boguszewski(PAP)