Redukcję sił wojskowych w Europie Stany Zjednoczone rozpoczęły od Rumunii. We wtorek rumuński resort obrony oficjalnie poinformował, że na stałe z państwa tego zniknie ok. 700 amerykańskich żołnierzy.

Amerykanie wycofują się z Rumunii

- Nie mówimy o wycofaniu wojsk amerykańskich, ale o zaprzestaniu rotacji. Flaga amerykańska pozostanie w Rumunii – uspokajał rodaków Ionuț Moșteanu, szef rumuńskiego resortu obrony. Jak wyjawił, redukcja dotknie jednej bazy (Mihail Kogălniceanu), do której większość amerykańskich sił trafiła w 2022 r., zaraz po rosyjskiej inwazji na Ukrainę. Jest to o tyle zastanawiające, że dzień wcześniej amerykańska armia informowała o rozpoczęciu rotacji wojskowej właśnie w tej bazie. Elementy 1. Dywizji Pancernej Armii USA zaczęli zastępować żołnierze z 3. Dywizji Piechoty.

Amerykańska decyzja o wycofaniu części swych sił wchodzi w życie natychmiast. Nie oznacza jednak, że Rumunia pozostanie bez wsparcia zza oceanu. Na jej terenie nadal pozostanie ok. 1 tys. amerykańskich żołnierzy, stacjonujących w bazach Deveselu i Câmpia Turzii. Oprócz nich na terenie Rumunii stacjonować będzie jeszcze 2,5 tys. żołnierzy z europejskich państw NATO. I choć rumuńscy politycy uspokajają, że bezpieczeństwo kraju nie ucierpi na amerykańskiej operacji, to w krajach wschodniej flanki Sojuszu zapanowała konsternacja.

- Pobyt wojsk amerykańskich na terenie państw w Europie Środkowej i Wschodniej w obecnej sytuacji jest nie tylko wskazany, ale jest jednym z elementów gwarancji bezpieczeństwa tej części NATO. Dziś każdy ruch zmniejszający potencjał w tej części Europy budzi słuszne obawy – mówi DGP gen. Bogusław Pacek.

Trump spełnia obietnice. MON uspokaja

Trudno jednak mówić, że decyzja administracji Donalda Trumpa jest zaskoczeniem. Już w lutym tego roku amerykański prezydent ostrzegał, że zamierza zabrać z Europy nawet 40 proc. stacjonujących tam wojsk. Wspierały go w tym konserwatywne think tanki, jak Defence Priorities. W jego imieniu, w przedłożonym w Białym Domu raporcie, Dan Caldwell, były doradca Pete'a Hegsetha, twierdził, że utrzymywanie dużych sił USA w Europie jest bezzasadne. „Europa prawdopodobnie dysponuje już dziś potencjałem militarnym (nawet przed ponownym zbrojeniem), aby zapobiec szerokim zdobyczom militarnym Rosji, gdyby Moskwa zaatakowała członka NATO” – przekonywał Caldwell.

Wtorkowa decyzja USA dla sojuszników była jednak zaskoczeniem. Spodziewano się jej dopiero po opublikowaniu przez Pentagon raportu o stanie sił zbrojnych na świecie. Global Posture Review (GPR) miał ukazać się co prawda na przełomie października i listopada, lecz do tej pory oficjalnie nie poinformowano, by był gotów. Zareagował też polski rząd, podkreślając, że nasz kraj nie otrzymał „żadnych informacji o ewentualnej redukcji obecności wojsk amerykańskich na terytorium Polski”.

W stanowisku MON podkreślono, że o pozostawieniu amerykańskich wojsk na terenie naszego kraju w niezmienionej liczbie, przed kilkunastoma dniami informował wicepremiera Władysława Kosiniaka-Kamysza szef Pentagonu, Pete Hegseth. We wrześniu uczynił to podczas rozmów z prezydentem Karolem Nawrockim także Donald Trump.

Dwie bazy, których Rosja nienawidzi

Wojskowych dziwi jednak, iż militarną redukcją w pierwszej kolejności objęto Rumunię, a nie któreś z państw Europy Zachodniej. Jak zwraca uwagę generał Pacek, obok Polski to właśnie Rumunia jest strategicznym partnerem USA. Na terenie obydwu państw znajdują się bowiem elementy baz rakietowych Aegis Shore (Deveselu i Redzikowo).

- Rosjanie przywiązują dużą wagę do bazy w Redzikowie, ona ich denerwuje. Obecną decyzję przyjmuję z większymi obawami, ale bez paniki. To nie oznacza, że dzieje się jakiś dramat. Pierwszym sposobem zaradzenia jest zwiększanie własnego potencjału, drugim zmiana planów obronnych, szybsza redyslokacja wojsk w przypadku zagrożenia, a trzecim jest wysłanie innych sił sojuszniczych– twierdzi wojskowy.

Amerykańska decyzja może mieć także swój wymiar dyplomatyczny. Jak wskazuje dr Grzegorz Lewicki, specjalista ds. USA, Trump może w ten sposób chcieć pokazać Europie, aby poważniej podeszła do kwestii własnych zbrojeń. Również na Kremlu taki sygnał może być odczytany jako możliwość elastyczności amerykańskiego prezydenta. W ocenie eksperta taka taktyka ma swoje wady.

- Amerykanie chcą, aby Europa sama zaczęła się dozbrajać, ale chyba nie do końca przewidują całą kaskadę działań. Z takiego samodzielnego dozbrajania może zrodzić się większa samowystarczalność militarna i energetyczna Europy, a wtedy amerykańskie wpływy technologiczne mogą zacząć słabnąć – mówi DGP Grzegorz Lewicki, specjalista do spraw USA i wiceprezes International Society for the Comparative Study of Civilizations.

W Europie stacjonuje obecnie 84 tys. amerykańskich żołnierzy. Najwięcej, bo aż 37 tys. w Niemczech, a kolejnych 13 tys. we Włoszech. Około 10 tys. przebywa na Wyspach Brytyjskich, 10 tys. w Polsce, 1,7 tys. w Turcji i 1,5 tys. w Rumunii. Wojska USA gości też Portugalia (165), Litwa (1 tys.), Łotwa (400) i Grecja (600). Wycofanie części sił z Rumunii to nie pierwsze tego typu wydarzenia w ostatnich miesiącach. Wcześniej podrzeszowską Jasionkę opuściły amerykańskie wyrzutnie Patriot. Zastąpiły je jednostki z Niemiec, a w grudniu dotrzeć mają Holendrzy.