Rozbudowa Wojska Polskiego oraz szykowanie się na ewentualny konflikt powoduje, że coraz częściej pojawiają się pomysły powrotu do powszechnego poboru do wojska. Jak się okazuje, myślą o tym także w Sztabie Generalnym.

Wojsko ma plan na wypadek powszechnego poboru

Wyraz temu dał szef Sztabu Generalnego, gen. Wiesław Kukuła podczas czwartkowej konferencji „Szpejowisko 2.0”. Pytany przez dziennikarzy o opinię w tej sprawie przyznał, że temat nie jest mu obcy. Jego ludzie mają gotowe plany na wypadek, gdyby politycy zdecydowali się na odwieszenie powszechnego poboru.

- Nie bylibyśmy Sztabem Generalnym, jeśli nie istniałaby szuflada, która nie nazywałaby się „Pobór” i gdzie nie leżałby stosownie przygotowany plan – powiedział generał Kukuła.

Decyzja należy jednak do polityków, a większość z nich jak ognia stara się unikać niepopularnego tematu poboru. W ocenie wicepremiera i szefa resortu obrony, Władysława Kosiniaka-Kamysza, obecny system, mający zapewnić wyszkolenie odpowiedniej ilości rezerw, obecnie działa dobrze i nie dziś ma potrzeby zmieniania tego stanu rzeczy.

- Teraz trzeba wzmocnić rezerwy, przeszkolić dobrze rezerwy. Ja jestem tego zwolennikiem, że jesteśmy na takim etapie powszechnych szkoleń i wzmocnienia szkoleń rezerwistów. Są też inne głosy mówiące o tym, że Polska, inaczej niż państwa na zachodzie, do których byliśmy porównywani, jest miejscem, w którym zainteresowanie służbą wojskową jest bardzo duże – deklarował wicepremier.

MON wezwie 200 tys. Polaków. Wiadomo, po co

W Polsce pobór do wojska zawieszono w 2009 r., przechodząc na armię zawodową. Dopiero po rosyjskim ataku na Ukrainę, decydenci zaczęli obawiać się, czy w razie wybuchu konfliktu nie zabraknie nam przeszkolonych rezerwistów, których rocznie ubywa ok. 130 tys. Aby temu zaradzić, wprowadzono Dobrowolną Zasadniczą Służbę Wojskową, a ostatnio cykl szkoleń „wGotowości”, które również mają zapewnić wojsku oraz obronie cywilnego dużą grupę przeszkolonych osób.

Pojawia się jednak coraz więcej głosów mówiących, iż bez jakiejś formy powszechnego poboru odbudowa rezerw nie będzie możliwa. Zdania takiego jest między innymi szef Zarządu Szkolenia Sztabu Generalnego Wojska Polskiego gen. bryg. Rafał Miernik. W rozmowie na antenie Radia Zet wojskowy zaznaczył, że zmiany demograficzne zmuszą niedługo polityków do zajęcia się sprawą poboru. Podobne słowa padły też z ust obecnego szefa Biura Bezpieczeństwa Narodowego, prof. Sławomira Cenckiewicza. I choć politycy w większości nie popierają tego niezbyt popularnego w społeczeństwie pomysłu, to pewne ruchy rządu wskazują, iż w kwestii szkolenia rezerw jest coś na rzeczy. Nie bez powodu bowiem MON podjęło decyzję, by w przyszłym roku wezwać na szkolenia 200 tys. rezerwistów.

Powszechny pobór. Generał ujawnia sekrety przygotowań

Przygotowaniom do szykowania się na wprowadzenie powszechnego poboru do wojska nie dziwi się były Szef Sztabu Generalnego, gen. Mieczysław Gocuł. W rozmowie z DGP wyjawił, iż nad takimi planami armia pracowała od dawna, a dokładnie od chwili, gdy politycy zlikwidowali znienawidzoną „zetkę”.

- Politycy mają prawo podjąć decyzję w tej sprawie w każdej chwili, nawet w środku nocy. A my mamy być gotowi. Ja wiem, że sztab pracował nad tym, że utrzymuje gotowość i ma takie plany, które dokładnie określają, gdzie, w jakich obszarach i kogo wcielać w pierwszej kolejności – mówi gen. Gocuł.

Po stronie wojska wykonana została potężna praca analityczna i to wtedy, gdy politycy zdecydowali się na pozostawienie w Polsce jedynie służby zawodowej. Generał Gocuł pełnił wówczas funkcję szefa planowania strategicznego w Sztabie Generalnym i dziś wspomina, że już wtedy wiedziano, przed jakimi problemami może stanąć Polska za 20, czy 30 lat.

- Kiedyś dokonaliśmy w sztabie analizy demograficznej w Polsce do roku 2040. I ta demografia doprowadziła nas do konkluzji, że trzeba przygotować alternatywne formy przygotowania rezerw. Ocenialiśmy, jak pobór wpłynie na funkcjonowanie całego potencjału obronnego państwa, w tym zasobów rezerw osobowych i ich szkolenia. Jeśli politycy dziś mówią, że nie szkoliliśmy rezerw, to nie jest to do końca prawda. Wojskowi ciągle naciskali, żeby zwiększyć limity szkolenia rezerw osobowych – wspomina Mieczysław Gocuł.

Jak mieć wielką armię i nie zniszczyć gospodarki

Konieczność posiadania odpowiedniej liczby przeszkolonych rezerwistów wynikać ma nie tylko z faktu, że w razie konfliktu trzeba będzie uzupełniać kadrowo ponoszące straty jednostki. Jak podkreśla generał Gocuł, zadbać trzeba też o to, aby miał kto zmienić żołnierzy, którzy będą walczyć na pierwszej linii.

- Ludzi trzeba rotować na pozycjach, bo jak na Ukrainie, nikt przez cztery lata nie może siedzieć w okopie – mówi generał.

Plany poboru są i pozostaną oczywiście tajne, jednak już dziś wiadomo, że nie opierają się one jedynie na prostym wcieleniu do armii, niczym „z rozdzielnika”, setek tysięcy Polaków. Ważna jest nie tylko liczba poborowych, ale też miejsca, z których zostaną oni zabrani.

- Przygotowanie do wojny to nie jest tylko szkolenie żołnierzy. To też przygotowanie kraju do funkcjonowania w takich warunkach. Gdybyśmy wcielili na przykład 200 tys. ludzi to wojska, to musimy mieć świadomość, że będzie to miało znaczący, a może nawet katastrofalny wpływ na funkcjonowanie gospodarki, jeśli niewłaściwie dobierze się tych ludzi. Wojsko o tym wie i to nie jest tak, że nawet jeśli politycy odwieszą pobór, to my zdewastujemy gospodarkę – zapewnia generał.

Równie ważne jest też przygotowanie całego zaplecza szkoleniowego, mundurów, broni, wyposażenia, a nawet źródeł zaopatrzenia w jedzenie dla setek tysięcy nowych żołnierzy. I choć dziś wydaje się, że ta logistyczna strona WP nie ma się najlepiej, to generał Gocuł jest przekonany, iż w Sztabie Generalnym dziś mają wszystko rozpisane bardzo szczegółowo. I dlatego nie dziwią go słowa obecnego szefa SG WP, generała Kukuły.

- Gdyby Sztab Generalny Wojska Polskiego nie miał takich planów, to wtedy należałoby się zacząć bać. Ta decyzja może być podjęta w ciągu godzin, ale przygotowanie do tego zajęło by długie miesiące, gdybyśmy nie byli do tego dziś gotowi – kwituje wojskowy.

Czy Sztab Generalny Wojska Polskiego ma gotowy plan na wypadek powszechnego poboru?

Gen. Wiesław Kukuła potwierdził: „Nie bylibyśmy Sztabem Generalnym, jeśli nie istniałaby szuflada […] „Pobór”, gdzie leżałby stosownie przygotowany plan”. Decyzja należy do polityków.

Jakie stanowisko wobec poboru prezentuje wicepremier i szef MON Władysław Kosiniak-Kamysz?

Według Władysława Kosiniaka-Kamysza obecny system szkolenia rezerw działa dobrze i nie ma dziś potrzeby jego zmiany. „Trzeba wzmocnić rezerwy, przeszkolić dobrze rezerwy […] jesteśmy na takim etapie powszechnych szkoleń i wzmocnienia szkoleń rezerwistów”.

Ilu rezerwistów MON wezwie na szkolenia w przyszłym roku?

MON podjęło decyzję, by w przyszłym roku wezwać na szkolenia 200 tys. rezerwistów.

Jak gen. Mieczysław Gocuł tłumaczy, że powszechny pobór nie zniszczy gospodarki?

Gen. Mieczysław Gocuł podkreśla wagę doboru poborowych: „Gdybyśmy wcielili na przykład 200 tys. ludzi […] będzie to miało znaczący, a może nawet katastrofalny wpływ […], jeśli niewłaściwie dobierze się tych ludzi”. Zapewnia, że „to nie jest tak, że […] zdewastujemy gospodarkę”.

Dlaczego, według gen. Mieczysława Gocuła, potrzebna jest rotacja żołnierzy na pozycjach?

Gen. Mieczysław Gocuł mówi: „Ludzi trzeba rotować na pozycjach, bo jak na Ukrainie, nikt przez cztery lata nie może siedzieć w okopie”.