Ewidentnie komuś zależy na tym, żeby były gorszące sceny na Krakowskim Przedmieściu, żeby ktoś był usuwany przez policję i żeby pewna część demonstrantów mogła przedstawić się jako walczący z autorytarną władzą - ocenił w piątek rzecznik prezydenta Andrzeja Dudy Krzysztof Łapiński.

Łapiński był rano pytany w Radiu Plus o nadchodzące obchody tzw. miesięcznicy smoleńskiej i o to, że b. prezydent Lech Wałęsa zapowiedział, że 10 lipca pojawi się na Krakowskim Przedmieściu na kontrmanifestacji.

"Ja się w ogóle zastanawiam, dlaczego ktoś znajduje w sobie, nie wiem, tyle złej woli czy nienawiści, żeby przychodzić i w jakiś sposób blokować (...) te miesięcznice, dlaczego po siedmiu latach, kiedy te miesięcznice miesiąc w miesiąc się odbywały, nagle znajduje się grupa ludzi, którym zależy na wywołaniu jakichś niepokojów społecznych" - powiedział Łapiński.

Na uwagę dziennikarza, że jednym z uzasadnień blokad podawanych przez organizatorów jest protest przeciwko zmianom w Prawie o zgromadzeniach, rzecznik odparł, że "to prawo w żaden sposób nie ogranicza prawa do demonstrowania innych osób", a nakłada pewne ograniczenia tylko w tym sensie, "żeby w jednym czasie i w jednym miejscu nie organizowane były sprzeczne ze sobą czy antagonistyczne demonstracje".

"Chyba lepiej jest tak, że już na poziomie organizacji jakiejś demonstracji, czy kontrdemonstracji wiadomo, że one nie zetkną się bezpośrednio" - przekonywał.

Łapiński ocenił jednocześnie, że jego zdaniem tak naprawdę sprzeciw wobec ustawy o zgromadzeniach "jest tylko pretekstem". "Ewidentnie komuś na tym zależy, żeby były gorszące sceny na Krakowskim Przedmieściu, żeby ktoś, nie wiem, był usuwany przez policję; wiadomo, że to w obrazkach telewizyjnych zawsze wygląda źle (...), nawet, jeśli (...) policja - jak państwo widzieli - nie jest z tarczami, nie jest z kaskami, nie jest z pałkami, tylko usuwa te osoby blokujące przemarsz i robi to w taki sposób dość, stara się, pokojowy jak najbardziej" - mówił.

"Chyba też o to chodzi, żeby w telewizji widzowie, Polacy, oglądali takie gorszące sceny i żeby pewna część tych demonstrantów przedstawiała się jako, nie wiem, walczący z autorytarną władzą" - dodał rzecznik prezydenta.

W jego ocenie celem blokad jest przede wszystkim "efekt propagandowy i też taka chęć pokazania, że w Polsce źle się dzieje, bo grupy, które są opozycyjne wobec władzy, są tłamszone, są niemalże bite przez policję itd.". "Mam nadzieję, że społeczeństwo nie da się na to nabrać i będzie wiedziało, że ci, którzy przychodzą, żeby zablokować tę demonstrację, przychodzą ze złą wolą" - zaznaczył Łapiński.

W czasie obchodów ostatniej miesięcznicy smoleńskiej na Krakowskim Przedmieściu w Warszawie kilkadziesiąt osób usiadło w poprzek jezdni, próbując w ten sposób zatrzymać przemarsz przed Pałac Prezydencki uczestnikom Marszu Pamięci. Policja skierowała 91 wniosków do sądu za blokowanie jezdni na drodze marszu. Wśród kontrmanifestujących był m.in. Władysław Frasyniuk.

W środę swoją obecność na kolejnej kontrmanifestacji wobec miesięcznicy smoleńskiej 10 lipca potwierdził na Facebooku Lech Wałęsa.

Od kwietnia obowiązują zmiany w Prawie o zgromadzeniach, które dały pierwszeństwo tzw. zgromadzeniom cyklicznym, czyli np. miesięcznicom. Ustawa daje możliwość otrzymania na trzy lata zgody władz na cykliczne organizowanie zgromadzeń i brak możliwości organizacji konkurencyjnego zgromadzenia w tym samym miejscu i czasie. (PAP)