Wiceminister spraw zagranicznych Rosji Giennadij Gatiłow powiedział w piątek, że nalot przeprowadzony dzień wcześniej przez amerykańskie siły powietrzne na szyickie milicje na południu Syrii spowodował śmierć cywilów i jest "nie do przyjęcia".

Amerykański atak stanowił naruszenie suwerenności Syrii i nie pomoże w wysiłkach dążących do wypracowania rozwiązania politycznego - powiedział Gatiłow w Genewie, cytowany przez rosyjskie agencje. W Genewie prowadzone są negocjacje w sprawie uregulowania trwającego od 2011 roku konfliktu zbrojnego w Syrii.

Jak podała syryjska telewizja państwowa, według źródła w rządzie Syrii podczas czwartkowego nalotu trafiony został "jeden z naszych posterunków wojskowych".

Przeprowadzony w czwartek wieczorem nalot amerykańskiego lotnictwa spowodował śmierć kilku osób i wyrządził szkody materialne, co utrudnia armii syryjskiej i jej sojusznikom walkę z dżihadystycznym Państwem Islamskim (IS) - podało to źródło.

Dowodzona przez USA koalicja antyislamistyczna uzasadniła czwartkowy nalot na pustynny teren u zbiegu granic Syrii, Iraku oraz Jordanii zagrożeniem zarówno dla sił amerykańskich, jak i innych sojuszników oraz określiła go jako defensywny. Przed atakiem amerykańskie lotnictwo zasygnalizowało swoją obecność i oddało strzały ostrzegawcze.

Milicje szyickie na południu Syrii są wspierane przez rząd w Damaszku oraz Iran, ale oficjalnie nie wchodzą w skład sił zbrojnych reżimu prezydenta Baszara el-Asada. Wcześniej w regionie dochodziło do starć między syryjskimi siłami rządowymi, a rebeliantami wspieranymi przez Stany Zjednoczone.