Już ponad 20 osób zatrzymała policja po zamieszkach, do jakich doszło w niedzielę w Ełku (warmińsko-Mazurskie) po śmierci 21-letniego Daniela. Mężczyzna zginął w noc sylwestrową od ciosów nożem, zadanych mu przed barem Prince Kebab.

Jak podała PAP rzeczniczka ełckiej policji Agata Kulikowska, zatrzymani po zamieszkach są w różnym wieku, wśród nich jest jedna kobieta. Są przewożeni do policyjnej izby zatrzymań.

Prezydent Ełku Tomasz Andrukiewicz powiedział PAP, że rozmawiał z komendantem wojewódzkim policji i poprosił o dodatkowe wsparcie policji. W Ełku są już policjanci z oddziałów prewencji w Olsztynie. Jest także Żandarmeria Wojskowa.

"Mamy zapewnienie, że w ciągu najbliższych dni w Ełku będzie więcej policjantów" - dodał prezydent.

Według Kulikowskiej sytuacja w mieście wieczorem była dynamiczna, ale - jak podkreśliła - było spokojniej niż po południu. Dodatkowi policjanci są ściągani z Olsztyna i innych jednostek z województwa warmińsko-mazurskiego. Funkcjonariusze, którzy pilnują porządku w mieście, są zmieniani przez innych policjantów, zabezpieczają miejsce, patrolują ulice zapewniając ład i porządek w mieście - dodała.

Obecnie - według funkcjonariuszy - większość zgromadzonych w centrum osób to gapie, choć są jeszcze odpalane petardy.

Jak podała już wcześniej policja, 21-latek zginął w noc sylwestrową po awanturze pod lokalem Prince Kebab. Miał dwie rany kłute, prawdopodobnie od noża.

W poniedziałek wykonana zostanie sekcja zwłok, by ustalić szczegółowo przyczynę śmierci 21-letniego Daniela.

Policja zatrzymała po tragedii 4 mężczyzn, wśród nich cudzoziemców; policjanci, zasłaniając się dobrem śledztwa, nie ujawnili ich narodowości. Poinformowali jedynie, że zatrzymani byli trzeźwi.

Radny Ełku Michał Tyszkiewicz powiedział PAP, że Prince Kebab prowadzili obywatele Tunezji, Algierii i Maroka i są to osoby, które zostały zatrzymane przez policję po śmierci 21-letniego Daniela. Właścicielem lokalu, według Tyszkiewicza, jest ełcki przedsiębiorca.

W niedzielę po południu mieszkańcy Ełku zaczęli zbierać się w miejscu, gdzie zginął mężczyzna, by zapalić znicze. Wkrótce liczba zebranych - według policji - wzrosła do 200-300 osób.

Jak podkreśliła policja, w tłumie były też osoby agresywne, które rzucały kamieniami, petardami i butelkami w stronę radiowozów; wybijały także witryny lokalu Prince Kebab i niszczyły mienie w lokalu.

Jeden z mieszkańców Ełku, pytany przez PAP, dlaczego przyszedł na manifestację, mówił, że "nie czuje się bezpiecznie w mieście"; jak przyznał, po sylwestrowym wydarzeniu odczuwa "niechęć do cudzoziemców".

Rzecznik warmińsko-mazurskiej policji Rafał Jackowski zapowiedział, że wyjaśniany będzie charakter uczestnictwa w zgromadzeniu zatrzymanych osób. "Mogą oni odpowiadać za zniszczenie mienia albo zakłócenie porządku publicznego" - wskazał.

Według radnego Tyszkiewicza Tunezyjczyk, Marokańczyk i Algierczyk prowadzą także inny lokal gastronomiczny w Ełku, który także został zniszczony przez uczestników zamieszek.

Postępowanie w sprawie śmierci 21-latka prowadzi prokuratura rejonowa w Ełku.