Nowe uprawnienia PIP 2026 – na czym polega reforma?
Rządowy projekt reformy, który ma wejść w życie 1 stycznia 2026 r., zakłada rewolucyjną zmianę – inspektorzy Państwowej Inspekcji Pracy (PIP) otrzymają prawo do samodzielnego i natychmiastowego przekształcania umów cywilnoprawnych w umowy o pracę. Ma to być ostateczne narzędzie w walce z tzw. śmieciówkami. Jednak analiza przygotowana na zlecenie Federacji Przedsiębiorców Polskich przez Centrum Analiz Legislacyjnych i Polityki Ekonomicznej CALPE bije na alarm. Skutki mogą być odwrotne do zamierzonych.
Paraliż sądów pracy przez masowe odwołania od decyzji PIP
W analizie zwrócono uwagę, że PIP obecnie posiada zdolność do kontroli prawidłowości 38,8 tys. umów cywilnoprawnych rocznie. Nawet w przypadku zwiększenia tej zdolności do 75 tys. umów rocznie, mogą one objąć jedynie 1,2 proc. rynku. To oznacza, kontrole PIP dotkną jedynie nieznaczny wycinek rynku, co nie wpłynie na ogólne tendencje w zakresie stosowania umów cywilnoprawnych zamiast umów o pracę, a jedynie będzie generować obciążenia i spory po stronie tych podmiotów, które zostaną poddane kontroli.
Eksperci FPP nie mają wątpliwości: firmy będą masowo kwestionować decyzje inspektorów. Powód jest prosty – nowe uprawnienia PIP nie idą w parze ze zmianą przepisów określających, kiedy można legalnie stosować umowy cywilnoprawne.
Raport przedstawia szokujące wyliczenia. Przy założeniu, że zdolności kontrolne PIP wzrosną do 75 tys. umów rocznie (co i tak stanowi zaledwie 1,2 proc. rynku), do sądów pracy może trafić właśnie tyle nowych spraw. Taki napływ spowodowałby zaległości w pracy sądów sięgające blisko 19 miesięcy i wymagałby zwiększenia ich zasobów kadrowych o 157 proc. W skrajnym scenariuszu, przy 150 tys. spraw rocznie, zator wydłużyłby się do ponad 31 miesięcy.
Co więcej, skuteczność tych działań stoi pod znakiem zapytania. Statystyki z lat 2022-2024 pokazują, że PIP wygrywała w sądach zaledwie 34 proc. spraw dotyczących ustalenia stosunku pracy. Oznacza to, że Skarb Państwa będzie narażony na liczne roszczenia odszkodowawcze od firm, których umowy zostaną niesłusznie przekształcone.
Szara strefa a nowe przepisy PIP. Firmy mogą uciekać w nielegalne zatrudnienie
Zaostrzenie kursu wobec umów cywilnoprawnych może przynieść nieoczekiwany skutek – wzrost szarej strefy. Analiza FPP wskazuje, że dla wielu przedsiębiorców mniej ryzykowne i bardziej opłacalne stanie się zatrudnienie "na czarno".
Sprzyjać temu może rosnący limit tzw. działalności nieewidencjonowanej, który od 2026 r. ma wynieść 10 813,50 zł kwartalnie. Jeśli zaledwie 10 proc. umów cywilnoprawnych przeniesie się do szarej strefy, z formalnego rynku znikną kontrakty o wartości blisko 10 mld zł rocznie. Dla budżetu państwa oznacza to ubytek dochodów o ponad 2 mld zł rocznie.
Koszty gospodarcze reformy PIP – nawet 63 mld zł rocznie
Eksperci przeanalizowali również hipotetyczny scenariusz, w którym wszystkie umowy cywilnoprawne zostałyby przekształcone w umowy o pracę. Koszty dla gospodarki byłyby gigantyczne. Konkurencyjność polskiej gospodarki obniżyłaby się na skutek zwiększenia pozapłacowych kosztów pracy łącznie o 63 mld zł rocznie. Co więcej, takie "usztywnienie" form zatrudnienia zmniejszyłoby podaż pracy w gospodarce o około 800 mln roboczogodzin, co wprost przełożyłoby się na obniżenie poziomu PKB o blisko 110 mld zł.
Raport zwraca też uwagę na wybiórczość obecnych kontroli PIP. Okazuje się, że średnie i duże firmy są kontrolowane 24-krotnie częściej, niż wynikałoby to z ich udziału w rynku. Z kolei aż 97 proc. kontroli dotyczy umów zlecenia, choć stanowią one tylko 38 proc. wszystkich umów cywilnoprawnych. Prowadzi to do tworzenia podwójnych standardów i zaburza konkurencję, co jest szczególnie dotkliwe na rynku zamówień publicznych wartym ponad 330 mld zł.
Zdaniem ekspertów nowe uprawniania będą też miały negatywny pływ na rynek zamówień publicznych w Polsce o wartości 9,1 proc. PKB (330,4 mld zł). Utrzymany zostanie bowiem stan rzeczy, w którym będzie panowała nierówność warunków konkurencyjnych – wiele podmiotów, zwłaszcza mniejszych, uniknie kontroli i będzie stosowała dotychczasowe praktyki, oferując niższą cenę.
KPO jako pretekst? Zmiany nie są konieczne
Na koniec autorzy analizy podważają kluczowy argument za reformą – konieczność realizacji kamienia milowego A71G z Krajowego Planu Odbudowy. Wskazują, że zapisy KPO mówią jedynie o możliwości wydawania decyzji administracyjnej, ale nie narzucają jej natychmiastowej wykonalności. Istnieje więc pole do wdrożenia mniej radykalnych rozwiązań. Co więcej, trwająca rewizja KPO stwarza okazję do renegocjacji tych zapisów. Pytanie brzmi: czy rząd z niej skorzysta, czy postawi na rewolucję, przed którą ostrzegają przedsiębiorcy?