Nowe przepisy są tak niejasne, że właściwie nie wiadomo, czy zmiana ta jest korzystna dla pracowników, czy pracodawców. Nikt nie jest też w stanie jasno określić, np. jak długo ma trwać zatrudnienie na podstawie umów terminowych, kiedy i czy w ogóle przekształcą się one w stałe kontrakty oraz jaka jest sankcja za nieprzestrzeganie nowego prawa. Taka sytuacja jest korzystniejsza dla pracodawcy, który jako silniejsza strona stosunku pracy może interpretować przepisy na swoją korzyść. Przecież od roku mamy kryzys, a nowe rozwiązania wprowadziła ustawa, która ma mu przeciwdziałać.