Wielu z 804 alternatywnych przedszkoli grozi likwidacja. Istniejące i nowo powstające placówki mogą nie otrzymać dotacji z samorządów. Nie ma spójnego systemu finansowania placówek dla najmłodszych.
NOWOŚĆ
Zdecydowana większość z ponad 800 alternatywnych przedszkoli, którym w marcu tego roku skończyło się finansowanie z Europejskiego Funduszu Społecznego, nie otrzymało do tej pory dotacji z samorządu. Aby ją otrzymać, musiały zarejestrować się w urzędzie gminy i zgłosić planowaną liczbę dzieci do 30 września ubiegłego roku. Nie mogły tego zrobić, bo nie istniały wtedy odpowiednie przepisy. Co gorsza, ze względu na bałagan legislacyjny takiego wsparcia od stycznia 2009 r. mogą też nie otrzymać nowo powstające ośrodki. To m.in. efekt tego, że rozporządzenie, które łagodzi wymogi funkcjonowania tych placówek, wciąż czeka na publikację w Dzienniku Ustaw.
Przerwa w finansowaniu
W Polsce za pieniądze z UE powstało 804 alternatywnych przedszkoli. Uczęszcza do nich około 11 tys. dzieci w wieku od 3 do 5 lat. Do 31 marca większość z nich była finansowana z Europejskiego Funduszu Społecznego. Tego dnia ośrodki te powinny zostać przekształcone w inne formy edukacji przedszkolnej, czyli tzw. małe przedszkola, i zdobyć inne źródła finansowania. Przesądziła o tym ustawa z 7 września 2007 r. zmieniającą ustawę o systemie oświaty (Dz.U. nr 181, poz. 1292). Pozwoliła na powstawanie, od 1 stycznia tego roku, innych form wychowania przedszkolnego. Dała też im prawo do dotacji z budżetu gminy. Są to tzw. małe przedszkola czynne kilka dni w tygodniu co najmniej 3 godziny, powstające często w bibliotekach, prywatnych mieszkaniach, ośrodkach pomocy społecznej, małych szkołach. Mogą je też zakładać osoby prywatne i organizacje pozarządowe. W takie placówki powinny też zostać przekształcone działające już przedszkola alternatywne.
- Wszyscy byliśmy pewni, że dzięki nowym przepisom te placówki będą mogły być współfinansowane z gminnych budżetów - mówi Alina Kozińska-Bałdyga, prezes Federacji Inicjatyw Oświatowych, prowadzącej 95 ośrodków przedszkolnych.
Samorządy nie mogą jednak od kwietnia tego roku przekazywać tym placówkom dotacji. Według resortu edukacji nie wystarczyło, że podały one samorządowi do 30 września 2007 r. planowaną liczbę dzieci objętych opieką. MEN twierdzi, że musiały też być zarejestrowane w gminie do dnia zgłaszania tej liczby.
- Żaden z ośrodków prowadzonych za unijne pieniądze nie mógł zostać zarejestrowany do tego czasu - mówi Monika Rościszewska-Woźniak z Fundacji Rozwoju Dzieci.
Wyjaśnia, że ustawa wprowadzająca inne formy edukacji przedszkolnej do systemu oświaty została opublikowana dopiero 1 października, czyli już po terminie składania informacji.
- To oburzające, że MEN będące rzekomo orędownikiem tworzenia placówek edukacji przedszkolnej w ośrodkach wiejskich daje oręż gminom do walki z animatorami takich placówek - oburza się Beata Złoch ze Stowarzyszenia na rzecz Rozwoju Sołectwa Bącka Huta.
Resort się broni
Justyna Sedlak z biura prasowego Ministerstwa Edukacji tłumaczy, że uzyskanie wpisu do ewidencji oznacza, że osoba prowadząca wychowanie przedszkolne w innych formach jest odpowiednio przygotowana do rozpoczęcia tej działalności. Dodaje, że gdyby wniosek o zabezpieczenie środków z dotacji na określoną liczbę uczniów mogła złożyć każda osoba, która dopiero w przyszłości zamierza prowadzić wychowanie przedszkolne, a nie uzyskała wpisu przedszkola do ewidencji, to gminy nie mogłyby dobrze opracować swoich budżetów.
Alina Kozińska-Bałdyga uważa jednak, że resort powinien przewidzieć przepisy przejściowe przynajmniej dla placówek, które powstały w ramach pilotażu, ponieważ one już funkcjonowały, zatrudniały nauczycielki, przyjmowały dzieci. Jego interpretacja powoduje, że te placówki nie mogą liczyć na finansowe wsparcie od kwietnia nawet do grudnia tego roku, mimo że złożyły wymaganą informację do 30 września. Zakładając, że dzieci nie będą z nich korzystać w wakacje, to organizacje je prowadzące muszą zdobyć co najmniej 15 tys. zł. Zdaniem Aliny Kozińskiej-Bałdygi dla gmin byłyby to naprawdę nieznaczne pozycje w budżecie, a dla stowarzyszeń bardzo duże. Zwłaszcza że rodzice płacą ok. 100 zł miesięcznie za pobyt dziecka w takim ośrodku.
Spóźnione rozporządzenie
Dofinansowania z gmin mogą też nie otrzymać nowo powstające małe przedszkola. Aby je uzyskać, muszą zarejestrować się w gminie do 30 września tego roku. Wciąż nie została jednak opublikowana nowelizacja rozporządzenia w sprawie rodzajów innych form wychowania przedszkolnego, warunków tworzenia i organizowania tych form, która istotnie łagodzi m.in. wymagania sanitarne dla małych przedszkoli i ułatwia ich rejestrację. A wiele ośrodków wstrzymuje się z rejestracją, bo dzięki zapowiadanym zmianom niższe będą koszty prac adaptacyjnych, łatwiej też będzie uzyskać stosowne pozwolenia.
- W ciągu trzech miesięcy można nie zdobyć wszystkich wymaganych dokumentów - podkreśla Monika Ebert ze Stowarzyszenia TU w Zalesiu Górnym.
W tym czasie trzeba zdobyć opinię z sanepidu, Straży Pożarnej, a także nadzoru budowlanego. Ich wydanie trwa co najmniej 30 dni, zwykle dłużej. Sam proces rejestracji może zająć gminie nawet dwa miesiące. Stowarzyszeniu na rzecz Rozwoju Sołectwa Bącka Huta, które prowadzi już małą szkołę, rejestracja przedszkola zajęła cztery miesiące.
- Musieliśmy pozyskać decyzję o warunkach zabudowy na zmianę sposobu użytkowania jednej sali lekcyjnej w budynku prowadzonej przez nas szkoły na cele przedszkola i przygotować odpowiedni projekt przebudowy - mówi Beata Złoch.
Alina Kozińska-Bałdyga wskazuje, że przez brak rozporządzenia część podmiotów może nie zdążyć zarejestrować przedszkoli do 30 września, a tym samym gmina będzie mogła odmówić wypłacenia im dotacji.
60 proc. dzieci w wieku 3 - 5 lat nie chodzi do przedszkoli