Coraz więcej firm stara się ściągnąć pracowników do biur, ale praca zdalna i hybrydowa nadal trzymają się mocno. Wielu pracowników pracuje wyłącznie lub częściowo z domu, a granica między obowiązkami zawodowymi a prywatnością coraz częściej staje się nieostra. Ostatnio ponownie rozgorzała dyskusja o tym, jak daleko może sięgać kontrola pracodawcy. Punktem zapalnym okazała się... długość przerw na wizytę w toalecie.
Praca zdalna. "Czy mogę skorzystać z toalety?"
Jak opisuje „The Guardian”, powołując się na doniesienia amerykańskiego „New York Post”, niedawno jeden z menedżerów wprowadził w swojej firmie zasadę, zgodnie z którą pracownicy wykonujący obowiązki z domu muszą informować zespół, jeśli odchodzą od biurka na dłużej niż pięć minut. Nawet w przypadku skorzystania z toalety.
- To pomaga nam zachować harmonię i upewnić się, że niczego nie przegapimy – napisał kierownik w mailu do podwładnych. Reakcja pracowników? Od oburzenia po kpiny. W komentarzach dominowały opinie w rodzaju: „Pięć minut? Czy ratujesz życie przez klawiaturę?” lub „To absurd, ja bym od razu odszedł z pracy”.
Praca zdalna. Gdzie kończy się nadzór, a zaczyna absurd
Jak zauważa autor artykułu, Gene Marks, takie żądania trudno uznać za racjonalne. - Nikt nie jest w stanie niczego załatwić w pięć minut, a wymaganie informowania zespołu o każdej przerwie jest nieracjonalne – podkreśla.
Sprawa pokazuje jednak szerszy problem: wielu pracodawców wciąż nie potrafi znaleźć właściwego sposobu nadzoru nad osobami pracującymi zdalnie. Szczególnie dotyczy to właścicieli mniejszych firm, często w wieku powyżej 50 lat, dla których model pracy z domu pozostaje trudny do zaakceptowania.
Nieufność wobec pracy zdalnej widać również wśród menedżerów wielkich korporacji. Szefowie takich firm jak JPMorgan Chase czy Amazon otwarcie twierdzą, że pracownicy są bardziej produktywni w biurze.
Z kolei część badań wskazuje coś odwrotnego – że w warunkach domowych efektywność bywa wyższa. Jak zauważa Marks, na ostateczne wnioski jest jednak zbyt wcześnie – wciąż brakuje danych i czasu, by ocenić długofalowe skutki masowej pracy zdalnej.
Zdaniem autora, mimo tych napięć większość pracodawców stara się znaleźć złoty środek. Wiedzą, że praca zdalna daje pracownikom więcej swobody, pozwala lepiej łączyć obowiązki zawodowe i rodzinne, a często także zwiększa satysfakcję z pracy.
Jednocześnie – podkreśla Marks - praca zdalna nie jest niezbywalnym prawem, lecz benefitem, który wiąże się z odpowiedzialnością. Pracownik ma być dostępny, wywiązywać się z zadań w ustalonym czasie i przestrzegać zasad obowiązujących w firmie.
Z kolei pracodawcy powinni unikać mikrozarządzania i nie korzystać z oprogramowania monitorującego aktywność pracowników. Zaufanie jest kluczowe, bo nawet w biurze nikt nie jest w stanie nieustannie nadzorować pracownika.
Kontrola pracownika w pracy zdalnej. Jak to wygląda w Polsce?
Poprosiliśmy o komentarz ekspertkę od prawa pracy. Czy "zasada 5 minut" byłaby legalna w świetle polskiego Kodeksu Pracy? A może są pracodawcy, którzy ją stosują?
- Polskie prawo pracy pozwala pracodawcom kontrolować i mierzyć czas pracy, ale monitorowanie musi być konieczne, proporcjonalne i szanować godność i prywatność pracowników (art. 11(1) k.p.). Zgłaszanie bardzo krótkich nieobecności, a tym bardziej przerw na toaletę, byłoby oczywistym naruszeniem tych przepisów. Monitorowanie przerw w zakresie potrzeb fizjologicznych może stanowić naruszenie dóbr osobistych pracownika - zapewnia Adw. dr hab. Łucja Kobroń-Gąsiorowska, NCKG adwokaci, Uniwersytet Komisji Edukacji Narodowej w Krakowie.
Dodaje, że monitorowanie pracownika, tj. jego skrzynki pocztowej czy kalendarza służbowego, może mieć miejsce tylko w ściśle określonych sytuacjach, w uzasadnionym celu i przy zachowaniu standardów określonych w art. 22(2) i 22(3) k.p. - a monitorowanie czynności fizjologicznych pracownika z pewnością do nich nie należy.
- W kancelarii mieliśmy przypadki, kiedy pracownicy z różnych względów, zazwyczaj niezawinionych, wydłużali przerwę w pracy do np. 16-17 minut, a pracodawca „obcinał” im to z wynagrodzenia. Nie muszę przypominać, że takie działanie jest sprzeczne z kodeksem pracy, tj. prawem do wypoczynku pracownika - podkreśla prawniczka.