Jeśli cło jest „najpiękniejszym słowem w słowniku”, to zapewne import jest najbrzydszym. Wszyscy chcą sprzedawać, ale kto to kupi? Parafrazując znane powiedzenie o sukcesie i porażce, można stwierdzić, że eksport ma wielu ojców, a import jest sierotą. Jakkolwiek byłoby to kuszące, wymiana międzynarodowa nie jest grą o sumie zerowej. Dlatego ważne jest całościowe spojrzenie na handel międzynarodowy, a nie oddzielnie na eksport i import, które są dwiema stronami tej samej monety.

Eksport i import. Dlaczego oba są ważne dla gospodarki?

Niechęć do importu nawiązuje do najprostszych podejść ekonomicznych. Według merkantylistów eksport jest dobry, a import jest zły. Ten pierwszy zwiększa ilość pieniądza w kraju, a drugi oznacza zmniejszenie zasobów finansowych w posiadaniu państwa. Problemem z zastosowaniem tej teorii we współczesnym świecie jest rozdział pomiędzy majątkiem państwa a majątkiem władcy. Wcześniej nadwyżki handlowe trafiały do skarbu władcy. Oznaczało to, że władca był bogaty, ale społeczeństwo już niekoniecznie. W gospodarce realnej nie chodzi o uzyskanie nadwyżki handlowej, lecz zaspokojenie potrzeb ludności. Merkantylizm pozostaje jednak ciągle żywy i niektóre gospodarki (choćby Japonia, Chiny, ale też Niemcy) stosują jego założenia w swoim modelu.

W co najmniej jednym merkantyliści mają jednak rację – zależność od importu może być zgubna, szczególnie w okresie napięć i wojen. Należy unikać sytuacji, w której państwo opiera się na dostawach broni i produktów strategicznych od potencjalnego lub rzeczywistego wroga. Z takimi zależnościami mamy obecnie do czynienia. W wojnie handlowej USA zakazały sprzedaży do Chin zaawansowanych chipów, które mogłyby być wykorzystywane do celów militarnych, a Pekin odpowiedział ograniczeniami dostaw metali ziem rzadkich, które są niezbędne w produkcji myśliwców w USA.

Wysoki import potrafi skutecznie wprowadzić zamieszanie w odczytach ekonomicznych. USA zanotowały spadek PKB w pierwszym kwartale 2025 r., ponieważ importerzy gromadzili zapasy w obawie przed cłami, ale już w kolejnym kwartale efekt ten nie wystąpił i zanotowano dynamiczny wzrost PKB.

Bez importu nie ma eksportu. Pokazuje to przykład Szwajcarii, która importuje bardzo wiele surowców, ale potrafi je przerobić w towary o wyższej wartości dodanej. W umowie UE–Mercosur w wielu obszarach ważniejsze niż dostęp do partnerskich rynków eksportowych jest uzyskanie dostępu do zasobów niedostępnych u jednego z partnerów. Dla UE jest to możliwość uzyskania dostępu do niezbędnych surowców (np. litu czy miedzi) lub choćby dywersyfikacja źródeł ich pochodzenia. Podobnie podpisana 23 września umowa handlowa z Indonezją ma dać dostęp m.in. do niklu, miedzi, tak niezbędnych w transformacji energetycznej Europy.

Koszty produkcji a import. Co naprawdę się opłaca?

Według klasycznych teorii handlu nie ma sensu samemu wszystkiego produkować, jeśli można to korzystniej kupić za granicą. Niektórzy twierdzą, że nie powinno się wydawać pieniędzy na coś, co można samemu wyprodukować. Ale kto z nas nie stosuje tej teorii w codziennym życiu? Szczególnie dobrze to widać w przypadku usług. Kupując usługę gastronomiczną, podświadomie analizujemy koszty alternatywne – czas zaoszczędzony na przygotowanie posiłku możemy przeznaczyć na bardziej produktywne czynności. Jeśli jednak będziemy się stołować w drogich restauracjach, a zaoszczędzony czas spędzać na konsumowaniu krótkich filmów w mediach społecznościowych, wówczas jest to mało korzystna wymiana. Oprócz kosztów chodzi też o dostęp do technologii i wiedzy. Spróbujmy sami wyremontować łazienkę zamiast zatrudniać fachowca. Podobne mechanizmy zachodzą w skali makro.

Import jest niezbędny. Brazylia, która w przeszłości dołożyła starań, aby zmniejszyć zależność od towarów przywożonych z zagranicy, jest dziś jedną z najbardziej zamkniętych gospodarek, a ceny płacone przez konsumentów za wiele dóbr są wyższe niż w USA.

Nawet prezydent Trump podczas spotkania z prezydentem Korei Południowej stwierdził, że „kocha koreańskie produkty” (m.in. statki). Import jest też niezbędny do rozwoju amerykańskiego potencjału w zakresie sztucznej inteligencji. Według banku JP Morgan wydatki na technologie informacyjne w pierwszym półroczu odpowiadały za około jedną trzecią wzrostu PKB USA. Jednak duża część komponentów pochodziła z importu, choćby z Tajwanu. Ciekawa jest rola Nvidii w gospodarce USA – model biznesowy oparty jest na imporcie i notuje przy tym ponad 70-proc. marżę brutto. Zastosowano prosty podział zadań – chipy są projektowane w USA, ale produkowane na Tajwanie. Mimo to spółka cieszy się uznaniem Białego Domu. Nawet „zaimportowanie” TikToka stało się ważnym celem amerykańskiej administracji, mimo że USA technologią stoi, a na tamtejszym rynku nie brakuje dostawców krótkich filmików.

Dlaczego nawet USA potrzebują importu?

Po wprowadzeniu szerokich ceł w USA rozpoczęło się zerowanie ich stawek na część produktów, które nie mogą zostać wytworzone lokalnie. Uświadomiono sobie, że jedna gospodarka nie może wytwarzać wszystkiego, bo albo warunki naturalne na to nie pozwalają, albo nie ma komu tego zrobić. Nie wprowadzono też zapowiadanych wysokich ceł na surową miedź, ponieważ zaszkodziłoby to amerykańskim producentom produktów wykorzystujących ten surowiec. Pojawił się nawet pomysł na porozumienie między demokratami a republikanami i wspólne uchwalenie ustawy, która znosiłaby wszystkie cła nałożone na kawę po 19 stycznia 2025 r., czyli na dzień przed objęciem urzędu przez prezydenta Trumpa. Cła na Brazylię spowodowały bowiem znaczący wzrost cen tego napoju dla amerykańskich konsumentów.

USA nie chcą zamykać się na import, lecz wykorzystać napływ zagranicznych towarów do uzyskania od amerykańskich konsumentów wpływów budżetowych w postaci ceł. Całkowite odcięcie się od importu spowodowałoby zakręcenie kurka z wpływami celnymi. Bez importu ucierpiałyby amerykańskie firmy, szczególnie te zależne od dostaw komponentów z Państwa Środka. Gdyby USA chciały w pełni chronić swój rynek, wówczas wprowadziłyby embargo na dostawy z Chin. Ogłoszenie w pewnym momencie 145-proc. cła mogło przynieść taki efekt, jednak bardzo szybko się z tego wycofano, dostrzegając potencjalne skutki.

Handel jest polityczny

Trudno rozpatrywać import w kategoriach czysto ekonomicznych. Podejście modelowe zakłada układy symetryczne i brak interesów geopolitycznych realizowanych przy pomocy handlu. W sytuacji gdy bardzo duża gospodarka, która jest „fabryką świata”, kontroluje kluczowe obszary wytwórczości, a z drugiej strony USA są potęgą technologiczną, trudno jest mówić o równych zasadach gry. Powoduje to groźne dla innych gospodarek uzależnienie od importu. Równie groźny jest drapieżny dumping, czyli zaniżanie cen, aby zniszczyć konkurencję na rynku zagranicznym, a po pewnym czasie zyskać pozycję monopolistyczną i odrobić straty.

Import nie jest niekorzystny, lecz musi być właściwie realizowany. Konieczne są właściwe proporcje i umiejętne wykorzystywanie warunków. Państwa muszą korzystać z narzędzi ochrony przed niekorzystnymi działaniami partnerów handlowych. ©Ⓟ

Autor jest profesorem Uniwersytetu Ekonomicznego we Wrocławiu