Olimpias, matka Aleksandra Wielkiego i dumna regentka Epiru, nie była typem królowej stojącej potulnie w cieniu męża. Możliwe, że na jej pewność siebie wpływało żywione przez nią przekonanie, iż ojcem Aleksandra jest bóg Zeus. Burzliwy związek kobiety z królem Macedonii Filipem II był pełen konfliktów o realne wpływy i władzę, w których nastoletni Aleksander zazwyczaj brał stronę matki. Imponowała mu dumna postawa władczyni, która pomimo upokorzeń wynikających z ciągłych zdrad króla nie przestawała manifestować swojej niezależności i pozycji na dworze. Sprawa stanęła na ostrzu noża, gdy Filip ożenił się z Eurydyką, bratanicą macedońskiego wodza i drugiego człowieka w państwie Attalosa. Nowa żona, jako Macedonka z krwi i kości, doczekała się większej akceptacji na dworze niż Epirejka. Spekulowano więc, iż urodzony przez nią syn wyprzedzi Aleksandra w kolejce do tronu. Podczas wesela Filipa z Eurydyką doszło do awantury, która o mały włos nie zakończyła się rozlewem krwi. Pijany Attalos, wznosząc toasty za nową królową i narodziny „prawdziwych dziedziców tronu’’, został ugodzony w głowę pucharem z winem przez wzburzonego Aleksandra krzyczącego „A ja, psie, jestem bękartem?!”. W sukurs Attalosowi nadszedł Filip, który nakazał synowi przeprosić dostojnika. Gdy Aleksander odmówił, ojciec rzucił się na niego z mieczem. Silny stan upojenia alkoholowego nie pozwolił jednak władcy utrzymać się na nogach i mężczyzna runął na podłogę, co Aleksander skwitował cyniczną uwagą „On ma się z Wami przeprawić do Azji? Nie przeprawi się nawet do własnego łoża’’.
Aleksander tej samej nocy wyruszył z matką do Epiru, gdzie zamierzali prosić brata Olimpias o pomoc w odsunięciu Filipa od władzy. Nic jednak nie wskórali, gdyż okazało się, że przezorny Filip już wcześniej obiecał szwagrowi małżeństwo ze swoją córką Kleopatrą, siostrą Aleksandra. Aleksander zrozumiał, że jeśli chce mieć kontrolę nad wydarzeniami w Macedonii, musi powrócić do kraju i pojednać się z ojcem.
Niedługo jednak cieszyli się odbudowaną relacją. W 336 r. p.n.e. Filip został zasztyletowany na weselu córki przez swojego byłego kochanka Pauzaniasza. Zamachowiec został rozniesiony na mieczach królewskich strażników, zanim zdążył powiedzieć słowo, zatem jego motywacja na zawsze pozostała w sferze domysłów i spekulacji. Niewątpliwie mężczyzna miał osobiste powody do tego czynu (pałał chęcią zemsty na królu, który zignorował jego skargę, gdy ten został zgwałcony na uczcie u Attalosa). Natychmiast jednak zaczęły pojawiać się zarzuty, że sprawca działał z polecenia perskiego króla, Olimpias lub samego Aleksandra.
Aleksander został królem i zaczął natychmiast realizować swoje marzenie o podboju Persji. Olimpias zdawała sobie sprawę, że nie zdoła zatrzymać buńczucznego potomka w Macedonii. Twardo naciskała jednak na syna, aby przed wyruszeniem na tę śmiertelnie niebezpieczną wyprawę zabezpieczył tron, żeniąc się i płodząc następcę. Aleksander nie wyobrażał sobie jednak życia z kimś innym niż Hefajstion. Syn generała Amyntorosa wspólnie z Aleksandrem pobierał nauki u Arystotelesa, a ich przyjaźń przekształciła się z czasem w głębokie uczucie. Olimpias musiała pogodzić się z tym faktem. Skupiła się na pełnieniu roli króla podczas nieobecności syna. Do jej obowiązków należało m.in. codzienne składanie ofiar bogom za bezpieczeństwo i pomyślność państwa, przewodniczenie dworowi, zarządzanie dobrami i mennicami królewskimi oraz podejmowanie kroków dyplomatycznych.
Olimpias marzyła jednak o pełni władzy, a tej nie chciał jej dać nawet wielbiący ją syn. Pieczę nad wojskiem sprawował generał Antypater. W korespondencji do Aleksandra oboje przerzucali się wzajemnymi oskarżeniami. „Jedna łza mojej matki zmazuje wszystkie Twoje skargi” – pisał król do generała, a jego strach przed otruciem przez Olimpias zbywał radą, aby wojskowy był ostrożny.
Aleksander spełniał większość zachcianek matki i przymykał oko na wieści o jej okrutnych czynach (zaraz po śmierci męża rozkazała zamordować byłą rywalkę Eurydykę wraz z kilkumiesięcznym dzieckiem), ale nie zgodził się uczynić jej królową świeżo zdobytego Babilonu. Stwierdził wówczas, że „żąda zbyt wysokiego wynagrodzenia za dziewięć miesięcy noszenia w łonie”.
Wdzięczna nestorka
Perski król Dariusz III był tak pewien swojego zwycięstwa, że postanowił zabrać na miejsce starcia z wojskiem macedońskim pod Issos w 333 r. p.n.e. całą rodzinę. Jego arogancja nie była bezpodstawna – przeciwko 50 tys. żołnierzy Aleksandra mógł wystawić 200 tys. zbrojnych. Ponadto perska jazda, mająca do dyspozycji bojowe słonie, dotychczas pozostawała niezwyciężona. Władca nie spodziewał się starcia z arcygeniuszem wojennej strategii. Gdy Macedończycy rozgromili Persów, Dariusz uciekł z pola bitwy. W ręce zwycięzców wpadły za to jego 70-letnia matka Sisygambis wraz z synową Statejrą I oraz dwiema kilkuletnimi wnuczkami – Statejrą II i Drypetis.
Macedończycy rabowali i mordowali, przed namiotem królewskim postawili jednak ścisłą wartę, ogłaszając, że ten łup wojenny należy wyłącznie do króla i ktokolwiek zbliży się do namiotu lub jego mieszkanek, poniesie śmierć. Tymczasem Aleksander wrócił do obozu dopiero w nocy, po nieudanym pościgu za Dariuszem. Usłyszawszy dochodzący z namiotu Dariusza płacz kobiet, domyślił się, że opłakują one śmierć ojca, męża i syna. Natychmiast wysłał tam znającego język perski członka swej straży przybocznej Leonnatosa, aby poinformował je, że Dariusz przeżył.
Sam król spotkał się z kobietami dopiero następnego dnia, oczywiście z nieodłącznym Hefajstionem u boku. Mężczyźni weszli do namiotu ubrani w identyczne, skromne, białe tuniki. Wyższy od Aleksandra i uderzająco przystojny Hefajstion prezentował się bardziej imponująco, co doprowadziło Sisygambis do błędnego przekonania, że to właśnie on jest królem. To przed nim padła na twarz, błagając o darowanie życia synowej i wnuczkom. Jej czyn wywołał konsternację wśród obecnych, a u samej Sisygambis – gdy tylko zauważyła swoją pomyłkę – prawdziwe przerażenie. Na perskim dworze za taką obrazę majestatu królewskiego wyrok śmierci był niemal gwarantowany. Na szczęście Aleksander obrócił sytuację w żart, przy okazji mimowolnie pozostawiając historykom świadectwo, jak wielką rolę w jego życiu odgrywał Hefajstion. „Nie pomyliłaś się, matko. On też jest Aleksandrem” – miał powiedzieć.
Zapewnił kobiety, że nie tylko pozostaną przy życiu, lecz także będą nadal traktowane z honorami należnymi ich pochodzeniu. Mogły także zachować swój majątek i służbę. Król przyrzekł też w odpowiednim czasie zatroszczyć się o godne zamążpójście Statejry II i Drypetis.
Słowa dotrzymał. Udając się na dalsze podboje, pozostawił królewską rodzinę w pałacu w Suzie, gdzie miała zapewnione wszelkie wygody, a także nauczycieli greki. Swoisty spór o naukę dziewczynek musiał stoczyć z ich babką. Sisygambis nie mieściło się w głowie, żeby kobiety miały przyswajać jakąkolwiek naukę, ale pełna wdzięczności dla Aleksandra nie chciała mu się sprzeciwiać. Nie zdawała sobie wówczas sprawy, że to element planu Aleksandra, aby w przyszłości pojąć jedną z córek Dariusza za żonę. Jeszcze bardziej król zszokował Persjankę, gdy przyniósł jej materiał na suknię. W przeciwieństwie bowiem do Grecji w Persji szyciem zajmowały się wyłącznie niewolnice. Gdy Macedończyk zdał sobie sprawę z nietaktu, jaki popełnił, przeprosił wzburzoną seniorkę, wyjaśniając, że nie był świadomy kulturowych różnic na tym polu. Zapewniał, że jego matce i siostrze Kleopatrze szycie sprawiało zawsze dużo radości. Sisygambis wybaczyła.
Do dzisiaj sposób, w jaki Aleksander potraktował bliskich śmiertelnego wroga, budzi podziw i szacunek. W świecie pełnym okrucieństw takie zachowanie zdecydowanie odbiegało od przyjętych kanonów. Niektórzy badacze zwracają jednak uwagę na możliwe pragmatyczne motywy Macedończyka: chciał zachować rodzinę Dariusza przy życiu, aby w razie ewentualnych negocjacji z przeciwnikiem mieć w ręku kartę przetargową. Dariusz niejednokrotnie zresztą apelował o uwolnienie swojej rodziny, jednak Aleksander zawsze odmawiał. W konsekwencji branki pozostały w jego rękach do końca wojny. To on uroczyście i z honorami pochował żonę Dariusza, gdy ta zmarła nagle w 332 r. p.n.e.
Obrońca kobiet
Okrucieństwo nie było Aleksandrowi zupełnie obce. Po zdobyciu obleganego od miesięcy Tyru wszystkich mężczyzn z tego miasta rozkazał ukrzyżować wzdłuż wybrzeża, aby pasażerowie przepływających statków z daleka widzieli, że nie warto mu się sprzeciwiać. Po ujarzmieniu niepokornych Teb mieszkańców sprzedał w niewolę. Eunucha Batisa, dowódcę wojsk broniących Gazy, kazał przywiązać do powozu i ciągnąć po ulicach – jak Achilles ciągnął za rydwanem zwłoki Hektora. Batis jeszcze żył.
Surowy rygor nie odpowiadał żołnierzom. Aleksander tłumaczył podwładnym, że zakaz bezmyślnych mordów, gwałtów, rabunków i nieuzasadnionego niszczenia miast wroga ma służyć ćwiczeniu panowania nad sobą, które w jego mniemaniu znaczyło więcej niż panowanie nad nieprzyjacielem
Niewykluczone, że to głęboki szacunek, jaki żywił do Olimpias i Sisygambis, sprawił, iż z reguły nie tolerował przemocy wobec kobiet. Gdy dowiedział się o zgwałceniu żon perskich najemników przez macedońskich żołnierzy, rozkazał stracić winowajców. Tendencję do stawania w obronie słabszych, nawet przeciwko własnym żołnierzom, wykazywał od początków swego panowania. Podczas tłumienia buntu w Tebach miejscowa arystokratka Timokleja została napadnięta przez żołnierza Aleksandra, który zgwałcił ją, a następnie przystąpił do plądrowania domu. Gdy pochylał się nad studnią w poszukiwaniu ukrytych kosztowności, kobieta wepchnęła go do środka, a potem zrzuciła mu na głowę ciężki kamień. Została pojmana. Aleksandrowi zaimponowała jednak postawa kobiety, która stała przed nim, nie okazując strachu, w dodatku z pasją broniąc się i powołując na brata Teagenesa, który poległ walcząc u boku Aleksandra pod Cheroneją. Władca uwolnił Timokleję, jednocześnie przestrzegając swoich żołnierzy, aby „pilnie baczyli, by podobna zniewaga nigdy już nie została wyrządzona tak znakomitemu domowi”.
Surowy rygor nie odpowiadał żołnierzom. Aleksander tłumaczył podwładnym, że zakaz bezmyślnych mordów, gwałtów, rabunków i nieuzasadnionego niszczenia miast wroga ma służyć ćwiczeniu panowania nad sobą, które w jego mniemaniu znaczyło więcej niż panowanie nad nieprzyjacielem. Ten argument jednak nie do końca ich przekonywał. Władca wyczuwał emocje wojska i zdawał sobie sprawę, że stąpa po cienkim lodzie. W obawie przed narastającym buntem postanowił raz poluzować swoje żelazne zasady i wydać na pastwę armii Persepolis, stolicę Persji.
Zwodnicza hetera
Podczas suto zakrapianej uczty w najbogatszym mieście pod słońce piękna hetera Thais, kochanka generała Ptolemeusza, przypomniała królowi, że na pomszczenie czeka nadal spalenie 150 lat wcześniej przez Persów greckich świątyń. Biesiadnicy z pochodniami w rękach ruszyli podpalać drewniane konstrukcje misternego pałacu. Na próżno stary generał Parmenion usiłował przekonać Aleksandra, że popełnia wielki błąd, niszcząc zdobyte dobro, które należy już przecież do niego. Gdy kilkusetletni, będący arcydziełem starożytnej architektury pałac obrócił się w popiół, pochłonięci dziełem niszczenia Macedończycy wybiegli na ulice, podpalając pozostałe budynki i mordując mieszkańców.
Decyzja o spaleniu bogatego Persepolis, jako bardzo nietypowa dla z reguły kalkulującego Aleksandra, budziła zawsze zdumienie badaczy. Niektóre źródła podają, że tuż przed zdobyciem stolicy władca natknął się na grupę jeńców, która uciekła z perskiej niewoli. Widok straszliwie okaleczonych, pozbawionych rąk lub oczu jeńców miał rozpalić gniew króla i dodatkowo pobudzić go do zemsty na Persach. Jakkolwiek było, po latach Aleksander żałował swojej impulsywności, zwłaszcza gdy podczas odwrotu z Indii nie mógł się już zatrzymać w wygodnym pałacu w Persepolis i musiał obozować na pobliskiej pustyni.
Żony i rywalki
Przez lata wierny Hefajstion nie odstępował go na krok, a w 330 r. p.n.e. Aleksander zyskał kolejnego towarzysza w postaci urodziwego eunucha Bagoasa, który był wcześniej kochankiem Dariusza. Po śmierci monarchy perski generał Nabarzenes, chcąc ułożyć sobie dobre stosunki z nowym władcą, podarował Bagoasa Aleksandrowi. Nadal jednak u boku Aleksandra nie było kobiety, która mogłaby dać mu dziedzica tronu, a nie stronił on przecież od udziału w śmiertelnie niebezpiecznych bitwach i wyczerpujących kampaniach wojennych. Po kolejnym zwycięstwie, jakim było podporządkowanie sobie baktryjskiego księcia Oksyartesa w 327 r. p.n.e., postanowił zmienić ten stan rzeczy, żeniąc się z jego córką Roksaną.
Plutarch opisywał: „Wynikał on [stosunek Aleksandra do Roksany] wprawdzie z miłości do niej, ale równocześnie doskonale odpowiadał jego bieżącej polityce. Bo przez to jego małżeństwo z nią Persowie nabrali bardzo dużo zaufania do niego i nadzwyczajnie zaczęli go szanować za to, że okazał tutaj tak wielką uczciwość i nie chciał nielegalnych stosunków nawet z tą kobietą, jedyną, której urokowi oprzeć się nie zdołał’’. Pisarz nie omieszkał odnotować, że związek, który ucieszył Persów, wywołał prawdziwą wściekłość wśród towarzyszy broni Aleksandra. Nie chcieli oni cudzoziemskiej, pochodzącej z barbarzyńskiego plemienia królowej. Aleksander był już jednak wówczas tak przekonany o swoim boskim statusie i niezniszczalności, że zupełnie nie przejmował się krytyką otoczenia.
Bardzo szybko również przestał interesować się emocjami młodej, rzekomo kochanej żony, której ognisty temperament i skłonność do wybuchów zazdrości ujawniły się tuż po ślubie. Pomimo jej otwartego sprzeciwu, w 324 r. p.n.e. Aleksander postanowił poślubić kolejną kobietę – Statejrę, córkę Dariusza, która w międzyczasie osiągnęła wiek zezwalający na zamążpójście. Aleksander nie zamierzał jednak poprzestać na zwykłym ślubie. Kierując się ideą „wymieszania” narodów greckiego i perskiego, co w jego opinii miało zagwarantować pokój i jedność olbrzymiego królestwa, zarządził, aby wraz z nim na ślubnym kobiercu stanęło ponad 90 macedońskich dostojników żeniących się z perskimi arystokratkami. On sam, oprócz Statejry, poślubił wówczas Parysatis, córkę poprzednika Dariusza – Artakserksesa III. Kierując się pragnieniem, aby jego dzieci i dzieci Hefajstiona były blisko spokrewnione, dał przyjacielowi za żonę Drypetis, siostrę Statejry. Wspólne wesele trwało ponad pięć dni, a bezradna, zrozpaczona Roksana autentycznie się bała – przez kilka lat małżeństwa nie dała królowi potomka, a swą jedyną ciążę poroniła. Wiedziała, że jeśli któraś z wysoko urodzonych rywalek powije syna, to ona może zostać oddalona z dworu.
Zanim jednak mogły ziścić się jej najgorsze obawy lub marzenia, doszło do tragedii. Jesienią 324 r. p.n.e. młody i będący okazem zdrowia Hefajstion zachorował i szybko zmarł. Aleksander szalał z rozpaczy. Nie pomogło ukrzyżowanie lekarza, zburzenie świątyni Asklepiosa, boga medycyny, ogłoszenie zmarłego kochanka herosem po konsultacji z wyrocznią, ścięcie włosów (oraz ogonów wszystkich królewskich koni). Pogrążony w żałobie władca coraz częściej sprawiał wrażenie nie tylko niezrównoważonego i coraz bardziej podupadał na zdrowiu. Chcąc zagłuszyć ból, zaczął się upijać praktycznie codziennie, całe noce spędzając na ucztach, a dnie przesypiając.
Taki styl życia musiał doprowadzić do katastrofy. W czerwcu 323 r. p.n.e., po wypiciu sześciolitrowego pucharu Heraklesa i wzniesieniu toastu za następną wojnę, król z potwornym krzykiem upadł na posadzkę, „jakby przeszyła go włócznia’’. Natychmiast położono go do łoża, z którego już nie wstał. Zmarł po 12 dniach agonii w wieku 33 lat.
Ciężarna Roksana nie traciła czasu na żałobę po mężu. Natychmiast zorganizowała skrytobójców, którzy zamordowali również ciężarną Statejrę, a także Parysatis oraz na wszelki wypadek Drypetis, chociaż ta nie była żoną Aleksandra. 13 lat później od trucizny podanej przez Kassandra, jednego z generałów Aleksandra, zmarli również Roksana i jej syn Aleksander IV. Olimpias zginęła ukamienowana przez krewnych swoich ofiar. Generałowie Aleksandra pochłonięci byli własną walką o podział władzy i łupów.
Wydaje się, że tylko jedna osoba szczerze cierpiała po odejściu Macedończyka, nie myśląc ani przez chwilę o tym, co sama może zyskać na tej śmierci. 80-letnia królowa Sisygambis, otrzymawszy żałobną wieść, zamknęła się w swojej komnacie i odmówiła przyjmowania pokarmu. Straciła przed laty jednego syna, który porzucił ją podczas bitwy na pastwę wroga i któremu nigdy tego nie wybaczyła. Teraz nie mogła przeżyć śmierci drugiego syna i wkrótce podążyła za nim. Paradoksalnie nie jest wykluczone, że to właśnie pokonana przez Aleksandra władczyni była kobietą, która kochała go najbardziej. ©Ⓟ