Pojawiają się postulaty, aby Rada Polityki Pieniężnej (RPP) osłabiła złotego poprzez obniżenie stóp. Niemniej kurs walutowy jest tak naprawdę jedynie skutkiem ubocznym decyzji monetarnych (choć odgrywa też ważną rolę w hamowaniu inflacji). Droga waluta krajowa obniża ceny importowanych dóbr (np. paliw). Z kolei słaba złotówka oznacza wyższe ceny importu, co może się przełożyć na większą inflację, a w konsekwencji wymusić podwyżkę stóp procentowych.

We wrześniu 2023 r., po nieoczekiwanej dużej obniżce stóp (o 0,75 pkt proc.) przy wysokiej inflacji, doszło do nagłego osłabienia złotówki. Może niektórzy eksporterzy osiągnęli wówczas większe marże, ale byli też importerzy, którzy akurat kupowali euro czy dolara, aby spłacić kredyt albo zobowiązania wobec zagranicznych dostawców. Co więcej, wielu eksporterów jest jednocześnie importerami. Kurs walutowy nie może więc być zależny od krótkoterminowych czynników ani interesu wąskiej grupy podmiotów.

Ruchoma wartość waluty

Łatwiej osłabić wartość waluty poprzez błędy w polityce gospodarczej niż umocnić ją wbrew fundamentom ekonomicznym. Pokazuje to podejście banku centralnego Turcji, które polegało na obniżaniu stóp procentowych przy rosnącej inflacji. Efekt był taki, że w ciągu kilku lat lira turecka straciła ok. 90 proc. swojej wartości wobec euro i dolara, co przyczyniło się do zubożenia społeczeństwa. Ostatecznie po zmianach na stanowisku szefa banku centralnego zrezygnowano z nieortodoksyjnego podejścia i drastycznie podwyższono stopy procentowe. Inflacja zmalała, ale lira nadal słabnie. Jednego z bardziej skrajnych przykładów manipulacji dostarcza Wenezuela. W obliczu osłabienia boliwara i kurczących się rezerw walutowych władze w Caracas wprowadziły kilka sztucznie ustalonych poziomów kursów walutowych, aby utrzymać możliwość zakupu towarów importowanych.

Duże wahania kursów nie dotyczą tylko tzw. gospodarek wschodzących. Kiedy spekulanci przypuścili atak na przewartościowanego funta brytyjskiego w 1992 r., Bank Anglii nie zdołał obronić jego wartości nawet przy międzynarodowym wsparciu. 30 lat później rząd Liz Truss w wyniku forsowania błędnej polityki fiskalnej również doprowadził do silnej wyprzedaży funta. Skutki tych działań były trwalsze niż gabinet Truss.

Według banku rozrachunków międzynarodowych dzienne obroty na rynku walutowym w 2022 r. sięgnęły 7,5 bln dol. Dla porównania – w tym samym roku PKB Polski wyniósł ok. 0,7 bln dol. Trudno jest więc manipulować tak ogromnym rynkiem, nawet dużym gospodarkom. W 2022 r. Japonia wydała kilkadziesiąt miliardów dolarów na umocnienie jena. Skutki tych działań były początkowo ograniczone, ale dzięki odwróceniu nastrojów inwestorów udało się zmniejszyć wartość jena do dolara z ok. 150 do 130. Działania wbrew warunkom na rynku i fundamentom ekonomicznym są z reguły nieskuteczne. Dowodzi tego przykład Turcji, która wydała wiele miliardów dolarów na umocnienie swojej waluty w latach 2019–2020, a mimo to nie osiągnęła oczekiwanych efektów.

Wielu Polaków pamięta zapewne, jak w 2011 r. zamrożono kurs euro do franka na poziomie nie niższym niż 1,20. Przyczyniły się do tej decyzji apele głównych grup szwajcarskich eksporterów obawiających się o opłacalność swoich biznesów. Szwajcarski Bank Narodowy mógł „drukować” franka w nieograniczonej ilości, a więc nie musiał wydawać swoich rezerw walutowych. Mimo tej pozornej łatwości w 2015 r. nagle zrezygnowano z utrzymywania ustalonego kursu EUR/CHF, a w konsekwencji spadł on do poziomu ok. 0,85 (obecnie relacja franka do euro wynosi ok. 0,95 i eksporterzy nie są zadowoleni).

Porozumienie z Mar-a-Lago

Ostatnio pojawiają się pogłoski o możliwym „porozumieniu z Mar-a-Lago”. Administracja amerykańska podobno rozważa układ z innymi liderami gospodarczymi mający na celu osłabienie dolara (piszemy o tym również na ostatniej stronie – red.). Donald Trump wielokrotnie mówił, że chciałby w ten sposób wzmocnić konkurencyjność eksportu USA, a jednocześnie obniżyć skłonność do importu. Tyle że to jest jeden z elementów złożonej układanki. Wartość waluty i chęć jej używania są ze sobą powiązane. Dolar cieszy się dużym zaufaniem, które napędza popyt i podnosi jego cenę. Mowa nie tylko o handlu, lecz także o największym na świecie rynku kapitałowym czy o zadłużeniu. Osłabienie amerykańskiej waluty zmniejszyłoby wartość zainwestowanych środków i przyniosłoby straty zagranicznym posiadaczom obligacji USA, a tym samym zniechęciłoby ich do pożyczania pieniędzy rządowi federalnemu w przyszłości.

„Porozumienie z Mar-a-Lago” nie byłoby pierwszym międzynarodowym układem walutowym. We wrześniu 1985 r. w nowojorskim Plaza Hotel pięć przodujących gospodarczo państw (USA, Francja, RFN, Japonia i Wielka Brytania) podpisało umowę mającą doprowadzić do obniżenia wartości dolara wobec innych czołowych walut, a w efekcie wsparcia konkurencyjności Ameryki. Porozumienie z Plaza zastąpiło w 1987 r. porozumienie z Louvre, w którym stwierdzono, że dolar już się wystarczająco osłabił i należy powstrzymać jego dalszą deprecjację, szczególnie w stosunku do jena (porozumienie z 1985 r. uznaje się za jedną z przyczyn późniejszych problemów ekonomicznych Japonii). Biorąc pod uwagę determinację administracji Trumpa, by poprawić pozycję USA w handlu międzynarodowym, pewnych działań w zakresie osłabienia waluty można się spodziewać (nawet jeśli nie przybiorą one drastycznej formy). Jeśli gospodarka amerykańska zmniejszy swoją aktywność na skutek ceł i pogorszenia sytuacji na rynku pracy, to straci na atrakcyjności w oczach inwestorów. Spadek produkcji i konsumpcji może się zaś przełożyć na obniżki stóp procentowych, a konsekwencją będzie deprecjacja dolara.

Administracja prezydenta Trumpa ma w zwyczaju oskarżać inne kraje o zaniżanie wartości własnej waluty dla osiągnięcia przewagi w handlu zagranicznym. Tym właśnie tłumaczy plany nałożenia ceł na towary z Kanady po 2 kwietnia. Chyba lepiej nie dolewać oliwy do ognia propozycjami osłabienia polskiej waluty.

Często słyszymy o tym, że w ostatnim czasie złoty się umocnił. Problem w tym, że dana waluta zmienia swoją wartość w różnym stopniu w relacji do różnych walut. Pewnym rozwiązaniem tego dylematu jest sięgnięcie po efektywny kurs walutowy, który prezentuje wartość np. złotego w stosunku do koszyka walut głównych partnerów handlowych. Wówczas można mówić o ogólnym trendzie umocnienia się lub osłabienia waluty. O silniejszym złotym decyduje obecnie to, że stopy procentowe w Polsce są wyższe niż w strefie euro czy w USA. Jednak nie jest to jedyny czynnik. Kolejny to zależność jednego kursu walutowego od innych. Gdy nastroje w gospodarce światowej się poprawiają, euro umacnia się wobec do dolara, a jednocześnie złoty w relacji do euro. I odwrotnie. To oznacza, że rola krajowych władz monetarnych może być ograniczona.

Najważniejsze, by nie poddawać się krótkoterminowym zmianom i nie robić z nich zagadnienia politycznego. Polska posiada rezerwy walutowe na sensownym poziomie po to, aby ograniczać ryzyka związane z nadmiernymi wahaniami kursu walutowego. Nie należy ich wykorzystywać do manipulacji. Szczególnie że Polska jest gospodarką średniej wielkości i jako kraj przyfrontowy ciągle buduje zaufanie inwestorów. Początek wojny handlowej tylko zwiększa ryzyko dla gospodarki światowej – a zarazem dla wartości złotego. ©Ⓟ

Autor jest profesorem Uniwersytetu Ekonomicznego we Wrocławiu