Dziennikarskie śledztwo ujawniło, że łotewska europosłanka Tatjana Ždanoka jest na liście płac rosyjskich specsłużb.

Lider zawsze powinien być gotowy do podejmowania decyzji i odpowiadania za nie – mówiła europosłanka Tatjana Ždanoka w rozmowie opublikowanej na stronie własnej partii, Rosyjskiego Związku Łotwy (LKS), w 2004 r. Jak ujawniło dziennikarskie śledztwo, Ždanoka, czołowa promotorka kremlowskiej propagandy w Parlamencie Europejskim, w tym czasie była już współpracowniczką rosyjskiej Federalnej Służby Bezpieczeństwa (FSB).

Bombę odpalili 29 stycznia dziennikarze agencji Delfi Estonia, łotewskiej „Re:Baltiki”, rosyjskiego „The Insidera” i szwedzkiego „Expressen”. Choć w zasadzie było to najmniejsze zaskoczenie świata.

W pierwszym odcinku reporterskiego śledztwa o tym, jak FSB werbuje europejskich polityków (w kolejnej części opisano wpływy rosyjskich służb w Alternatywie dla Niemiec), zarzucono Ždanoce, że była prowadzona przez rosyjskich oficerów co najmniej od 2004 r., choć faktyczny werbunek mógł mieć miejsce jeszcze w czasach radzieckich.

Pierwszym oficerem prowadzącym, jakiego udało się znaleźć, był Dmitrij Gładiej z Petersburga, który obecnie jest już bezpieczniackim emerytem. Oficjalnie Gładiej występował jako szef Międzynarodowego Instytutu Monitoringu Rozwoju Demokracji Międzyparlamentarnego Zgromadzenia Państw Uczestników Wspólnoty Niepodległych Państw.

To częsty motyw w życiorysach zachodnich fanów Władimira Putina. Instytucje zajmujące się analizowaniem polityki wewnętrznej i obserwowaniem wyborów pozwalają uzasadnić przelewy i wyjazdy w jednym czasie do Rosji i państw z nią sprzymierzonych polityków i aktywistów z różnych krajów Europy. Ždanoka obserwowała m.in. przeprowadzone pod lufami rosyjskich karabinów pseudoreferendum poprzedzające aneksję Krymu (jak mówiła portalowi Baltnews, „z pewnym polskim kolegą wzięła na siebie Symferopol i Bachczysaraj”) oraz wybory w Rosji w 2018 r., po których stwierdziła, że nieprawidłowości było „bardzo mało”. Informacje na temat jej współpracy z Gładiejem i kolejnymi kuratorami pochodzą ze zhakowanego konta pocztowego eurodeputowanej. 3 października 2005 r. kobieta wysłała Gładiejowi robocze wersje komunikatów, które miały zostać ogłoszone na międzynarodowej konferencji w Tallinnie i Narwie, organizowanej przez europarlamentarną frakcję Zieloni/Wolny Sojusz Europejski (G/EFA).

W tym samym roku Estońska Policja Bezpieczeństwa (KaPo), służba specjalna niewielka, ale znana z sukcesów na odcinku rosyjskim, zarzuciła Rosyjskiemu Sojuszowi Europejskiemu (LKS jest jego częścią), że jest w rzeczywistości sterowaną z Petersburga przykrywką dla FSB. Od tego czasu minęło 19 lat, przez które Ždanoka swobodnie kontynuowała działalność, oficjalnie reprezentując rosyjską mniejszość na Łotwie. Zapytana przez międzynarodowy zespół dziennikarski, nie wyparła się związków z Gładiejem. – Kilka razy spotykałam się z Dmitrijem i jego żoną w Leningradzie, gdzie mieszkali. Oni kilka razy przyjeżdżali do Rygi. Potem, kiedy ich córka wyszła za mąż za Łotysza, przyjeżdżali do Rygi regularnie – tłumaczyła, dodając, że sama reprezentowała PE na konferencjach organizowanych przez Gładieja w Petersburgu. – Mogę zaświadczyć, że z tych, z którymi siedziałam przy jednym stole, tylko o Władimirze Putinie i Siergieju Naryszkinie wiedziałam na pewno, że to współpracownicy FSB Rosji – dodawała.

Dwoje najgroźniejszych

Inna sprawa, że co do Ždanoki i tak nikt nie miał złudzeń. W sierpniu 2014 r., co ujawnił kilka miesięcy później „The Insider” na podstawie analizy wykradzionych e-maili Gieorgija Gawrisza, ultrakonserwatywnego działacza z otoczenia rosyjskiego filozofa Aleksandra Dugina, pojawiła się w okupowanej Jałcie na konferencji „Rosja, Ukraina, Noworosja: problemy i wyzwania globalne”. Wśród występujących byli sam Dugin, z Polski przyjechał Mateusz Piskorski, były poseł Samoobrony oraz lider niezarejestrowanej partii Zmiana, oskarżony potem o szpiegostwo na rzecz Chin i Rosji, oraz kilku pomniejszych aktywistów, zaś np. z Włoch – wódz neofaszystowskiej Nowej Siły Roberto Fiore (ciekawe przez wzgląd na antyfaszystowskie deklaracje Ždanoki). Zaproszenie dostał też europoseł Kongresu Nowej Prawicy Janusz Korwin-Mikke, lecz odmówił (pojedzie na Krym rok później), bo – jak przekonywał „Rzeczpospolitą” – „nie miał interesu tam być, bo nie było nikogo z rosyjskich partii prawicowych”. Na miejscu był kwiat donieckich watażków – Igor Girkin vel Striełkow, który rozpoczął wojnę o Donbas od zajęcia Słowiańska, a wtedy był ministrem obrony samozwańczej Donieckiej Republiki Ludowej, oraz jego nominalny szef, premier DRL, a na co dzień rosyjski politolog Aleksandr Borodaj. Wreszcie ówczesny doradca Putina Siergiej Głazjew.

W 2016 r. europosłanka stała się negatywną bohaterką filmu „Putins geheimes Netzwerk. Wie Russland den Westen spaltet” (Tajna sieć Putina. Jak Rosja rozbija Zachód) zrealizowanego przez niemiecki kanał ZDF. Dokument zrównywał Ždanokę z takimi sponsorami środowisk prorosyjskich jak szef forum Dialog Cywilizacji Władimir Jakunin i oligarcha Konstantin Małofiejew. Ten ostatni w 2014 r. finansował sterowaną przez Rosję rebelię w Zagłębiu Donieckim, a później wspierał integrację europejskiej skrajnej prawicy. ZDF dowiódł, że Ždanoka na niektóre inicjatywy dostawała pieniądze od kremlowskiej fundacji Russkij Mir (Rosyjski świat) której patronował Jakunin. Niemieccy dziennikarze pokazali, jak w 2009 r., podczas spotkania wyborczego Ždanoki z weteranami II wojny światowej były rozdawane prezenty w postaci 3 tys. rubli (300 zł po ówczesnym kursie). ZDF podejrzewał, że pieniądze przywiózł z Rosji dyplomata Gieorgij Muradow, obecny wicepremier okupacyjnej administracji Krymu.

Po inwazji na Ukrainę Żdanoka zagłosowała przeciwko rezolucji potępiającej Moskwę, a 11 marca 2022 r. wzięła udział w prorosyjskiej manifestacji przed przedstawicielstwem UE w Rydze

W 2022 r. dyrektor łotewskiego Biura Ochrony Konstytucji Egils Zviedris określił na łamach Latvijas Radijo Ždanokę mianem jednego z dwojga najgroźniejszych rosyjskich agentów wpływu w kraju. – Prawo nie definiuje pojęcia agent wpływu, ale mówimy o tych obywatelach Łotwy, którzy swoją działalnością nie tylko pomagają rozpowszechniać rosyjską narrację, ale i w jakimś stopniu ją współtworzą – mówił. – Ta dwójka w sposób konsekwentny i świadomy naraża w pewien sposób interesy związane z bezpieczeństwem narodowym – dodawał. Obok Ždanoki Zviedris wymienił Aleksandrsa Gapoņenkę, syna radzieckiego oficera, działacza mniejszości rosyjskiej i członka LKS. Aleksandrs Gapoņenko głosił poglądy jeszcze radykalniejsze niż Ždanoka; podejrzewał np. Amerykanów o zamiar przeprowadzenia na Łotwie czystki etnicznej wymierzonej w Rosjan. W 2020 r. został skazany na rok w zawieszeniu za wzniecanie nienawiści.

Ujawnione teraz e-maile Ždanoki i Gładieja nie zawierają wielu konkretów. Z kontekstu wynika, że o szczegółach rozmawiali podczas spotkań w różnych miejscach Europy. W wiadomości z 2007 r. polityczka przeprasza Rosjanina, że „nie zdążyła wysłać ze Strasburga obiecanej informacji”. „Miałam mnóstwo pracy we wtorek i w środę z zaproszeniami i inną robotą wokół Forum, zaś w czwartek od razu po głosowaniu pojechałam do Frankfurtu, żeby zdążyć wieczorem do domu, a w piątek polecieć na Krym”. Kobieta pisze, że „z tego, co udało się zrobić”, omówiono organizację wysłuchania w PE w sprawie „działań estońskich władz przeciw uczestnikom protestów w Tallinnie” i „trzydniowego obozu, gdzie spotkali się przedstawiciele Łotewskiego Komitetu Antyfaszystowskiego i organizacji Straż Nocna z Estonii”. Z kolei w e-mailu z 2010 r. Ždanoka poprosiła Gładieja, żeby wysłał jej 6 tys. dol. na sfinansowanie obchodów Dnia Zwycięstwa 9 maja. Gładiej prowadził europosłankę do 2013 r., gdy zastąpił go Siergiej Krasin, również oficer z Petersburga.

Ždanoka pomagała też rosyjskim czekistom w podróżach po Europie. W 2014 r. polityczka poprosiła ambasadę Belgii w Moskwie o wydanie schengeńskiej wizy Artiomowi Kuriejewowi, który zamierzał odwiedzić Parlament Europejski. Kuriejew nie jest postacią anonimową dzięki wyrokowi estońskiego sądu z 2022 r., który uznał Rosjanina za oficera prowadzącego Sergeia Seredenki, prorosyjskiego działacza organizacji Nieśmiertelny Pułk. Szef KaPo Arnold Sinisalu mówił wtedy, że Seredenko pomagał rosyjskim służbom w przygotowywaniu dostosowanych do lokalnego kontekstu tez promujących narrację Kremla. Sąd skazał go za to na pięć i pół roku więzienia. Uzasadnienie sądu w Tallinnie, opisujące cele działalności Seredenki, mogłoby równie dobrze opisywać publicznie głoszone poglądy Ždanoki. „Rosja stosuje narrację opisującą Estonię i inne państwa bałtyckie w negatywnym świetle, ukazując je jako zacofane, nazistowskie, faszystowskie i szkodliwe. Gdyby narracja o dyskryminacyjnej polityce Estonii jako rusofobicznego państwa, które prześladuje osoby rosyjskojęzyczne, była powtarzana wystarczająco często, mogłaby w przyszłości dać formalne podstawy dla tak zwanej samoobrony rodaków. Rosyjska inwazja na Ukrainę opierała się na takim pretekście” – czytamy w dokumencie cytowanym przez publiczną telewizję ERR.

Pomoc w zdobyciu wizy przez Kuriejewa to niejedyny przypadek, gdy Ždanoka wykorzystała status europosłanki, by wesprzeć politycznych sojuszników przed urzędami innych państw europejskich. W 2017 r. złożyła poręczenie za przebywającego wówczas w areszcie Mateusza Piskorskiego. Dokument opublikował kremlowski Sputnik Polska. Rosjanie zlikwidowali ten serwis w trakcie inwazji na Ukrainę, ale skan poręczenia zachował Marcin Rey, tropiciel rosyjskiej piątej kolumny w Polsce. Obok Ždanoki podobny dokument złożył wybrany z list Kukiz’15 poseł niezrzeszony Janusz Sanocki. „Piskorski jawnie opowiadał się za opcją rosyjską, co w gruncie rzeczy dyskwalifikowałoby go jako rosyjskiego szpiega. Rosyjski szpieg zgodnie z zasadą «maskirowki» powinien raczej publicznie występować z zajadle antyrosyjskimi deklaracjami, słowo «putin» wypowiadać z charakterystycznym grymasem obrzydzenia (i, ma się rozumieć, małą literą), a nazwę «Rosja» jak najczęściej łączyć ze słowem «agresja»” – dowodził Sanocki w cytowanym przez polskojęzyczny Sputnik dokumencie. Piskorski, zatrzymany przez Agencję Bezpieczeństwa Wewnętrznego w 2016 r., wyszedł z aresztu w 2019 r. po złożeniu poręczenia majątkowego. Jego proces trwa do dziś.

Rusofobia i hungarofobia

Ždanoka w Parlamencie Europejskim zawsze występowała zgodnie z narracją rosyjską, nie tylko w ramach walki o prawa rosyjskojęzycznych mieszkańców państw bałtyckich. Choć sama reprezentowała lewicową frakcję G/EFA, w 2019 r. głosowała np. przeciwko rezolucji wskazującej na podejrzenia dotyczące angażowania się Kremla po stronie skrajnie prawicowych partii w Europie Zachodniej i zwolenników wyjścia Wielkiej Brytanii z UE. Uzasadniała kolejne rosyjskie agresje, od Gruzji po Ukrainę. – Krym odszedł, sprawa zamknięta – komentowała nielegalną aneksję w rozmowie z portalem Baltnews. Głosowała po linii Kremla nawet w sprawach niemających niczego wspólnego z Łotwą. Sprzeciwiała się potępieniu prezydenta Nikaragui Daniela Ortegi, sojusznika Moskwy, za notoryczne łamanie praw człowieka. Wspierała za to baskijskich i katalońskich separatystów. Odżegnywała się od wyrazów solidarności wobec wtrąconego do łagru rosyjskiego opozycjonisty Aleksieja Nawalnego.

Wbrew wielu kolegom z frakcji Ždanoka stała też po stronie rządu PiS w jego konflikcie z Komisją Europejską o praworządność. Choć było to specyficzne wsparcie, bo wychodziła przy tym z założenia, że problemem nie jest krytyka polskiego rządu, lecz brak krytyki przez Brukselę rządu łotewskiego. – Niestety mamy do czynienia z polityką podwójnych standardów, więc krytyka tych, którzy naruszają zasady, jest wybiórcza. Wiele zależy od tego, kto za kim stoi i kogo popiera – mówiła Baltnewsowi. Frakcja G/EFA długo nie miała nic przeciwko jej poglądom. Miarka się przebrała, gdy Ždanoka po rozpoczęciu rosyjskiej inwazji na Ukrainę zagłosowała przeciwko rezolucji potępiającej Moskwę, a 11 marca 2022 r. wzięła udział w prorosyjskiej manifestacji przed przedstawicielstwem UE w Rydze. „Ta fundamentalna różnica zdań sprawia, że utrzymanie trwającej od dawna współpracy z nią jest niemożliwe” – oświadczyła frakcja G/EFA, jednocześnie jednak kurtuazyjnie dziękując Ždanoce za lata współdziałania.

– Zawsze, gdy rozmawiałam z kierownikami frakcji Zielonych, pytałam, co u nich robi ta prorosyjska kobieta, która popierała aneksję Krymu, wojnę w Syrii i rosyjską agresję na Ukrainę – narzekała łotewska europosłanka Sandra Kalniete. W lutym 2023 r. opozycyjna rosyjska „Nowaja gazieta Jewropa” podliczyła, jak zachowywali się europosłowie podczas głosowań nad rezolucjami uznanymi za antyputinowskie. Ždanoka zajęła pierwsze miejsce w rankingu „proputinowskich deputowanych”. Spośród 22 takich rezolucji nie poparła 20. Dwie, za którymi głosowała, dotyczyły ochrony dzieci i zmian w europejskim budżecie. Rosyjscy dziennikarze przeanalizowali też partie najrzadziej wspierające antyputinowskie głosowania. Wynik jest dobrą ilustracją tego, że Kreml szuka zwolenników zarówno po lewej, jak i po prawej stronie sceny politycznej. Na pierwszym miejscu znalazła się Komunistyczna Partia Portugalii, na drugim – Komunistyczna Partia Grecji, a podium zamknęło francuskie Zgromadzenie Narodowe Marine Le Pen.

Ostatnia wypowiedź Ždanoki na forum europarlamentu przed publikacją obciążających ją materiałów także wpisała ją w narrację Kremla oraz – co ciekawe – premiera Węgier Viktora Orbána. Łotewska europosłanka zabrała głos w debacie na temat raportu o stanie przestrzegania praw fundamentalnych w Unii Europejskiej w latach 2022–2023. – Raport jest wybiórczy i stosuje się w nim podwójne standardy. Podam jeden przykład. Raport wymienia następujące formy nienawiści i dyskryminacji: antysemityzm, romofobia, islamofobia i rasizm. Jak długo potrwa, zanim uznamy zakorzenienie w UE takiego zjawiska jak rusofobia oraz mniej pojemnych, ale przybierających na sile form nienawiści w rodzaju hungarofobii? – pytała 17 stycznia. Dwa tygodnie później europarlament wszczął wewnętrzne postępowanie w sprawie oskarżeń o współpracę Ždanoki z FSB. Szefowa PE Roberta Metsola zapewniła, że traktuje sprawę „niezwykle poważnie”. Rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow nazwał sprawę Ždanoki „polowaniem na czarownice”.

Odchylenie liberalne

Tatjana Ždanoka urodziła się w Rydze w piątą rocznicę zakończenia II wojny światowej w rodzinie Żyda i Rosjanki. Brytyjski reporter Anatol Lieven napisał w 1993 r. w książce „The Baltic Revolution: Estonia, Latvia, Lithuania and the Path to Independence” (Bałtycka rewolucja. Estonia, Łotwa, Litwa i droga do niepodległości), że jej ojciec, oficer marynarki Arkādijs Hesins, pochodził z rodziny ryskich Żydów, a wielu jego krewnych zamordowali w 1941 r. łotewscy kolaboranci (co mogłoby częściowo tłumaczyć polityczne wybory córki). Matka, Tamara, nauczycielka matematyki, przyjechała do Rygi tuż po wojnie. Moskwa prowadziła wtedy zmasowaną akcję osiedleńczą – Rosjan przyciągały wysoki standard życia i przyjazny klimat. Gdyby Związek Radziecki przetrwał o kilka lat dłużej, Łotysze stanowiliby mniejszość we własnym kraju. Zgodnie ze spisem powszechnym z 1989 r. było ich 52 proc. To najgorszy wynik – jak to się określało w radzieckiej nowomowie – narodu tytularnego spośród ówczesnych republik radzieckich. Po odzyskaniu wolności władze w Rydze, obawiając się o lojalność mniejszości, wprowadziły zasadę, że obywatelstwo będą mogli uzyskać tylko ci, którzy zdadzą egzamin z łotewskiego, co dla wielu migrantów było barierą nie do pokonania. Walka o interesy tych ludzi stała się paliwem dla prorosyjskich ruchów i partii.

Zanim upadł ZSRR, pod panieńskim nazwiskiem Hesina, przyszła eurodeputowana studiowała w Rydze i Leningradzie, a także we francuskim Montpellier. W 1980 r. uzyskała tytuł kandydata nauk fizyczno-matematycznych (odpowiednik doktora). Do 1990 r. wykładała matematykę na Łotewskim Uniwersytecie Państwowym. W 1992 r., już za czasów niepodległej Łotwy, została doktorem matematyki (odpowiednik habilitacji). W latach 80. zdążyła wyjść za mąż i rozwieść się z Aleksandrsem Ždanoksem. Była członkinią Komunistycznej Partii Związku Radzieckiego, ale w 1988 r. wstąpiła też do Ludowego Frontu Łotwy (LTF), ruchu domagającego się demokratyzacji republiki. Gdy LTF uznał, że jego celem jest także wyjście Łotwy z ZSRR, ich ścieżki się rozeszły, a Ždanoka włączyła się w prace Międzynarodowego Frontu Pracujących Łotewskiej Socjalistycznej Republiki Radzieckiej (Interfront). Sama twierdzi, że uciekła z LTF przed „łotewskim szowinizmem”. Lieven pisze, że jej poglądy wpisały ją wówczas w krąg zwolenników późniejszego prezydenta Rosji Borysa Jelcyna, rywala Michaiła Gorbaczowa.

W 1989 r. została wybrana do ryskiej rady miejskiej, a w 1990 r. do parlamentu radzieckiej jeszcze Łotwy. W głosowaniu nad niepodległością nie wzięła udziału. Jak pisał tabloid „Rīgas Balss”, Interfront wkrótce wyrzucił ją ze swoich szeregów za odchylenie liberalne, ponieważ broniła idei wprowadzenia gospodarki rynkowej. W kolejnych wyborach nie mogła brać udziału, bo dopiero w 1996 r. udało jej się zdobyć łotewskie obywatelstwo, i to w następstwie korzystnego wyroku sądu, a nie zwykłą ścieżką. Rok później znów została stołeczną radną, ale w 1999 r. straciła mandat w następstwie lustracji jako członkini Komunistycznej Partii Łotwy po 1991 r. Łotwa zakazała kandydowania tym, którzy nie rzucili legitymacją po zorganizowanej przez twardogłowych komunistów próbie puczu. Wątpliwości finansowe wypływały już wtedy. Przed dwiema dekadami pisarz Anatolijs Gončarovs powiedział w wywiadzie cytowanym przez LTV i „Latvijas Avīze”, że Ždanoka dostała od ludzi związanych z władzami miasta Moskwa 800 tys. dol. na pomoc rosyjskojęzycznemu pismu „Panorama Łatwii”, ale do redakcji trafiło niecałe 100 tys. i gazeta upadła. Sprawa trafiła do sądu, lecz ten w 2006 r. odrzucił większość roszczeń Ždanoki.

Jak mówiła o sobie, kocha obie ojczyzny: język rosyjski i miasto Ryga. W 2004 r. musiała opuścić drugą z nich, bo trafiła do europarlamentu. Zakaz startu w wyborach jej nie objął, bo dotyczył tylko elekcji krajowych. Strasburg okazał się jej ziemią obiecaną. Od chwili wejścia Łotwy do Unii Europejskiej Zdanoka zasiada w szeregach PE niemal bez przerwy, jeśli nie liczyć lat 2018–2019, gdy wróciła do kraju, chcąc startować w wyborach parlamentarnych. Komisja wyborcza usunęła ją wówczas z list wyborczych zgodnie z decyzją z 1999 r. LKS w tym czasie zdobywał regularnie 6–11 proc. głosów (z tendencją spadkową). Jej europarlamentarna przygoda i tak miała się jednak w tym roku skończyć, ponieważ Łotwa w 2022 r. znowelizowała przepisy i objęła lustracją także kandydatów do Strasburga. Wskutek doniesień o jej współpracy z FSB utrata immunitetu może mieć dla niej dużo dalej idące skutki niż dla jej kolegów, którym nie uda się uzyskać reelekcji. Były premier Māris Kučinskis w rozmowie z „Neatkarīgā Rīta Avīze” powiedział, że sprawa nie może pozostać bez konsekwencji.

Jednak problemem może być łotewskie ustawodawstwo. Łotewska Służba Bezpieczeństwa Państwa ostrzegła, że ściganie Ždanoki na podstawie informacji opisanych przez media będzie trudne. Artykuł dotyczy przede wszystkim działalności z lat 2005–2013. Jak powiedział dziennikowi „Diena” szef komisji prawnej Sejmu Andrejs Judins, jeśli oskarżyć polityczkę o szpiegostwo, to trzeba udowodnić, że przekazywała obcym służbom informacje niejawne, a to może się okazać niemożliwe. Dopiero w 2016 r. uzupełniono kodeks karny o przepisy zakazujące przekazywania obcym służbom także „innego rodzaju informacji” oraz zakazujące pomocy obcemu państwu w atakach na państwo łotewskie. Dlatego Ždanoka najpewniej nie odpowie karnie. – Teraz to proste. Rosja to agresor i jeśli ją wspierasz, wspierasz agresję. Kropka. Ale wtedy to takie proste nie było – tłumaczył Judins i przypomniał ujawnioną w 2011 r. aferę z byłym merem Rygi Nilsem Ušakovsem, który pisał sprawozdania do rosyjskiej ambasady. Wówczas nikt nawet nie rozważał pociągnięcia samorządowca do odpowiedzialności karnej. Skupiano się na warstwie etycznej. – Nie wińmy w 2024 r. służb za to, że Ždanoka nie poszła siedzieć w 1990 r. – podsumował Judins.

„Rīgas Balss” w 2004 r. pisał o niej jako o osobie o autorytarnym sposobie zarządzania ludźmi, nieznoszącej sprzeciwu, zazdrośnie strzegącej szczegółów związanych z życiem prywatnym (jeśli nie liczyć zamiłowania do jazdy na nartach i siatkówki), ale odznaczającej się zarazem wybitnym zmysłem analitycznym. Andrejs Panteļējevs z Łotewskiej Partii Zielonych mówił w rozmowie z gazetą, że Ždanoka jest „pewnym typem tyrana”. – Jej lodowaty uśmiech doprowadza do szaleństwa każdego normalnego człowieka – dodawała dziennikarka Elita Veidemane. „Nie zastraszycie mnie. Ja i moi towarzysze będziemy nadal korzystać z Parlamentu Europejskiego jako platformy do walki z neofaszyzmem. Nie działają na mnie oskarżenia oparte na aktywnych kontaktach z ludźmi, co jest moim obowiązkiem jako polityka. Nie byłam wtyczką KGB, w przeciwieństwie do wielu sławnych polityków, ani nigdy nie współpracowałam z żadnymi służbami specjalnymi. Lepiej skierować ostrze oskarżeń o taką współpracę wobec tych, którzy są w stanie szpiegować polityków i wykradać osobiste maile” – napisała Ždanoka na Facebooku po ujawnieniu korespondencji. ©Ⓟ