Deal przywódców, a raczej potwierdzenie jego (w istotnej części znanych wcześniej) warunków uzgodnionych w ostatnich dniach przez negocjatorów USA i ChRL, wywołał minimalne ruchy zarówno w cenach ropy naftowej, jak i notowaniach giełdowych spółek. To wymierny sygnał, że efekt rozmów jest zgodny z oczekiwaniami większości obserwatorów. Także na łamach DGP antycypowaliśmy w ostatnich dniach porozumienie, które może objąć przedłużenie obowiązującego od maja „zawieszenia broni” w handlowym konflikcie, zamrożenie na rok restrykcji eksportowych na metale ziem rzadkich i ich pochodne czy warunkowe obniżenie tzw. ceł fentanylowych USA.

Podpisanie dokumentu zapowiadane jest w przyszłym tygodniu. W momencie, gdy piszę te słowa, wciąż przed nami jest także prezentacja szczegółów jego postanowień. Jest jednak jasne, że nie ma w nim rewolucji, jaką byłoby np. umożliwienie eksportu do Państwa Środka najbardziej zaawansowanych amerykańskich czipów, ani zrębów nowego ładu światowego. Do porozumienia Mar-a-Lago, postulowanego przez część ludzi Trumpa, jeszcze daleka droga.

USA i Chiny odraczają rozwód

Nieznanym wcześniej elementem umowy jest cena, którą Waszyngton zgodził się zapłacić za utrzymanie na kolejny rok dotychczasowych zasad dostępu do krytycznych surowców. To opóźnienie o rok implementacji rozszerzonych restrykcji dotyczących eksportu technologii, które jeszcze miesiąc temu były wskazywane przez amerykański Departament Handlujako „istotna luka” w obecnych regulacjach, która godzi w „bezpieczeństwo narodowe USA oraz interesy w polityce zagranicznej”.

Na ich podstawie reżim kontroli eksportu objąć miał ok. 20 tys. spółek zależnych od firm objętych już obostrzeniami (pod warunkiem, że dysponują one 50-proc. udziałem w akcjonariacie). W związku z tymi właśnie planami USA holenderski rząd zdecydował się niedawno na przejęcie kontroli nad spółką Nexperia, odpowiedzialną za produkcję czipów m.in. dla niemieckiej branży motoryzacyjnej. Waszyngton zgodził się również na zawieszenie dochodzenia w sprawie nieuczciwych praktyk handlowych wszczętego przeciwko chińskiej branży morskiej, logistycznej i stoczniowej, które mogło być podstawą do nałożenia kolejnych ceł.

Niegotowi na wojnę, świadomi jej nieuchronności?

Jest jasne, że obaj przywódcy, trawestując znany dowcip, dokonali aktu „wyprowadzenia kozy”, cofając nas do stanu niemal identycznego z wyjściowym, poprzedzającym ostatnią odsłonę „licytacji”. I, choć zarówno Trump, jak i Xi uzyskali też od partnerów ustępstwa, które pozwolą mówić o względnym sukcesie, obaj potwierdzili też, że ich najbardziej buńczuczne pogróżki i wojownicze pohukiwania nie są wiarygodne, bo na fundamentalnym poziomie żadna ze stron nie czuje się dziś gotowa na pełnoskalowy konflikt handlowy.

Zachód i Chiny: mapa zależności
ikona lupy />
Chiny, jako fabryka świata, i Zachód, jako wielki rynek zbytu, pozostają współzależne. Ale proces osłabiania tych więzów, zwanego też „redukcją ryzyka” jest w toku. / Dziennik Gazeta Prawna - wydanie cyfrowe

Biorąc pod uwagę ciężar gatunkowy i kaliber argumentów, do których odwoływały się w ostatnich tygodniach supermocarstwa, nawet czasowa deeskalacja może wydawać się sukcesem. Pozwala przecież na uniknięcie wyniszczającej dla całej światowej gospodarki konfrontacji. Jeśli dodatkowo zmaterializują się zapowiedzi dotyczące wznowienia handlu w wybranych obszarach (paliwa, soja), porozumienia w sprawie sprzedaży amerykańskich aktywów TikToka czy otwarcia USA na chińskie inwestycje, to otrzymamy przesłanki, że odprężenie potrwa dłużej niż parę tygodni.

Ale równocześnie tak samo pewne jest, że nie schodzimy ze ścieżki wojennej. Duch naiwnej globalizacji nie wróci, a sytuacja w gospodarce jeszcze długo obracać się będzie wokół geopolitycznej, ekonomicznej i technologicznej rywalizacji Chin ze Stanami Zjednoczonymi – tańca wielkich potęg, w którym inni coraz rzadziej będą mieli komfort zachowania neutralności. Wskazuje na to kształt ogłoszonego niedawno planu pięcioletniego Chin, który, choć wspomina o wzmocnieniu krajowej konsumpcji, to utrzymuje zarazem priorytet dla inwestycji w przemysł i hegemonię technologiczną, co nie zapowiada rychłego ograniczenia nadwyżek handlowych i, tym samym, presji na coraz mniej chętne do ich absorbowania rynki.

Być albo nie być nowej polityki przemysłowej i bezpieczeństwa

Pomijając sympatie i antypatie polityczne czy odbiór retoryki obu stron, interesy gospodarki, która z coraz większą determinacją rozwija eksport kluczowych technologii i wszystkich tych, które starają się w tych warunkach odbudować własny przemysł, trudno będzie pogodzić bez walki, a przynajmniej szybkiego osiągnięcia stanu gotowości do niej. To właśnie w dużej mierze to proste rozpoznanie, a nie strach czy mityczne zdolności negocjacyjne Donalda Trumpa, stoją za stopniowym zaostrzaniem kursu wobec Chin wielu stolic, na czele z Brukselą.

Nieznaczne obniżenie barier celnych przez USA, podobnie jak zawieszenie implementacji ograniczeń eksportu strategicznych surowców, komponentów i technologii, będzie miało charakter warunkowy. Raz położone na stole argumenty będą wracały w kolejnych epizodach konfrontacji. A to oznacza, że przywrócenie czy zintensyfikowanie handlu niektórymi towarami nie odwróci procesu rozwodowego w sektorach kluczowych dla szeroko pojętego bezpieczeństwa. Przede wszystkim zaś nie zatrzyma przyspieszonego budowania przez wszystkie znaczące państwa i bloki gospodarcze zrębów autonomii w sferach, które – tak jak surowce krytyczne dla Zachodu – czynią je dziś wrażliwymi na zakłócenia i naciski polityczne.