Opóźnienie o rok wejścia w życie restrykcji dotyczących m.in. niezbędnych dla wielu współczesnych technologii supermagnesów to kluczowy element ramowych ustaleń między negocjatorami ze Stanów Zjednoczonych i ChRL. Według informacji podanych przez sekretarza skarbu USA Scotta Bessenta Pekin ma zawiesić egzekwowanie reguł i poddać je ponownym analizom. Uzgodnienia te już na dniach zatwierdzić powinni przywódcy obu krajów, Donald Trump i Xi Jinping.

Zamrożona wojna handlowa. Scenariusz konfrontacji (chwilowo) zdjęty ze stołu

Wycofanie się Chińczyków z planów wykorzystania surowcowej „broni atomowej”, za jaką uznawane były plany arbitralnej weryfikacji zamówień na niezbędne w wielu kluczowych technologiach surowce i komponenty, ma umożliwić uniknięcie scenariusza eskalacji wojny handlowej. Po ogłoszeniu przez Pekin 9 października szeroko zakrojonych ograniczeń, które objąć miały m.in. materiały i komponenty zawierające nawet śladowe udziały chińskich metali ziem rzadkich, prezydent USA zapowiedział, że w odwecie wprowadzi od 1 listopada dodatkową stawkę celną na towary z Państwa Środka na poziomie 100 proc. Wstępne uzgodnienia negocjatorów oznaczają, według Bessenta, że scenariusz ten został "skutecznie wykluczony". Ramowe porozumienie zakłada też m.in. finalizację sprzedaży amerykańskich aktywów TikToka oraz wznowienie chińskich zakupów amerykańskiej soi.

Główny negocjator chiński, Li Chenggang, na razie nie potwierdził, że surowcowe zawieszenie broni będzie częścią dealu. Przyznał jednak, że w rozmowach osiągnięto „wstępny konsensus”, który obejmuje kwestię szeroko pojętych ograniczeń eksportu. Według Li należy ponadto spodziewać się potwierdzenia obowiązującego od czerwca rozejmu w konflikcie celnym USA-Chiny (aktualny termin ważności porozumienia po jego przedłużeniu w sierpniu to 10 listopada), w ramach którego Donald Trump podniósł stawki opłat importowych dla chińskich towarów do 145 proc., a przewodniczący ChRL odpowiedział taryfami na poziomie 125 proc. Z nieoficjalnych informacji płynących z Waszyngtonu wynika, że na stole jest możliwość przedłużenia tego porozumienia o więcej niż dotychczasowe 90 dni.

Azjatyckie tournée Trumpa. Pokaz siły USA w chińskim sąsiedztwie

Informacje o wstępnych uzgodnieniach amerykańsko-chińskich pojawiły się po podpisaniu przez Donalda Trumpa serii umów dotyczących m.in. minerałów krytycznych. Do podpisanych w zeszłym tygodniu porozumień z Australią dołączyły kolejne dokumenty określające ramy pogłębionej współpracy surowcowej z Malezją, Kambodżą i Tajlandią. Malezja, która dysponuje złożami metali ziem rzadkich szacowanych na ok. 16 mln t, zobowiązała się m.in. do nieograniczania eksportu tych surowców – ani wytwarzanych na ich bazie magnesów – do USA i amerykańskich firm. Kambodża zadeklarowała, że umożliwi i wesprze amerykańskie inwestycje w poszukiwania, wydobycie, przetwarzanie oraz eksport krytycznych surowców „na zasadach nie mniej korzystnych niż oferowane swoim własnym inwestorom”. Tajlandia w liście intencyjnym wyraziła gotowość przyznania amerykańskim podmiotom prawa pierwokupu aktywów związanych z minerałami.

Hongkoński dziennik „South China Morning Post” przyznaje, że deale zawarte w Azji Południowo-Wschodniej mogą poprawiać pozycję negocjacyjną Waszyngtonu przed spotkaniem Trump-Xi. Za szczególnie znaczące z tego punktu widzenia uważa się umowę z Malezją, która – jak zauważono – dysponuje już cennymi aktywami w przetwórstwie metali, które mają potencjał względnie szybkiej rozbudowy. Również pozostałe porozumienia, według cytowanych przez gazetę analityków, mogą pomóc USA ograniczyć zależność od chińskich dostaw w razie długoterminowego konfliktu handlowego i wejścia w życie chińskich restrykcji eksportowych. „SCMP” odnotowuje jednak, że Pekin może złagodzić swoje stanowisko w sprawie wdrażania ogłoszonych już regulacji.

Surowcowe status quo ante. Co w zamian?

Ostrożnie do perspektyw amerykańsko-chińskiego porozumienia odnosi się Krzysztof Mroczkowski, ekonomista ze stowarzyszenia Pacjent Europa, który nie wyklucza w dalszym ciągu scenariusza, w którym spotkanie liderów skończy się fiaskiem. – Jeżeli jednak pierwsze doniesienia o możliwym kształcie dealu Trump-Xi się potwierdzą, to od strony dostarczania metali ziem rzadkich będziemy mieli powrót do status quo ante, a więc sytuacji, która daje Amerykanom szansę na kontynuację ich planów w zakresie rozwoju przemysłu i obronności. Nie mamy natomiast jasności, co dostaną w zamian Chińczycy – ocenia nasz rozmówca. Jednym z możliwych scenariuszy jest jednak – według Mroczkowskiego – porozumienie w sprawie stopniowego ograniczenia stawek tzw. ceł fentanylowych. – Fakt, że obecnie efektywne opłaty na import z chińskich towarów na rynek USA utrzymują się na poziomie ponad 55 proc., stanowi – jak możemy się domyślać – jedną z największych bolączek z punktu widzenia gospodarki Chin. Dziś w grę wchodzić może zgoda na stopniowe ograniczanie tych barier handlowych w zamian za osiągnięcie jakiegoś rodzaju „kamieni milowych” przez stronę chińską – mówi nam ekspert.

Stawka karnego cła nałożonego na Chiny jako dostawcę kluczowych substancji pozwalających na produkcję narkotyku, który walnie przyczynia się do amerykańskiej „epidemii opioidów”, to obecnie 20 proc. Według informacji po ostatniej fazy negocjacji w kuluarach szczytu ASEAN w Kuala Lumpur w Pekinie, który wielokrotnie mówił o fentanylu jako o "problemie amerykańskim", jest wola podjęcia bardziej zdecydowanych działań, a w USA – złagodzenia restrykcji celnych.

Mroczkowski przekonuje ponadto, że dostęp do metali ziem rzadkich – ani podczas poprzedniego, wiosennego przesilenia konfliktu, ani w ostatnich tygodniach – nie okazał się środkiem nacisku tak potężnym, jak mógł na to liczyć Pekin. Świadczyć ma o tym utrzymanie w mocy porozumień handlowych między Waszyngtonem a jego kluczowymi partnerami, również jeśli chodzi o klauzule potocznie określane jako antychińskie, oraz zawieranie kolejnych umów. – To dobra wiadomość dla Stanów Zjednoczonych – uważa rozmówca DGP.

Chocholi taniec supermocarstw. Co zrobi UE?

O wyniku ostatniego starcia nie chce jednoznacznie przesądzać Piotr Arak, b. szef Polskiego Instytutu Ekonomicznego, obecnie główny ekonomista VeloBanku, który mówi o "tańcu" dwóch potęg, które nie są gotowe ani na otwartą konfrontację, ani na pokój. – Ogłoszenie restrykcji na metale ziem rzadkich to ze strony Pekinu gest zwrócenia uwagi na strzelbę wiszącą na ścianie, który miał spacyfikować zbyt daleko idące warunki stawiane przez amerykańskich negocjatorów. Jeszcze miesiąc temu nikt nie wyobrażał sobie, że Pekin mógłby pójść w swoich działaniach aż tak daleko. Owszem, były ograniczenia, ale umożliwienie sobie tak ścisłej kontroli tak wielu dostaw było jednak nową jakością – uważa. – USA chcą ograniczyć ekspansję Chin, a tego nie da się zrobić inaczej niż dalej brnąć w tę wojnę. Z całą pewnością takie myślenie dominuje przynajmniej po stronie republikanów i prezydenckiej administracji – ocenia ekonomista.

Tym, co nie budzi jednak wątpliwości eksperta VeloBanku, jest fakt, że wejście w życie restrykcji surowcowych ChRL byłoby zabójcze dla gospodarki UE, której zapotrzebowanie na surowce krytyczne jest większe niż amerykańskie ze względu na ich rolę w zielonych technologiach. – Niska odporność Europy oznacza, że coraz trudniej będzie jej odgrywać rolę neutralnej strony w konflikcie USA-Chiny – dodaje.

O trudnej sytuacji Brukseli mówi też Krzysztof Mroczkowski, który stoi na stanowisku, że Unia powinna dziś dążyć do możliwie daleko idącej koordynacji z USA. – Te możliwości są jednak ograniczone, nie tylko przez brak woli, ale też ze względu na skomplikowane procesy decyzyjne wewnątrz UE i konieczność godzenia interesów wielu państw – ocenia. – Unia nie wydaje się w równym stopniu co USA gotowa na scenariusz eskalacji. A tę słabość Pekin może wykorzystać – zastrzega ekonomista.

Ostrzejszy kurs wobec Chin. Europa szykuje nowe narzędzia

Ale „Financial Times” przytacza wypowiedzi amerykańskich dyplomatów, którzy doceniają asertywną postawę Brukseli, wskazując, że jak na jej standardy reakcja była dość ostra.

– W krótkim okresie skupiamy się na poszukiwaniu rozwiązań z naszymi chińskimi odpowiednikami. Ale jesteśmy gotowi wykorzystywać wszystkie narzędzia, które mamy, jeśli będzie taka potrzeba. I będziemy pracować z partnerami z G7 nad skoordynowaną reakcją – powiedziała w sobotę Ursula von der Leyen. Jej słowa zostały odczytane jako nawiązanie do jeszcze nigdy nie zastosowanego w praktyce tzw. instrumentu przeciwdziałania przymusowi gospodarczemu (Anti-Coercion Instrument), który umożliwia Brukseli stosowanie szeroko zakrojonych działań odwetowych w polityce handlowej. Otwartość na jego zastosowanie wyrazili też w ostatnich dniach liderzy największych państw UE, Niemiec i Francji.

Komisja zapowiada ponadto przedstawienie jeszcze w tym roku, pod szyldem planu RESourceEU (analogicznego do strategii REPowerEU, skupionej na uniezależnieniu od dostaw rosyjskich paliw kopalnych), propozycji pozwalających na zabezpieczenie dostaw surowców krytycznych. Projekt ten ma stanowić uzupełnienie Aktu o surowcach krytycznych, zapewniając UE możliwość szybszego reagowania i dalej idących działań w odpowiedzi na zakłócenia strategicznych dostaw. Wstępnie sygnalizowanym już elementem planów Brukseli jest powołanie Centrum Surowców Krytycznych, do którego zadań – jak wyjaśniał komisarz ds. przemysłu Stéphane Séjourné – należeć ma realizowanie wspólnych zakupów minerałów oraz gromadzenie ich zapasów. Inspiracją dla tej propozycji są m.in. doświadczenia Japonii, która piętnaście lat temu, po incydencie na spornych wodach Morza Wschodniochińskiego, jako pierwsza znalazła się na celowniku chińskiej "broni surowcowej".