Marek Kowalski, przewodniczący Federacji Przedsiębiorców Polskich.
Marcin Stanecki, główny inspektor pracy.
Czy inspektor pracy powinien mieć prawo do jednostronnego przekształcania umów cywilnoprawnych w umowy o pracę na podstawie własnej decyzji administracyjnej?
MK
Nie. Żyjemy w państwie prawa, gdzie kwestie sporne rozstrzyga niezawisły sąd, a nie urzędnik. Oddanie takiej władzy w ręce inspektora to podważenie fundamentalnej zasady domniemania niewinności przedsiębiorcy i przeniesienie kompetencji sądowych na urzędnika. Co więcej, postrzegam działania państwa w tym obszarze jako schizofreniczne. Z jednej strony pojawiają się projekty ustaw, które mają wspierać elastyczne formy zatrudnienia, jak próba obniżenia składki zdrowotnej dla samozatrudnionych czy inicjatywa zaliczania jednoosobowej działalności gospodarczej do stażu pracy. Skoro uznajemy JDG za formę zatrudnienia, to dlaczego próbujemy zlikwidować umowę zlecenia, która jest przecież jej bliskim odpowiednikiem? Nie mam wątpliwości, że docelowym, choć niewypowiedzianym wprost, celem tej ustawy jest całkowita eliminacja umów zlecenia.
MS
Tak. Od wielu lat zwracamy uwagę, że dostępne inspektorom pracy narzędzia, w dobie istotnych zmian na rynku pracy, szczególnie związanych z pojawianiem się nowych, systemowych pomysłów na obchodzenie prawa o zakazie zastępowania umów o pracę umowami cywilnoprawnymi, są niewystarczające, aby skutecznie mierzyć się z takimi nieprawidłowościami. Projektowana decyzja okręgowego inspektora pracy, stwierdzająca istnienie stosunku pracy, to szansa na skuteczniejsze eliminowanie tego rodzaju patologicznych przypadków. Pragnę uspokoić, że organy Państwowej Inspekcji Pracy będą korzystać z nowego uprawnienia zgodnie z jego przeznaczeniem. Nie mamy zamiaru wyeliminowania z obrotu wszystkich umów cywilnoprawnych. Chcemy natomiast wreszcie dysponować skutecznymi narzędziami do eliminowania tych, które ewidentnie powinny być umowami o pracę.
Czy nowe przepisy mogą wywołać efekt odwrotny od zamierzonego? Jakie mogą być realne skutki proponowanych regulacji?
MK
Tak. Przedsiębiorcy, postawieni pod ścianą, zaczną szukać alternatywnych rozwiązań, aby przetrwać. Może to prowadzić do masowego zatrudniania pracowników na minimalne części etatu, na przykład jedna ósma czy jedna szesnasta, a reszta wynagrodzenia będzie wypłacana w szarej strefie. Trudno będzie winić za to przedsiębiorców, zwłaszcza w kontekście skandalicznego trybu procedowania tej ustawy. Nie przewidziano dla niej żadnego vacatio legis, ma wejść w życie praktycznie z dnia na dzień. To złamanie wszelkich zasad należytej legislacji i obietnic składanych przez premiera, że ustawy gospodarcze będą miały co najmniej sześciomiesięczny okres przygotowawczy. Rynek potrzebuje czasu na adaptację.
MS
Nie. Naszym celem jest skuteczne eliminowanie patologii, systemowych rozwiązań świadomego i celowego obchodzenia prawa o zakazie zastępowania umów o pracę umowami cywilnoprawnymi, a nie „przyłapywanie” na jednostkowych pomyłkach. Umowy cywilnoprawne są jak najbardziej dopuszczalne jako podstawa świadczenia pracy. W naszym porządku prawnym nie funkcjonują żadne wykazy prac, które mogą być wykonywane wyłącznie na podstawie umowy o pracę czy wyłącznie na podstawie umowy cywilnoprawnej. Kluczowym dla wyboru, jaką podstawę wybrać dla wzajemnych relacji, jest to, w jaki sposób strony, a powiedzmy wprost – w większości przypadków chodzi o pracodawcę, chcą wykonywać wiążącą je umowę. Liczę i jestem przekonany, że uda nam się osiągnąć taki efekt, na jaki powinni liczyć również uczciwie działający na naszym rynku przedsiębiorcy: że nowe narzędzie inspekcji pracy pomoże oczyścić ten rynek z patologii i nieuczciwej konkurencji.
Czy firmy zaczną uciekać w szarą strefę i zatrudniać na czarno?
MK
Tak. Ustawa uderza rykoszetem w pracowników, których rzekomo ma chronić. W projekcie znajduje się zapis, zgodnie z którym inspektor, przekształcając umowę, będzie ustalał wynagrodzenie na poziomie płacy minimalnej. Proszę sobie wyobrazić specjalistę, który na umowie zlecenia zarabia 10 tys. zł. Po interwencji inspektora jego umowa zostanie przekształcona w umowę o pracę z wynagrodzeniem rzędu 5 tys. zł. To absurd, który będzie zniechęcał samych pracowników do legalizacji zatrudnienia na tych zasadach.
Kolejnym potężnym problemem jest destabilizacja rynku zamówień publicznych. Nowe prawo nie daje firmom żadnych narzędzi do waloryzacji kontraktów. Staną przed tragicznym wyborem: albo go zerwać i zapłacić gigantyczne kary, co może doprowadzić je do upadku, albo realizować go ze stratą. Do tego w jednym z wywiadów główny inspektor pracy zadeklarował, że kontrole skupią się na branżach, gdzie w jego ocenie dochodzi do wyzysku, a oszczędzone zostaną np. firmy z sektora IT. To jest sytuacja absolutnie niedopuszczalna w państwie prawa i jest to zapowiedź tworzenia nierównych warunków konkurencji. Wyobraźmy sobie firmę X, która korzysta z usług firmy sprzątającej. Inspektor wchodzi do tej firmy, przekształca umowy, co gwałtownie podnosi koszty usługi. Firma X, działając na wolnym rynku, natychmiast rezygnuje i zatrudnia inną firmę sprzątającą – taką, która jeszcze nie została skontrolowana. W branżach usług utrzymania czystości i ochrony, które inspektor bierze na celownik, 90 proc. to firmy z polskim kapitałem, a 85 proc. z nich to sektor MŚP. To dla nich ta ustawa będzie gwoździem do trumny.
MS
Nie. Już dziś inspektorzy pracy mogą walczyć skutecznie z nielegalnym zatrudnieniem. Obowiązujące przepisy obligują pracodawcę do pisemnego potwierdzania umowy o pracę, do zgłaszania pracujących do ubezpieczeń społecznych i ubezpieczenia zdrowotnego, a niespełnienie tych wymogów jest obarczone surowymi sankcjami. Dodam tylko na marginesie, że projekt ustawy zmieniającej ustawę o Państwowej Inspekcji Pracy zakłada także wyraźny wzrost kar za tego rodzaju wykroczenia. Dlatego nie uważam, aby wyposażenie inspektorów pracy w nowy rodzaj decyzji miało skłaniać do takich wyborów. Przypomnę – inspektorzy pracy są wysoko wykwalifikowani, rzetelnie realizują powierzane im zadania i z pewnością nie będą nadużywać nowych uprawnień. Przedsiębiorca, któremu zależy jedynie lub głównie na efektach pracy, nie oczekujący bieżącego podporządkowania pracobiorcy, dopuszczający większą niż w relacji z pracownikiem swobodę tego pracobiorcy, może i po zmianie przepisów nadal będzie w pełni do tego uprawniony, aby bezpiecznie i bez ryzyka wybierać poza pracownicze formy współpracy. Dziś wielu przedsiębiorców zasłania się „swobodą zawierania umów”. Osobiście podkreślam to przy każdej okazji, również jestem jej absolutnym fanem, ale co bardzo istotne, musimy mieć świadomość, że nie jest to zasada bezwarunkowa. Swoboda umów kończy się tam, gdzie we wzajemnej relacji przeważają cechy charakterystyczne dla stosunku pracy.
Czy siedem dni na odwołanie od decyzji inspektora o przekształceniu śmieciówki w etat wystarczy?
MK
Nie. Jest to absolutnie nierealny termin i stanowi kolejny dowód na to, jak bardzo oderwana od rzeczywistości jest ta ustawa. Odwołanie to pismo procesowe wymagające analizy prawnej i zgromadzenia dowodów. W przypadku zakwestionowania umów trzem pracownikom duża firma z zapleczem prawnym być może zdoła dotrzymać terminu. Ale mała lub średnia firma już nie. A co, jeśli inspektor zakwestionuje sto umów? To oznacza konieczność przygotowania stu osobnych odwołań i wszczęcia stu osobnych spraw sądowych. Według danych ZUS, na umowach zlecenia pracuje dziś w Polsce około 1,5 mln osób. Nawet jeśli przyjmiemy ostrożnie, że zakwestionowanych zostanie tylko 30 proc. z nich, to daje nam 450 tys. nowych spraw w sądach pracy. Polski system sądowniczy, już dziś przeciążony, zostanie całkowicie sparaliżowany. Będziemy czekać na wyroki nie dwa, a pięć lat. To demolowanie nie tylko rynku pracy, ale i systemu sprawiedliwości.
MS
Tak. Projektowana procedura zakłada co prawda krótki termin na wniesienie odwołania od decyzji okręgowego inspektora pracy. Jednak samo postępowanie w sprawie jej wydania będzie trwało znacznie dłużej i sam zobowiązany dużo wcześniej niż w momencie doręczenia mu decyzji będzie mógł się jej spodziewać, a zatem również odpowiednio przygotować, jeśli chce rozważać odwołanie. Wydanie decyzji przez okręgowego inspektora pracy zawsze będzie przecież poprzedzone wnikliwą kontrolą inspektorów pracy, zakładamy, że ze względu na wagę problemu i doniosłość ustaleń takie kontrole będą mogły trwać dłużej niż dziś trwa przeciętna kontrola. Już z zapisów protokołu kontrolowany będzie mógł wnioskować, czy ustalenia inspektora pracy mogą stanowić podstawę do wydania takiej decyzji.
Czy nowe przepisy mogą doprowadzić firmy na skraj zapaści?
MK
Tak. Choć z całą pewnością, zależy to od skali działalności firmy. Choć uważam, że upadłości będzie więcej, bo firmy nie będą w stanie funkcjonować w tym systemie. Po pierwsze ze względu na bardzo duży poziom ryzyka. Po drugie, niewspółmiernie rosnące koszty. A dodam, że państwo poprzez swoich urzędników, którzy odpowiadają za zamówienia publiczne, wspiera umowy zlecenia w zamówieniach publicznych. Zamiast porządkować i cywilizować rynek pracy, wprowadzamy przepisy, które go zdemolują, zepchną uczciwych przedsiębiorców do walki o przetrwanie i stworzą atmosferę strachu i niepewności.
MS
Nie. Jestem przekonany, że jeśli mamy na myśli uczciwych przedsiębiorców, którzy nie poszukują systemowych rozwiązań do obchodzenia przepisów, tworząc w ten sposób nieuczciwą konkurencję, to nie, a nawet wręcz przeciwnie. Eliminowanie z rynku nieuczciwych graczy może im tylko pomóc, zwiększając szansę na sukces w uczciwej rywalizacji. Jeśli natomiast mówimy o takich podmiotach, które już dziś opierają swoją strategię na nadużywaniu zatrudnienia poza pracowniczego, kosztem zarówno samych pracobiorców, jak również konkurencji, to ich ewentualne problemy związane z nową rzeczywistością będą ich wyłączną zasługą.
Rozmawiała Patrycja Otto