Pierwszym krokiem nowej procedury będzie odwołanie do Głównego Inspektora Pracy. Zainteresowani – czyli podmiot zatrudniający lub osoba zatrudniona, której dotyczy decyzja – będą mieli na to zaledwie siedem dni. Termin jest sztywny, prekluzyjny. Jeśli ktoś spóźni się nawet o jeden dzień, odwołanie zostanie odrzucone.
Tylko siedem dni
Eksperci alarmują, że czas na reakcję może być niewystarczający.
– Ten termin jest zdecydowanie za krótki. Chodzi o odwołanie od decyzji w bardzo ważnej sprawie. Ponadto decyzja zawiera nie tylko uzasadnienie faktyczne, ale i prawne, które wymaga analizy, a to z kolei wymaga czasu. Tak krótki termin można uznać za naruszenie prawa do sądu – podkreśla radca prawny Łukasz Kuczkowski, partner zarządzający w kancelarii Raczkowski.
Podobną opinię ma także Wojciech Kwiatkowski, associate director, szef Praktyki Prawa Pracy w KPMG Law. – Dla porównania – standardowy termin na odwołanie się od decyzji administracyjnej wynosi 14 dni od dnia jej doręczenia, a w przypadku decyzji wydanej przez ZUS – 30 dni. Proponowany termin jest zatem skrajnie niekorzystny dla odwołującego się, zwłaszcza biorąc pod uwagę to, że charakter stosunku cywilnoprawnego często jest skomplikowany, a skutki, jakie niesie ze sobą decyzja – poważne. Sprawa skomplikuje się jeszcze bardziej, gdy liczba decyzji wydanych w jednej firmie będzie znacząca – zauważa ekspert.
Jego zdaniem w praktyce pracodawcy będą musieli mieć gotową argumentację oraz zgromadzone niezbędne dokumenty jeszcze przed wydaniem decyzji. W przeciwnym razie sprostanie takiemu krótkiemu terminowi może okazać się bardzo trudne.
Główny Inspektor Pracy rozpozna odwołanie w terminie 30 dni od dnia jego otrzymania. Może w tym czasie:
- utrzymać decyzję w mocy,
- uchylić ją i sam orzec co do istoty sprawy albo
- uchylić i przekazać sprawę do ponownego rozpoznania właściwemu okręgowemu inspektorowi pracy.
– Można mieć wątpliwości, czy okres 30 dni będzie wystarczający na rozpatrzenie odwołania przez GIP, biorąc pod uwagę potencjalną liczbę spraw. Tymczasem projekt nie przewiduje skutków niedotrzymania tego terminu, więc należy przyjąć, że jest to termin instrukcyjny. A to może oznaczać dalsze opóźnienia w rozstrzygnięciu sprawy, co ma duże znaczenie, zważywszy na natychmiastową wykonalność decyzji – wskazuje Łukasz Kuczkowski.
Jeżeli decyzja GIP nadal nie będzie satysfakcjonować stron, przysługuje im odwołanie do sądu pracy. Tu stosuje się zasady opisane w kodeksie postępowania cywilnego. Strona ma miesiąc na złożenie odwołania za pośrednictwem Głównego Inspektora Pracy. Sąd odrzuci odwołanie wniesione po upływie terminu, chyba że przekroczenie nastąpi z przyczyn niezależnych od odwołującego się.
– Wydaje się, że w tym wypadku projektodawca uwzględnił niezbędny nakład pracy do przygotowania odwołania. W mojej ocenie to tylko potwierdza, że termin siedmiodniowy na odwołanie do GIP jest zdecydowanie za krótki, jeżeli ma ono rzeczywiście być pierwszym etapem kontroli dwuinstancyjnej, a nie tylko spełnieniem formalnego wymogu do otwarcia drogi sądowej – uważa radca prawny Paweł Sych, partner w kancelarii PCS Paruch Chruściel Schiffter Stępień Kanclerz.
Odwołanie od decyzji inspektora musi być sporządzone w formie pisemnej i spełniać określone wymogi formalne. Trzeba wskazać, jakiej decyzji dotyczy, przedstawić zarzuty wraz z wnioskami i ich uzasadnieniem oraz podpisać dokument. Jeśli Główny Inspektor Pracy uzna, że odwołanie jest zasadne, może sam zmienić lub uchylić decyzję i wówczas sprawa kończy się na tym etapie. Jeżeli jednak nie podzieli argumentów strony, ma obowiązek w ciągu 30 dni przekazać całość akt wraz ze swoim stanowiskiem do sądu pracy, który rozpozna sprawę merytorycznie.
Odrębny tryb
Nowe przepisy nie tylko wyznaczają terminy i ścieżki odwoławcze, lecz także wprowadzają zupełnie odrębny tryb dla takich spraw w kodeksie postępowania cywilnego. W specjalnym oddziale kodeksu znalazły się przepisy regulujące postępowania odwoławcze od decyzji GIP.
Sąd pracy nie ograniczy się do oceny legalności decyzji. Będzie mógł samodzielnie ocenić, czy stosunek pracy faktycznie istnieje. – Sąd będzie musiał w istocie rozstrzygać klasyczną sprawę o ustalenie istnienia stosunku pracy, co wydłuży postępowanie i zbliży je do typowego procesu pracowniczego – wyjaśnia dr Magdalena Rycak, radca prawny w kancelarii Rycak Kancelaria Prawa Pracy i HR.
Jak podkreśla Wojciech Kwiatkowski, rozpatrzenie sprawy w I instancji nie będzie szybkie. Już teraz postępowania z zakresu prawa pracy trwają średnio kilkanaście miesięcy. W dużych miastach okres ten jest jeszcze dłuższy. Często od momentu wniesienia powództwa do wyznaczenia pierwszej rozprawy mija ok. roku, a kolejne rozprawy wyznaczane są co pół roku.
– Sprawy z nowego trybu tylko wydłużą czas trwania postępowań. A do czasu prawomocnego rozstrzygnięcia osobę objętą decyzją będzie trzeba traktować jako pracownika zarówno w zakresie prawa pracy, jak i przepisów podatkowych oraz ubezpieczeń społecznych – dodaje.
Problem ze zwrotem
Największe kontrowersje budzi fakt, że odwołanie nie wstrzymuje wykonania decyzji inspektora. Pracodawca od dnia jej doręczenia musi traktować zatrudnioną osobę jak pracownika – zgłosić do ZUS, płacić składki, naliczać świadczenia.
Wojciech Kwiatkowski zwraca uwagę na związany z tym poważny problem. – Projekt ustawy nie przewiduje żadnych mechanizmów na wypadek, gdyby sąd prawomocnie uchylił decyzję PIP. Przedsiębiorcy, żeby uporządkować sytuację w zakresie uiszczonych zaliczek na PIT oraz składek ZUS, prawdopodobnie będą musieli dokonać korekt, a następnie dochodzić od organów skarbowych i ZUS zwrotu nienależnie poniesionych obciążeń – tłumaczy.
Jak dodaje, problemem będzie też rozliczenie się z „byłym pracownikiem” ze świadczeń pracowniczych, które otrzymał do czasu uchylenia decyzji, a które nie były należne na podstawie umowy cywilnoprawnej. Nie zawsze może on chcieć współpracować z organizacją w tym zakresie. Oznacza to kolejne batalie prawne i rodzi pytania, na które projekt nie daje odpowiedzi – ostrzega ekspert.
– Z punktu widzenia równowagi między ochroną praw pracownika a bezpieczeństwem obrotu gospodarczego należałoby postulować zmianę zapisów tak, aby wykonanie decyzji inspektora było wstrzymane do rozpatrzenia odwołania, przy jednoczesnym zagwarantowaniu pracownikowi prawa do dochodzenia roszczeń przed sądem pracy – dodaje dr Rycak. ©℗
Pracodawcy mogą się obawiać o tajemnicę przedsiębiorstwa
Możliwość zdalnego przesłuchania kontrolowanego lub świadka będzie bardzo pozytywną zmianą. W procedurze cywilnej zdalne przesłuchania funkcjonują od pandemii, co pozwala na usprawnienie postępowań i redukcję kosztów związanych ze stawieniem się osób przesłuchiwanych. Natomiast, jeśli chodzi o możliwość prowadzenia przez inspektora PIP oględzin z wykorzystaniem urządzeń udostępnionych przez PIP, mam pewne obawy. Na pewno pozwoli to na uniknięcie wprowadzania inspektorów do pomieszczeń czy obszarów, które mogą być z uwagi na procesy technologiczne objęte szczególnymi reżimami ochronnymi. Z drugiej strony przesyłanie w trybie rzeczywistym na zewnątrz organizacji, z wykorzystaniem zewnętrznych urządzeń, obrazów i dźwięków, które mogą zawierać tajemnice przedsiębiorstwa, może budzić obawy przedsiębiorców. Projekt przewiduje też, że możliwe będzie skontrolowanie podmiotów, na których rzecz praca była świadczona w ciągu roku poprzedzającego kontrolę, nawet jeśli w chwili kontroli nie prowadziły one zatrudnienia. Teraz nie jest to dozwolone.
Łączenie funkcji budzi wątpliwości
Wprowadzone w projekcie usprawnienia techniczne, takie jak np. przesłuchania online czy zwiększenie współpracy między PIP a innymi instytucjami kontrolnymi, mogą się przyczynić do skrócenia postępowań kontrolnych i zmniejszenia ich dolegliwości dla pracodawców. Pojawia się jednak pytanie, czy dane pozyskiwane od innych instytucji będą rzeczywiście adekwatne do zakresu i celu kontroli w sprawie ustalenia istnienia stosunku pracy, czy będzie to w pełni zasadne, czy nie naruszy istotnych interesów ekonomicznych pracodawców? Nie wszystkie dane powinny być tak szeroko dostępne. Nadto, czy rzeczywiście inspektorzy PIP będą mieli tak dogłębną wiedzę, przykładowo z prawa podatkowego, by w pełni prawidłowo interpretować uzyskane informacje? Środowisko inspektorów prawa pracy, co czytamy w oficjalnych stanowiskach, chciałoby także prowadzić kontrole podmiotów, które utraciły już status pracodawcy i oczekują wprowadzenia profilaktycznych wystąpień inspektora pracy czy nadania PIP (nie tylko inspektorom) statusu oskarżyciela publicznego. Łączenie funkcji oskarżyciela i sądu budzi wątpliwości, gdyż są to funkcje, które wzajemnie się wykluczają.