Jutro Trybunał Konstytucyjny (TK) rozstrzygnie, czy w urzędach rozpocznie się 10-proc. redukcja zatrudnienia. Jeśli ustawa o redukcji zatrudnienia będzie zgodna z konstytucją, zwolnienia ruszą we wrześniu. W razie uznania przepisów za niekonstytucyjne rząd przygotuje nową, poprawioną ustawę.
Rządowi wyraźnie zależy na podjęciu szybkiej decyzji w tej sprawie. Konstytucjonaliści są wręcz zdumieni, że Trybunał zdecydował się w tak ekspresowym tempie na zbadanie zgodności zaskarżonych
przepisów z ustawą zasadniczą.
– Jestem zaskoczony tak wczesnym terminem rozprawy, tym bardziej że na rozpatrzenie spraw w TK oczekuje się średnio 19 miesięcy – mówi prof. Marek Chmaj z Uczelni Łazarskiego w Warszawie.
Wyłączenie mianowanych
Prezydent nie podpisał ustawy o redukcji zatrudnienia m.in. dlatego, że miał wątpliwości co do zakresu, w jakim dopuszcza ona wypowiedzenie stosunków pracy pracownikom zatrudnionym na podstawie mianowania. Podlegają oni bowiem szczególnej ochronie przed zwolnieniem. Nawet w przypadku likwidacji urzędu jego szef powinien zagwarantować mu przeniesienie do innej instytucji. Tymczasem ustawa o racjonalizacji zatrudnienia nie wyłącza ich z redukcji etatów (w przeciwieństwie do np. działaczy związkowych czy społecznych inspektorów pracy).
W efekcie urzędy mogły zwalniać m. in. absolwentów Krajowej Szkoły Administracji Publicznej, którzy też otrzymują status urzędnika służby cywilnej. A koszt wykształcenia takiej osoby dla
budżetu państwa to blisko 200 tys. zł.
Brak ochrony dla urzędników mianowanych może oznaczać, że nowa ustawa jest niezgodna z art. 24 ustawy zasadniczej, zgodnie z którym ich
praca znajduje się pod ochroną państwa. Także państwo sprawuje nadzór nad warunkami jej wykonywania.
Sposoby na urzędników
– TK może się przychylić do argumentu, że stosunek pracy urzędników mianowanych podlega szczególnej ochronie i nie może jej pozbawiać specustawa – mówi prof. Krzysztof Rączka, dziekan Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego.
Tłumaczy, że w takim przypadku ustawa o 10 proc. redukcji nie wejdzie w życie, bo niekonstytucyjny byłby art. 2 tej ustawy, który wskazuje urzędy objęte redukcją. W efekcie ustawa nie może funkcjonować bez przepisu, który określa zakres podmiotowy ustawy.
– Ustawa nie może obowiązywać bez art. 2, który określa urzędy objęte racjonalizacją. A Trybunał może uznać, że jest on niezgodny z konstytucją, bo dopuszcza zwalnianie urzędników mianowanych – potwierdza Dobrosław Dowiat-Urbański, dyrektor departamentu prawnego KPRM.
Wskazuje, że w takim przypadku TK nie może wyłączyć jedynie art. 2 ustawy i umożliwić wejście w życie pozostałych jej przepisów. Wtedy trzeba będzie ponownie uchwalić ustawę i dołączyć urzędników mianowanych do grupy pracowników wyłączonych z redukcji.
Konstytucjonaliści wskazują też na inne rozwiązania.
– Trybunał może też wydać tzw. orzeczenie zakresowe, w którym uzna, że np. przepis dotyczący redukcji zatrudnienia jest niezgodny z konstytucją w zakresie, w jakim dotyczy urzędników mianowanych. Jednak wykonanie takiego orzeczenia przysparzałoby wiele problemów szefom urzędów – mówi Marek Chmaj.
Naciski przy zwalnianiu
Prezydent miał także zastrzeżenia co do sposobu zmniejszania zatrudnienia w urzędach. Chodzi o wskazaną w ustawie możliwość rozwiązywania stosunku pracy z pracownikiem posiadającym prawo do emerytury lub renty lub też obniżenia mu wymiaru czasu pracy. Taki mechanizm, zdaniem prezydenckich prawników, powoduje arbitralne zwalnianie członków korpusu służby cywilnej oraz zmianę ich warunków zatrudnienia. Narusza też zasadę wykonywania zadań państwa przez bezstronną i politycznie neutralną służbę cywilną. To w ocenie prezydenta może być niezgodne z art. 153 ust. 1 konstytucji.
– Jeśli te przepisy weszłyby w życie, to pod presją ewentualnego zwolnienia na członków korpusu mogą być wywierane naciski. A mają być oni przecież bezstronni i apolityczni – mówi Mirosław Stec z Uniwersytetu Jagiellońskiego.
Podkreśla, że redukowanie we wszystkich urzędach zatrudnienia o 10 proc. może zdestabilizować funkcjonowanie służby cywilnej.
Premier do ustawy
Ostatnie zastrzeżenie prawników z kancelarii prezydenta wzbudza możliwość wydania przez premiera rozporządzenia, w którym może wskazywać urzędy wyłączone całkowicie lub częściowo z redukcji.
– To narusza zasadę poprawnej legislacji, bo o zakresie podmiotowej ustawy powinna decydować ona sama, a nie premier w rozporządzeniu – mówi prof. Krzysztof Rączka.
Jego zdaniem niekonstytucyjność tych przepisów jest niemal pewna.
Jeżeli natomiast, mimo tych poważnych zastrzeżeń, TK uznałby je za zgodne z ustawą zasadniczą, przepisy o redukcji musiałyby zostać poprawione.
– W takim przypadku prezydent będzie musiał jednak podpisać ustawę – mówi prof. Marek Chmaj.
Dodaje, że najpierw może odesłać ją do Sejmu, aby ten poprawił częściowo nieaktualne terminy, które ustawa nakłada na szefów urzędów. Prezydent może jednak także podpisać ustawę. Wtedy szybką jej nowelizację musi przygotować rząd. Konieczna bowiem będzie zmiana nieaktualnych terminów zawartych w ustawie.
Na przykład art. 6 ust. 3 wskazuje, że średnią liczbę etatów pracowników w jednostce ustala się biorąc pod uwagę ich liczbę przypadającą na dzień 30 czerwca 2010 r. i liczbę etatów na dzień wejścia w życie ustawy (1 lutego 2011 r.).
– Jeśli ustawa zostanie uznana za zgodną z konstytucją i prezydent ją podpisze w obecnej wersji, to stan zatrudnienia będzie się ustalało, biorąc pod uwagę dzień 30 czerwca 2010 r. i nową datę wejścia ustawy w życie – wyjaśnia adwokat Magdalena Zwolińska z kancelarii Raczkowski i Wspólnicy.