Podczas spotkania rada ma się zająć także Europejskim Filarem Praw Socjalnych. Obejmuje on 20 głównych zasad i praw, na których mają opierać się sprawiedliwe i sprawnie funkcjonujące rynki pracy i systemy opieki społecznej. Koncepcja filaru powstała z myślą o strefie euro, lecz ma zastosowanie do wszystkich państw członkowskich UE.
Po zakończeniu rozmów przewidziany jest briefing prasowy z udziałem Rafalskiej.
Zastępczyni rzecznika Stałego Przedstawicielstwa RP przy UE Martyna Bildziukiewicz zaznaczyła w rozmowie PAP, że poniedziałkowe spotkanie rady ds. zatrudnienia może być ważne dla Polski. "Kluczową kwestią jest porozumienie, które może być osiągnięte ws. dyrektywy o pracownikach delegowanych. Zgodnie z agendą przyjęte zostanie tzw. podejście ogólne. To oznacza, że rada, czyli państwa członkowskie, miałaby wtedy mandat do negocjacji z parlamentem w sprawie dyrektywy. Na spotkaniu nie zostanie przyjęty ostateczny kształt tego dokumentu, tylko będzie to mandat dla rady, aby negocjować z parlamentem" - wyjaśniła.
Najwięcej kontrowersji - kontynuowała - budzi kwestia, czy dyrektywa powinna dotyczyć pracowników transportu. "Polska, a także znacząca grupa innych państw uważa, że sektor transportu nie powinien zostać objęty dyrektywą" - mówiła. "Komisja kilka miesięcy temu przedstawiła inne nowe przepisy, które będą dotyczyć dokładnie tego sektora" - przypomniała. Zwróciła uwagę, że rozwiązanie tego sporu może być kluczem do porozumienia państw członkowskich ws. delegowania pracowników.
Bildziukiewicz zwróciła uwagę, że projekt nowelizacji dyrektywy w obecnym kształcie jest niekorzystny dla polskich firm. "Wysyłamy najwięcej delegowanych pracowników spośród państw UE. Mamy w tym bardzo konkretny interes. Wśród tych delegowanych pracowników najbardziej liczną grupę stanowią pracownicy transportu" - wyjaśniła.
"Tutaj ścierają się interesy państw. Nie chcemy ograniczać polskim przedsiębiorstwom możliwości uprawiania tego typu działalności. Dla części z nich może to oznaczać, że nie będą mogli sobie pozwolić na delegowanie pracowników. Być może część z nich ograniczy działalność. Mniejsze firmy mogą ją zamknąć" - dodała ekspertka.
Obecne przepisy wymagają, by pracownik delegowany otrzymywał przynajmniej pensję minimalną kraju przyjmującego, ale wszystkie składki socjalne odprowadzał w państwie, które go wysyła. Propozycja zmiany przepisów w tej sprawie przewiduje wypłatę takiego samego wynagrodzenia jak w przypadku pracownika lokalnego. Propozycję tę przedstawiła Komisja Europejska w marcu 2016 roku. Jest ona niekorzystna z punktu widzenia gospodarczych interesów Polski, która deleguje najwięcej pracowników do innych państw unijnych.
Premier Beata Szydło podkreśliła w piątek w Brukseli, że w sprawie pracowników delegowanych Polska przyjęła wspólne stanowisko z Grupa Wyszehradzką. "I tutaj idziemy jako grupa, pokazujemy możliwość rozwiązań" - mówiła. "Myśmy poszli na daleko posunięty kompromis. Zaproponowaliśmy dobre rozwiązania, które są do zaakceptowania przez nas, przez Polskę, przez Węgrów, Czechów i Słowaków, również przez inne państwa członkowskie" - przekonywała szefowa rządu.