Rozumiemy chyba, oile nie jesteśmy zacietrzewieni ponad miarę, że nawet gdyby PiS przeprowadził prawdziwą reformę sądów, to opór wobec niej nie byłby wcale mniejszy.
Nawet wtedy, gdy kolejne ustawy nie miałyby na celu zwiększenia kontroli partii rządzącej nad wymiarem sprawiedliwości, tylko poprawę działania sądów, znaczna część środowiska sędziowskiego i opozycji próbowałyby je wstrzymywać. Środowisko sędziowskie – bo każda głębsza reforma uderzyłaby w utrwalone nawyki i ugruntowane hierarchie. Opozycja – bo sama nigdy nie przeprowadziła reform, choć żądano ich jak kraj długi i szeroki.
Uczciwie trzeba też powiedzieć: żadna istotna reforma wymiaru sprawiedliwości nie może się obyć bez cząstkowej, chociażby czasowej, ingerencji w niezawisłość sędziowską. Także dlatego, że pojęcie niezawisłości nie dotyczy tylko autonomii sędziego wydającego wyrok, lecz całego kompleksu zagadnień, łącznie z grafikiem rozpatrywanych spraw. W naturalny sposób zatem każdy rząd aktywizujący się w ogródku Temidy w imieniu obywateli przeciwko „odwiecznemu porządkowi” jakoś tę niezawisłość narusza. A obrona, nawet jakościowo kiepskiego „odwiecznego porządku”, siłą rzeczy chroni też sędziowską niezawisłość.
Czasem warto zaryzykować i robić reformy wbrew głosom krytyki – ale nie teraz. Lepiej mieć niezawisłość sądów niereformowanych niż brak niezawisłości sądów po „reformach” PiS. Bo partia Jarosława Kaczyńskiego reformy nie wprowadza. Ona próbowała i próbuje przeforsować pakiet zmian zmierzających do usuwania z władz sędziowskich sędziów jednych na rzecz wprowadzania sędziów drugich (wraz z politykami – swoimi). Te poczynania doprowadziły do skrajnej polaryzacji w środowisku, zaś upartyjnienie sporu przez prezesa PiS skończyło się tym, że sędziów wrogich „reformom” jest bardzo wielu, zaś przyjaznych – garść.
Zatem nie wymieniamy już „jednych” na „drugich”, lecz „wrogich” na „naszych”. Nic w tym działaniu nie mamy reformatorskiego, za to partyjnego zdecydowanie za wiele. Opór nawet najmniej godnych szacunku i obrony sędziów realnie przeszkadza planom rządu – tak złym planom, że lepiej już bronić sędziów, pomimo wszelkich marzeń o prawdziwej reformie.