Ten odpowiedział jednak podsyceniem nacjonalistycznego ducha i zachęcaniem do kupowania lokalnych produktów. Dodatkowo w celu pobudzenia popytu wewnętrznego władze w Nowym Delhi zdecydowały się przed świętem Diwali (w tym roku zaczynało się 20 października) na obniżenie podatku od sprzedaży, bo to tradycyjnie czas wielkich zakupów. Celem tych działań jest wsparcie konsumpcji prywatnej, która odpowiada za ponad 50 proc. indyjskiego PKB.

Cła nie wykoleją gospodarki

Amerykańskie cła wynosiły początkowo 25 proc. (jednak z wyłączeniem choćby farmaceutyków i elektroniki), by poszybować do 50 proc. ze względu na kupno przez Indie rosyjskiej ropy. To najwyższa stawka płacona przez dużą gospodarkę mającą dostęp do amerykańskiego rynku. Stawka rozgrywki jest wysoka, ale żadna ze stron nie będzie forsować porozumienia za wszelką cenę. Tym bardziej że eksport do USA stanowi zaledwie 2 proc. indyjskiego PKB (według S&P Global) – zatem narzucone przez Trumpa karne opłaty nie są czymś, co wykoleiłoby azjatyckiego olbrzyma.

Amerykańskie cła komplikują jednak realizację gospodarczej strategii indyjskich władz. Ważnym celem polityki premiera Narendry Modiego pozostaje wzmocnienie produkcji przemysłowej. To istotne, bo Indie na swojej ścieżce rozwoju przeskoczyły z rolnictwa do usług, pomijając produkcję. Tym samym wiele obszarów gospodarki jest słabo rozwiniętych – szczególnie infrastruktura. Na przykład w mieście Bangalur – symbolu branży informatycznej i usługowej, którego populacja urosła w ciągu kilku dekad z ok. 0,5 mln do ok. 15 mln – wiele rzeczy nie funkcjonuje na odpowiednim poziomie – transport, a nawet zaopatrzenie w wodę. Nie jest rzadkością sytuacja, w której nowoczesne kompleksy biurowe nie mają dostępu do wodociągu, więc woda jest dostarczana beczkowozami. Ta infrastrukturalna ułomność powoduje, że w nowoczesnym wytwórstwie Indie przegrywają rywalizację z Chinami. Powoduje ona też spory deficyt w wymianie handlowej z Państwem Środka. A mówimy o największej populacji świata (ponad 1,4 mld osób), która pozostaje zależna od importu nawet tych towarów, które mogłyby być produkowane na miejscu.

USA stwarzają szansę dla Indii

Indie miały odgrywać istotną rolę w biznesowej strategii zwanej „Chiny+1”, która zakładała konieczność zdywersyfikowania źródeł zaopatrzenia przez międzynarodowe korporacje. W koncepcji tej założono, że Państwo Środka wda się w gospodarczą batalię z USA, więc zostaną na nie nałożone nowe handlowe restrykcje, a i ono samo będzie ograniczać dostęp do swojego rynku i zasobów. Miało to stworzyć szansę dla Indii, by stać się nową „fabryką świata”. Ta strategia sprawdza się jednak w ograniczonym stopniu. Przenoszenie produkcji do Indii pozostaje pod znakiem zapytania ze względu na ograniczone kompetencje w zakresie zaawansowanej technologii, zależności od dostaw komponentów właśnie z Chin, czy też wysokie amerykańskie cła.

Nie tylko cła na towary mogą utrudnić rozwój indyjskiej gospodarki: zwalnia również sektor usługowy (wartość usługowego PMI za wrzesień spadła do 60,9 pkt z 62,9 pkt miesiąc wcześniej). Indie stały się potentatem w zakresie dostarczania usług biznesowych największym firmom świata. Dzieje się to na dwa sposoby. Po pierwsze, zagraniczne korporacje tworzą na subkontynencie centra kompetencji, z których wiele zatrudnia po kilka tysięcy osób z wyższym wykształceniem. Pojawiły się już pomysły administracji Trumpa, aby obłożyć cłami te amerykańskie firmy, które korzystają z takiego wsparcia. Drugim sposobem jest wysyłanie do USA pracowników, aby tam wykonywali prace na rzecz klientów. Potrzebna jest do tego wiza H1-B. Nie dość, że jest ona trudna do uzyskania, to ostatnio wprowadzono opłatę w wysokości 100 tys. dol. za jej wydanie.

Usługi i produkcja pod dyktando Trumpa

Dodatkowo zachodzą też zmiany technologiczne wpływające na wartą prawie 300 mld dol. indyjską branżę usług biznesowych. Call centers i firmy programistyczne mogą przejść do historii z powodu chatbotów oraz AI, które od lat były testowane w tym obszarze, ale w związku z rozwojem sztucznej inteligencji wdrożenie tych rozwiązań mocno przyspieszyło. AI może teraz zabrać pracę w tych obszarach działalności firm (np. w sprzedaży czy księgowości), które kiedyś zostały przeniesione z Europy i USA. Ale nie należy przeceniać roli zaawansowanych usług w indyjskiej gospodarce, bo dotyczy to ok. 5 mln bezpośrednio zatrudnionych, co przy całej populacji stanowi kilka promili. Są to jednak dobrze płatne zajęcia wymagające zaawansowanej wiedzy.

Według prognoz Indie ciągle pozostają najszybciej rozwijającą się dużą gospodarką ze wzrostem przekraczającym 6 proc. PKB w tym roku i w kolejnych latach. Pomaga w tym renta demograficzna, oznaczająca korzystny wpływ zwiększającej się populacji na tempo wzrostu gospodarczego. Indyjskie społeczeństwo jest relatywnie młode, z medianą wieku wynoszącą 29,8 roku (w przeciwieństwie do szybko starzejących się Chin – mediana 40,2 roku). Korzystna sytuacja demograficzna przekłada się na wysoki poziom konsumpcji, co przy odpowiednim wsparciu w postaci inwestycji infrastrukturalnych i ułożeniu relacji dyplomatycznych może zapewnić utrzymanie dynamiki gospodarczej w dłuższej perspektywie. ©Ⓟ