Po dość optymistycznym początku roku, gdy fabryki realizowały zwiększone zamówienia na rynek amerykański, żeby dostarczyć jak najwięcej towarów przed oczekiwaną podwyżką ceł, produkcja przemysłowa w sierpniu spadła o 4,3 proc. W porównaniu do początku 2022 r. (sprzed agresji Rosji na Ukrainę, której konsekwencją był gwałtowny wzrost kosztów energii) produkcja obniżyła się o 12 proc. Jak napisali w komentarzu do danych ekonomiści ING, portfel zamówień dla niemieckiego przemysłu wrócił do stanu z początku roku, czyli jest pusty.

Eksport pikuje

Sektorowi nastawionemu na eksport coraz trudniej jest sprostać konkurencji na globalnych rynkach. Zagraniczna sprzedaż towarów osiągnęła swoje maksimum (140 mld euro) we wrześniu 2022 r. W tym roku miesięczna wartość eksportu oscyluje wokół 130 mld euro. Dane o handlu zagranicznym podawane są w cenach bieżących i nie uwzględniają spadającej ze względu na inflację wartości pieniądza. W rzeczywistości regres w eksporcie jest więc większy, niż wskazywałby spadek jego wartości o ok. 7 proc. w ciągu trzech lat.

Już przed podwyżką ceł przez Donalda Trumpa były problemy z eksportem do USA, które są dla Niemiec najważniejszym rynkiem, z 10-proc. udziałem w zagranicznej sprzedaży. Po tym, jak stawki wzrosły z 1,5 proc. w 2024 do 15 proc. obecnie, sytuacja jeszcze się pogorszyła. W sierpniu eksport do Stanów Zjednoczonych spadał piąty miesiąc z rzędu i znalazł się na najniższym poziomie od listopada 2021 r.

Podwyższone cła wypchnęły ze Stanów Zjednoczonych część chińskich produktów, które zostały przekierowane na inne rynki, w tym do UE. Zwiększona konkurencja z tej strony to kolejny problem dla niemieckiego przemysłu. Niemiecki eksport do Państwa Środka w pierwszych ośmiu miesiącach spadł przy tym o 13 proc. w porównaniu do zeszłego roku. Już wtedy zresztą Niemcy więcej produktów sprzedali w Polsce niż w Chinach.

Szczególnie bolesna jest porażka na rynku motoryzacyjnym. W III kwartale sprzedaż Mercedesa w Chinach spadła o 27 proc., a Volkswagena o 7 proc. w porównaniu do zeszłego roku. To przede wszystkim efekt przegranej na rynku samochodów elektrycznych. Niewykluczone, że z czasem niemieckie koncerny, dla których Chiny miały być ziemią obiecaną, zostaną na tym rynku zmarginalizowane i zmuszone do wycofania się. W zeszłym roku Niemcy w dalszym ciągu były liderem pod względem wartości wyeksportowanych samochodów, ale biorąc pod uwagę ich liczbę, to Chiny były najlepsze.

Zatrudnienie spada

Kurczący się popyt na niemieckie produkty skłania duże korporacje do cięcia kosztów i zwolnień pracowników. Z wyliczeń firmy konsultingowej EY wynika, że w ciągu 12 miesięcy zakończonych w czerwcu zatrudnienie w motoryzacji spadło o niemal 7 proc., co przełożyło się na likwidację 51,5 tys. miejsc pracy.

Zwolnienia wciąż trwają na przykład w Volkswagenie. Ograniczenie liczby miejsc pracy zapowiedziały w ostatnich miesiącach takie przedsiębiorstwa jak produkujący ciężarówki Daimler Truck czy Robert Bosch, największy na świecie producent części do samochodów. W sierpniu liczba pozostających bez pracy Niemców po raz pierwszy od dekady przekroczyła 3 mln osób.

Tradycyjne firmy upadają

Dla średnich i mniejszych firm zaczyna brakować miejsca na rynku. Dotyczy to także przedsiębiorstw z ponadstuletnią historią. We wrześniu wniosek o ochronę przed wierzycielami złożyła firma Meyer & Cie, jeden z czołowych producentów maszyn dziewiarskich na świecie. Utworzony w 1905 r. rodzinny biznes, zarządzany przez czwarte pokolenie przedsiębiorców, zanotował w zeszłym roku spadek sprzedaży niemal o połowę. Niemal całość swojej produkcji Meyer & Cie sprzedawało za granicę. Upadłość ogłosiła także firma Kiekert. Istniejące od 1857 r. przedsiębiorstwo jako pierwsze wprowadziło na rynek centralny zamek umożliwiający zamykanie i otwieranie wszystkich drzwi samochodu jednocześnie.

Nie tylko przemysł cierpi. Bankructwa nie uniknęła firma Brüder Schlau (powstała w 1921 r.), zarządzająca siecią ponad 180 marketów budowlanych Hammer oraz ok. 60 hurtowni Schlau z takim samym asortymentem. Inna ofiara kryzysu to zajmujące się wysyłkową sprzedażą roślin, nasion i akcesoriów ogrodowych przedsiębiorstwo Gärtner Pötschke ze 113-letnią historią.

Wpływ na całą gospodarkę

W Niemczech, podobnie jak w innych wysoko rozwiniętych państwach, większość aktywności gospodarczej przypada na usługi, które wspierane rosnącymi wydatkami konsumentów radzą sobie relatywnie dobrze. Jednak przemysł wciąż pozostaje znaczącym sektorem, z niemal 25-proc. udziałem w PKB, a kryzys jest na tyle dotkliwy, że ma przełożenie na wyniki całej gospodarki.

W 2023 i 2024 r. PKB Niemiec spadło o 0,2–0,3 proc. W opublikowanej w minionym tygodniu analizie Międzynarodowy Fundusz Walutowy podniósł tegoroczną prognozę wzrostu z 0,0 do 0,2 proc. To zmiana w gruncie rzeczy jedynie statystyczna. Rok 2025 nie zapisze się w historii jako ten, w którym Niemcy wyrwały się z ekonomicznego letargu.

Inwestycjami w recesję

Jeszcze niedawno ekonomiści byli przekonani, że przełom nadejdzie w przyszłym roku, gdy nasi zachodni sąsiedzi zwiększą nakłady z budżetu państwa na obronność i infrastrukturę. Po zmianie konstytucji umożliwiającej większą swobodę w zwiększaniu wydatków fiskalnych kanclerz Friedrich Merz zadeklarował, że Niemcy wydadzą w najbliższych latach 500 mld euro na inwestycje w infrastrukturę i tyle, „ile potrzeba”, na obronność.

Równolegle do planów zwiększania wydatków publicznych Niemcy dyskutują jednak także o dyscyplinie finansów publicznych. Przyszłoroczna ustawa budżetowa nakłada na wszystkie ministerstwa obowiązek utrzymania ścisłych rygorów wydatkowych. Jak zapisano w dokumencie, „oznacza to nie tylko konieczność powstrzymania się od składania wniosków o dodatkowe wydatki, ale także kwestionowania tych już istniejących”. Ekonomiści wciąż są przekonani, że wydatki publiczne wzrosną z pozytywnym efektem dla gospodarki, ale skala oddziaływania może być mniejsza, niż się wcześniej wydawało. W zeszłym roku Niemcy zaplanowały, że z budżetu przeznaczą na inwestycje 100 mld euro, tymczasem w rzeczywistości wydano ok. 75 mld euro.

Przespane szanse niemieckiej gospodarki

Część federalnych wydatków przeznaczona zostanie na cyfryzację gospodarki. W tym miesiącu rząd przyjął tzw. agendę modernizacyjną, na którą składa się kilkadziesiąt planowanych działań zmierzających do redukcji biurokracji i digitalizacji administracji federalnej. W dalszym ciągu jednak większość dodatkowych inwestycji rządowych nakierowana jest na wsparcie tradycyjnych sektorów produkcyjnych. Jak zwracają uwagę ekonomiści ING, niemiecka gospodarka wciąż tkwi w modelu zakorzenionym w XX wieku, a rząd nie ma jasnego planu, jak przejść do wieku XXI.

Tak samo jak motoryzacja przespała transformację w kierunku samochodów elektrycznych, tak cała gospodarka stoi na uboczu rewolucji związanej ze sztuczną inteligencją. Infineon, największy niemiecki producent mikroprocesorów, jest tylko cieniem największych amerykańskich korporacji, takich jak Nvidia, Broadcom czy AMD. Na Starym Kontynencie lepiej radzą sobie holenderski ASML czy brytyjski Arm Holding. Koncern z Neubibergu ustępuje też pola wielu producentom azjatyckim.

Według niemieckiego banku centralnego ożywienie w gospodarce jest opóźnione przez niepewność związaną z protekcjonistycznym zwrotem przede wszystkim w Stanach Zjednoczonych, ale też w globalnej polityce handlowej. W 2026 r. roku znaczące zwiększenie wydatków rządowych przełoży się na wyraźny wzrost popytu i sprawi, że tempo wzrostu gospodarczego będzie wyższe, jednak dopiero w 2027 r. te pozytywne efekty będą w pełni widoczne, dzięki czemu wzrost PKB przekroczy 1 proc., dochodząc do średniego wyniku, jaki niemiecka gospodarka osiągała w XXI wieku.