Tradycyjna doktryna ekonomii monetarnej głosi, że nie – pieniądz jest neutralny w długim okresie. Oznacza to, że zmiany podaży pieniądza czy stóp procentowych nie mają dalekosiężnych konsekwencji dla realnej aktywności gospodarczej. Owszem, podwyżka stóp może przejściowo schłodzić gospodarkę, ale po pewnym okresie oddziałuje tylko na poziom cen czy tempo ich zmian. Nawet jeśli przyjmiemy, że pieniądz jest faktycznie neutralny w długim okresie, to pojawia się pytanie: co oznacza długi okres? Sytuacja, w której wpływ zmian stóp na realną gospodarkę wygasa po dwóch latach, jest odmienna od takiej, w której decyzje podjęte przez bank centralny mają konsekwencje nawet po dekadzie. Można się domyślać, że wyższe stopy hamują inwestycje, co spowalnia akumulację kapitału używanego do produkcji (maszyny czy budynki) – i w konsekwencji wpływa negatywnie na produkcję nawet po wielu latach. Jak jest w praktyce?
Stopy procentowe mogą szkodzić
Òscar Jordà i Sanjay Singh (Fed w San Francisco) oraz Alan Taylor (Uniwersytet Columbia) w swojej pracy wykorzystali informacje dla 17 rozwiniętych gospodarek, w niektórych przypadkach sięgające aż 1870 r. Stworzona przez nich baza zawiera dane o produkcji, stopach, inflacji oraz wielu innych zmiennych makroekonomicznych. Co ważne, badacze wiedzą też o systemach kursów walutowych obowiązujących w badanych gospodarkach i o tym, jak swobodne były przepływy kapitału między nimi. Bo by móc coś powiedzieć o efektach podwyżki stóp procentowych, trzeba wiedzieć, że nie wydarzyła się ona w reakcji na, przykładowo, wzrost inflacji. Inaczej błędnie zinterpretujemy korelację jako związek przyczynowo-skutkowy. To typowy w ekonomii problem identyfikacji. Aby go rozwiązać, potrzebne są takie zmiany w polityce pieniężnej, które nie były odpowiedziami na sytuację gospodarczą. Problem polega na tym, że rzadko kiedy bankierzy centralni zmieniają stopy procentowe dla zabawy.
Jordà, Singh i Taylor zaproponowali następujące podejście. Jeśli przepływ kapitału jest swobodny, to w systemie sztywnych kursów walutowych towarzyszą mu odpowiednie ruchy stóp procentowych – w przeciwnym razie pojawia się presja na aprecjację lub deprecjację waluty. Na przykład, przed I wojną światową w centrum międzynarodowego systemu finansowego był funt. Gdy ceny w Wielkiej Brytanii rosły szybciej, niż było to pożądane, i władze monetarne tego kraju zacieśniały politykę pieniężną, inne gospodarki musiały robić to samo, jeśli chciały utrzymać stały kurs wobec funta. Podobną rolę odgrywał po II wojnie dolar czy niemiecka marka dla UE.
Badacze sprawdzili, jak gospodarki reagowały na tego typu zmiany stóp oraz podaży pieniądza. Wzrost stóp procentowych o 1 pkt proc. wiązał się z PKB niższym o ok. 4 proc. po 12 latach. Nawet po ponad dekadzie nie było niczego, co by sugerowało, że PKB wróci do poziomu, jaki by zaobserwowano, gdyby nie szok polityki pieniężnej. Za ten długookresowy spadek w dużej mierze odpowiadały obniżone inwestycje i mniejsza akumulacja kapitału. Zatrudnienie mierzone liczbą przepracowanych godzin wracało do normy dość szybko. Spadek PKB był jednak wyraźnie większy, niż wynikałoby to tylko ze spowolnionej akumulacji kapitału, co sugeruje, że restrykcyjna polityka pieniężna może też pogarszać produktywność.
Banki centralne uważajcie ze stopami
Do tej pory wspominaliśmy tylko o podwyżkach stóp. Czy ich obniżki mogą pobudzić gospodarkę w długim okresie? Wyniki badania sugerują, że nie. W przypadku nieoczekiwanej ekspansji monetarnej efekty znikają szybko. Nadmiernie niskie stopy procentowe nie dają długotrwałych korzyści dla gospodarki, a jedynie powodują wzrost cen. Ta asymetria pokazuje, jak ostrożne muszą być banki centralne – łatwiej jest zaszkodzić gospodarce zbyt wysokimi stopami, niż pomóc jej zbyt niskimi. ©Ⓟ