Aleksandr Łukaszenka dopiął swego i tuż przed świętami pochwalił się prezentem, jaki dostać miał od swego patrona – Władimira Putina. Na Białorusi pojawić bowiem miały się nowe rosyjskie rakiety Oresznik.

Rosyjski Oresznik u sąsiada Polski

Oresznik to najnowszy rosyjski pocisk rakietowy, użyty po raz pierwszy pod koniec ubiegłego roku na Ukrainie. Po zaatakowaniu nim jednej z ukraińskich fabryk, Władimir Putin publicznie chwalił się nową bronią twierdząc, że siła rażenia kilku konwencjonalnych ładunków, jakie potrafi ona przenieść, porównywalna jest z bronią jądrową. Rosja twierdzi też, że pocisk ten jest nieuchwytny, a żaden zachodni uzbrojenia nie będzie w stanie sobie z nim poradzić. Już wtedy zapowiedział, że w niedługim czasie rakiety te trafią na Białoruś.

Potwierdzenie ich rozmieszczenia za wschodnią granicą Polski nadeszło kilka dni temu. Podczas konferencji prasowej Aleksandr Łukaszenka pochwalił się, iż obietnica sprzed roku doczekała się realizacji.

- Pierwsze pozycje są wyposażone w system rakietowy Oresznik. Mamy go od środy i zaczyna pełnić dyżur bojowy - pochwalił się Łukaszenka. Białoruski przywódca podkreślił też znaczenie rosyjsko-białoruskiej współpracy, której symbolem jest także „rozmieszczenie komponentu Regionalnej Grupy Wojsk”. Pogroził, że w przypadku eskalacji konfliktu „dziesiątki tysięcy żołnierzy z zachodniej Rosji dołączą do działań wojennych jako drugi rzut”.

Propagandowa broń hipersoniczna

Białoruś pochwaliła się na razie, że na jej terytorium rozstawiono jeden kompleks pocisków Oresznik, ale jak się okazuje, Łukaszenka chciał ich dostać o wiele więcej. Podczas jednej z konferencji prasowych mówił nawet o 10 sztukach. Dopiero reakcja Władimira Putina spowodowała, iż w styczniu 2025 uściślił swe oczekiwania.

- Kiedy powiedziałem „10 kompleksów”, żartowałem. To szalone pieniądze. A przemysł rosyjski produkuje nie tylko „Oreszniki”. Rozumiem to. Wystarczy jeden kompleks „Oresznik”, aby zabezpieczyć Białoruś. Ale są one potrzebne również w Rosji – przyznał Łukaszenka.

Nowe Oreszniki weszły też do służby w Rosji, a jak poinformował 18 grudnia szef Sztabu Generalnego, gen. Walerij Gierasimow, stworzona została z nich samodzielna brygada. Osiągnąć miała ona gotowość bojową.

Zgodnie z rosyjskim przekazem, pocisk Oresznik to broń hipersoniczna, mogąca poruszać się z prędkością 10 tys. km na godzinę. Jego zasięg to 5,5 tys. km, a przenosić może głowicą o wadze do 1,5 tony. Zarówno konwencjonalną, jak i jądrową. Rosyjska propaganda od roku stara się wystraszyć mieszkańców Europy potęgą nowej broni, co nie jest nowością w poczynaniach Kremla. Tuż po wybuchu wojny na Ukrainie, gdy przez Polskę zaczął płynąć strumień wsparcia dla broniącego się kraju, podobną rolę spełniały Iskandery. Moskiewscy politycy i komentatorzy starali się zastraszyć Polaków „spaleniem Rzeszowa” i udowodnić, że z Królewca rakiety te do Warszawy dotrą zaledwie w kilka minut. Podobnie jest teraz.

- Informacja o rozmieszczeniu na Białorusi tych pocisków nie ma wielkiego znaczenia. Je jest bardzo łatwo przemieścić i fakt, ze stoją akurat gdzieś w okolicy Mińska, jest mało ważny. Przez Rosję traktowane są one bardziej jako broń propagandowa. Dlatego liczy się, aby nakładać takie sankcje, aby Rosja mogła wyprodukować ich jak najmniej – mówi DGP gen. Roman Polko, były dowódca jednostki GROM.