Najstarsza sprawa sądowa, w której uczestniczę, trafiła do sądu w 1993 r. Fakt, że do dziś się nie skończyła, wynika z tego, że żaden rząd nie chciał się na poważnie zająć sprawą ostatecznego rozwiązania problemu gruntów o nieuregulowanym stanie prawnym. Sprawy te mają swój rodowód w czasach PRL. Rady Narodowe, lekceważąc czasem kwestie własnościowe, wydawały decyzje lokalizacyjne. Spółdzielnie budowały na ich podstawie osiedla i do zmiany ustroju problem nie istniał. Wydawało się, że potem też go nie będzie, gdyż jednostki samorządu terytorialnego i Skarb Państwa ustawą z 10 maja 1990 r. o samorządzie terytorialnym i ustawą o pracownikach samorządowych oraz nowelizacją ustawy o gospodarce gruntami i wywłaszczaniu nieruchomości z 29 września 1990 r. zostały zobowiązane do ustanowienia prawa wieczystego użytkowania, jeżeli spółdzielnie do 31 grudnia 1996 r. o to wniosły.
Ponieważ są to przepisy martwe. Nie przewidują sankcji za ich niewykonanie. Czyli samorządy nie ustanawiają prawa wieczystego użytkowania, bo nie muszą. Jeśli dodatkowo jeszcze miasto zgłosi, że pojawiły się roszczenia do gruntu, to sąd zawiesza postępowanie. Zaczynają się równolegle toczyć sprawy związane z tymi roszczeniami i dlatego mamy w kancelarii sprawy, które zaczęły się w latach 90.
A miasta za nie płaciły? Przy reformie ustrojowej ustawodawca, nie przewidując konsekwencji ułomnych przepisów, zakładał, że do ustanowienia użytkowania dojdzie z automatu. Poza tym to jest nieprawda, że spółdzielnie chcą coś za darmo od samorządów. Użytkowanie wieczyste przecież też kosztuje.
Właściciel ma prawo ustalić tytuł prawny do korzystania z gruntu i jego koszt. Może to być użytkowanie wieczyste, może dzierżawa. W jednej sprawie, jeszcze niezakończonej, spółdzielnia dostała propozycję dzierżawy. Propozycja to niedobre słowo. To był dyktat, który nie podlegał negocjacji. Spółdzielniom trudno taką postawę samorządów zrozumieć, bo przecież chodzi o ich mieszkańców. Zresztą zakończenie sprawy w sądzie, w obecnym stanie prawnym, może do niczego nie prowadzić. Samorząd może nie zaproponować ustanowienia użytkowania wieczystego albo przedstawić takie warunki, że spółdzielnie znów pójdą do sądu. Jesteśmy w trakcie kampanii prezydenckiej, która już faktycznie się rozpoczęła. Uważam, że każdy z kandydatów na urząd Prezydenta RP powinien jasno wypowiedzieć się także w sprawie problemu członków spółdzielni, którzy mają tytuły prawne do swoich lokali na gruntach o nieuregulowanym stanie prawnym, i przedstawić jasną deklarację, czy złoży projekt ustawy i zapewni jego uchwalenie, gdyby został wybrany. Mówimy bowiem o ponad milionie wyborców, którzy mogą przesądzić ostatecznie o losach przyszłej prezydentury. Państwo musi wreszcie rozwiązać ten problem.
Moim zdaniem nie próbowało, tylko udawało, że próbuje. W przypadku każdej kadencji Sejmu i Senatu mamy do czynienia z sytuacją, w której niektórzy politycy orientują się, że można na tym temacie zbić kapitał polityczny. Pozorują szukanie rozwiązania. Politycy, i to wszystkich opcji, zastanawiają się, analizują i tak przeciągną całą kadencję. A to nie jest sprawa polityczna. To jest kwestia praw obywatelskich i dlatego rzecznik praw obywatelskich wielokrotnie wzywał rząd, by rozwiązał ten problem. Obywatele mają dość sytuacji, w której państwo nie jest w stanie uchwalić przepisów, porządkując ten stan prawny. Bo to nie obywatele zawinili, ale państwo nie zdało egzaminu. Spółdzielcy mają już dość rozmów o projektach, które nigdy nie zostały uchwalone.
Związek od wielu lat proponuje dwie ścieżki regulacji stanu prawnego gruntów. Jedną na podstawie instytucji przemilczenia, znaną w polskim prawie, i drugą, tam gdzie nie wejdzie w grę przemilczenie, na podstawie ustanowienia prawa użytkowania wieczystego. Instytucja przemilczenia jest zastosowana w art. 34 dekretu z 8 marca 1946 r. o majątkach opuszczonych i poniemieckich, w którym expressis verbis wspomniano o przedawnieniu i zasiedzeniu.
To jest dobre pytanie, ale niestety spółdzielnie, choć władają jak właściciel, to muszą wykazywać cały proces władania. Jest problem z dokumentacją z czasów PRL. Czasem w ogóle jej nie ma. Osiedla powstały jako realizacja planu gospodarczego. Spółdzielnie mieszkaniowe, jako jednostki gospodarki uspołecznionej, były jedynie wykonawcami takich planów. Są to zaszłości z innej epoki, które próbuje się mierzyć miarą dzisiejszych realiów.
Oczywiście, a tam, gdzie są roszczenia i nie da się ustanowić własności na rzecz spółdzielni, proponujemy obligatoryjne ustanowienie użytkowania wieczystego, z sankcją za niezastosowanie się do przepisów. Uważam, że organizacje reprezentujące interesy każdej ze stron, samorządowej i spółdzielczej, takie jak Związek Miast Polskich i Związek Rewizyjny Spółdzielni Mieszkaniowych RP, będą w stanie wypracować wspólne rozwiązanie w ramach obecnie funkcjonującego parlamentarnego zespołu ds. spółdzielczości mieszkaniowej, gdzie taka wola polityczna już się pojawiła. Oczywiście niezbędna będzie wola rządu, żeby tym razem taką ustawę przyjąć. W przeciwnym wypadku milion mieszkańców nadal będzie w stanie prawnego zawieszenia. ©℗