Jeśli idzie o wizerunek Polski w propagandzie rosyjskiej i białoruskiej, naprawdę nie można narzekać na banał. Owszem, w karykaturach „Sowietskoj Biełorussiji” na skroniach polskiego pogranicznika stale króluje przedwojenna rogatywka, no, ale to po prostu taka konwencja. W poważniejszej prasie zawsze coś nowego. Ostatnio kolonializm: w najnowszym numerze dwumiesięcznika wydawanego przez MSZ Federacji Rosyjskiej szef departamentu zajmującego się relacjami z Ukrainą Anton Postigow oraz były speechwriter Kremla, Dmitrij Demurin, opisują dzieje kolonialnego podboju Rosji przez Zachód, zapoczątkowanego, jak się okazuje, wyprawą Bolesława Chrobrego na Kijów.
Krytycy i obrońcy pańszczyzny
Pomyślałem o tym w kontekście jednego z prężniej obecnie rozwijających się nurtów refleksji humanistycznej w Polsce, jakim jest wskazywanie na kolonialną składową naszej przeszłości. Kilka lat temu polskie sny o koloniach wspominano zwykle w różowej mgiełce nostalgii za dwudziestoleciem i groteską korkowych kasków Ligi Morskiej i Kolonialnej. Tylko najwytrwalsi studiowali oskarżenia pod adresem polskich ziemian formułowane przez historyka Daniela Beauvois; ci jednak z reguły z nimi polemizowali.
To się zmieniło. Przy czym warto zauważać odcienie: czym innym jest przeoczona niemal przez krytykę ciekawa praca Adama Leszczyńskiego „Obrońcy pańszczyzny” (Wydawnictwo Krytyki Politycznej, 2023) ukazująca, jak ziemiańscy zwolennicy tego rozwiązania powoływali się w połowie XIX wieku na argumenty obrońców niewolnictwa w stanach Południa – czym innym głośna wystawa „Wybielanie” w Muzeum Etnograficznym (czynna do stycznia 2026 roku), której kuratorzy wskazują, jak polscy podróżnicy i geografowie, w tym Stefan Szolc-Rogoziński, „reprodukowali kolonialne spojrzenie”. Podkreślali też, że celem inicjatywy jest podważenie „mechanizmu usprawiedliwienia, opartego na przekonaniu, że kolonializm nas nie dotyczy, bo przecież nie mieliśmy kolonii”. W podobnym duchu utrzymane są reportaże historyczne Grzegorza Łysia (W.A.B., 2023) czy Kaspra Bajona (Czarne, 2025). Dosyć już tej colonial innocence!
Kto tak naprawdę chce, żeby Polska była potęgą kolonialną?
Krytycy tych inicjatyw często stawiają zarzut o kopiowanie mód z akademii Zachodu. Byłbym z tym ostrożny: „dyskurs kolonialny” omawiany jest na polskich uczelniach od kilkunastu lat, używana w nim argumentacja i siatka pojęć zostały przyswojone. Jeśli w ogóle szukałbym jakichś pozaintelektualnych motywacji muzealników czy reporterów, którzy żywią dość ahistoryczną pretensję do Polaków sprzed 150 czy 100 lat, że myśleli tak, jak ich współcześni, to prędzej zastanawiałbym się nad purytańską z ducha potrzebą znalezienia w sobie (czy w swoim kraju) winy. Ale to drugorzędne: ważne, że są narracje muzealne, książkowe i filmowe („Kos” Pawła Maślony), które budują wizerunek Polski jako wannabe potęgi kolonialnej. Ciekawym tego dopełnieniem będzie crossover: sytuacja, gdy w kolejnym eseju na łamach „Mieżdunarodnoj Żyzni” w przypisach pojawi się wystawa „Wybielanie” lub esej Ziemowita Szczerka.