Chodzi o przyrodę w klasach IV-VI szkoły podstawowej. Zamiast trzech krótkich spotkań tygodniowo – uczniowie spędzą na niej nawet trzy godziny w jednym bloku. Czy to początek większej edukacyjnej rewolucji?

Koniec z dzwonkiem co 45 minut

MEN zapowiada, że od roku szkolnego 2026/2027 lekcje przyrody w klasach IV-VI będą odbywać się w zupełnie nowej formule. Przedmiot wróci po kilkuletniej przerwie, ale nie w tradycyjnym podziale godzin.

Nauczyciele sami zdecydują, czy zajęcia odbędą się jako jeden długi blok, czy w innej, elastycznej formie.

Celem jest stworzenie przestrzeni na eksperymenty, pracę w terenie i rozwijanie umiejętności współpracy. Wiceminister edukacji Katarzyna Lubnauer tłumaczyła w Polskim Radiu, że chodzi o to, „by uczniowie mieli czas na obserwacje, eksperymenty, a także współpracę w grupach”.

„Reforma26. Kompas Jutra” – nowa podstawa programowa

Nowa podstawa programowa nosi nazwę „Reforma26. Kompas Jutra” i zakłada nie tylko zmianę sposobu prowadzenia lekcji, ale też wprowadzenie tzw. tygodnia projektowego. W jego trakcie uczniowie będą realizować większe przedsięwzięcia i prezentować ich efekty.

Co ważne – projekty będą mogły łączyć nie tylko różne przedmioty, ale i klasy czy nawet całe roczniki. Ma to pobudzać kreatywność, uczyć pracy w zespole i pozwalać na szersze spojrzenie na omawiane zagadnienia.

Nauka jak w Walii, Irlandii i Australii

Resort edukacji nie kryje, że inspiracji szukał za granicą.W Walii, Irlandii i Australii lekcje przyrody w dużej mierze opierają się na doświadczeniach, badaniach terenowych i praktyce. Zamiast uczenia się z podręcznika – uczniowie działają, sprawdzają, obserwują i wyciągają wnioski.

– Taki system może być dla uczniów ogromną szansą na realne „dotknięcie” nauki, a nie tylko uczenie się jej z podręcznika – mówi pani Anna, nauczycielka chemii z Warszawy. – Wydłużony czas lekcji pozwoli spokojnie przeprowadzić doświadczenia od początku do końca i omówić wyniki, co w tradycyjnym 45-minutowym schemacie bywa niemożliwe – dodaje.

Entuzjazm nie dla wszystkich

Choć część pedagogów widzi w tej reformie ogromny potencjał, to nie brakuje też głosów obaw. Związek Nauczycielstwa Polskiego ostrzega, że połączenie elementów biologii, chemii, geografii, a nawet fizyki w jeden przedmiot może skończyć się redukcją etatów, szczególnie w mniejszych miejscowościach.

Łączenie godzin i etatów w małych szkołach będzie trudne, a w niektórych wręcz niemożliwe – alarmują związkowcy. Problemem może być też brak odpowiedniego zaplecza, bo w wielu placówkach po pandemii zlikwidowano pracownie chemiczne. To utrudni prowadzenie eksperymentów, które są kluczowym elementem nowej formuły.

MEN odpowiada: reforma jest przemyślana

Ministerstwo zapewnia, że przygotowało się na te wyzwania. Podkreśla, że zmiany będą wdrażane niezależnie od rotacji kadrowych w resorcie. Działa już specjalna strona internetowa reforma26.men.gov.pl, na której można śledzić postępy prac i zapoznawać się z materiałami dla nauczycieli.

Wiceminister Lubnauer przekonuje, że nowa formuła da uczniom narzędzia do lepszego rozumienia świata i rozbudzi ich ciekawość. Jeśli reforma okaże się sukcesem, nie wyklucza się, że podobne rozwiązania mogą objąć w przyszłości także inne przedmioty.

Początek edukacyjnej rewolucji?

Odejście od sztywnego 45-minutowego rytmu lekcji w polskiej szkole to zmiana, jakiej nie było od dekad. Dla jednych to szansa na prawdziwe, angażujące zajęcia i rozwój umiejętności praktycznych. Dla innych – zagrożenie dla stabilności zatrudnienia i kolejny eksperyment na uczniach.