Na zlecenie MEN w Instytucie Badań Edukacyjnych (IBE) trwają prace nad zmianami w systemie oświaty. „Reforma26. Kompas Jutra” będzie wprowadzana etapami i rozłożona w czasie, ale jej pierwsze efekty uczniowie i nauczyciele odczują już od września. Chodzi o dwa nowe przedmioty – edukację obywatelską i edukację zdrowotną (zajęcia nieobowiązkowe). Zmodyfikowana zostanie też podstawa programowa z WF-u.
Kolejne zmiany wejdą w życie w 2026 roku. W przedszkolach i klasach 1–4 szkół podstawowych zaczną obowiązywać nowe podstawy programowe i podręczniki, a uczniowie będą mogli (fakultatywnie) uczestniczyć w tygodniu projektowym. W 2027 r. zmiany obejmą szkoły ponadpodstawowe: pojawią się tam nowe podstawy programowe i podręczniki, a w pierwszych klasach tydzień projektowy będzie już obowiązkowy. Sprawdzianem dla reformy będą egzaminy ósmoklasisty i matura w nowej formule w 2031 roku, a w przypadku techników – rok później.
– Reforma ma uczynić polską szkołę najlepszą na świecie – taką, w której nauczyciele uczą z przyjemnością i poczuciem, że młodzież zdobywa odpowiednią, nowoczesną wiedzę, opartą nie tylko na nowych technologiach, ale też na szerokim poszanowaniu różnych przekonań i przygotowaną z myślą o potrzebach rynku pracy – mówiła podczas ostatniej konferencji prasowej minister Barbara Nowacka.
Szefowa MEN podkreślała też, że reforma dotycząca podstaw programowych „to tylko jeden z elementów”, bo oświatę czekają inne zmiany, w tym m.in. dotyczące funkcjonowania szkół w obliczu wyzwań demograficznych, awansu zawodowego nauczycieli, ich kwalifikacji i wsparcia. – Rozpoczynamy wielki proces promowania reformy jutra, włączając w debatę wszystkich, którym leży na sercu dobro polskiej oświaty – podkreślała. I zapewniła, że reforma będzie kontynuowana niezależnie od tego, czy po rekonstrukcji rządu nadal pozostanie ministrem.
Ma to być, wedle zapewnień MEN „pierwsza tak szeroko konsultowana reforma edukacji, przygotowywana przez ekspertów”. W Instytucie Badań Edukacyjnych powołano Radę ds. monitorowania wdrażania reformy oświaty im. Komisji Edukacji Narodowej i utworzono 22 zespoły, w których nad nowymi podstawami programowymi pracują m.in. nauczyciele praktycy. – Podczas prac mocno pilnuje się, by treści były spójne, powiązane ze sobą i dostosowane do dzisiejszych wyzwań, jak rozwój sztucznej inteligencji. Chodzi o to, by uczyć m.in. kompetencji miękkich, współpracy i by zajęcia były atrakcyjne – mówi DGP Urszula Woźniak, wiceprezes ZG ZNP.
W ankiecie IBE dotyczącej reformy wzięły udział 24 tys. nauczycieli, a dodatkowo zorganizowano ok. 700 spotkań z pedagogami, by omówić propozycje zmian. Ile kosztowały prace nad reformą? Nie wiadomo – resort ma umowę z IBE, a ten przedstawi sprawozdanie finansowe pod koniec roku.
Reforma edukacji. Eksperckie spojrzenie
Punktem wyjścia reformy jest tzw. profil absolwenta i absolwentki, opracowany przez Instytut. To dokument, który określa, jakie kompetencje, wiedzę i postawy powinien posiadać uczeń kończący dany etap edukacji.
Doktor Iga Kazimierczyk, badacz oświaty związana z Uczelnią Korczaka i prezes Fundacji Przestrzeń dla Edukacji uważa, że założenia i cel reformy są słuszne. – Ale diabeł tkwi w szczegółach – komentuje. Ekspertka podkreśla, że istotne są nie tylko zmiany w podstawach programowych i niektórych przepisach, ale konkretne nakłady finansowe i rzetelna diagnoza tego, czym dysponujemy, choćby w zakresie infrastruktury. – Za tym wszystkim stoją przecież ludzie, a to oni będą wprowadzać zmiany w życie – dodaje.
– Faktem jest, że podstawy programowe były przeładowane. Dlatego ta praca jest potrzebna. Ale poza tym w oświacie wciąż pojawia się wiele zmian, które nas zaskakują. Środowiska nauczycielskie i dyrektorskie z dużym zdziwieniem odbierają niektóre z nich. Często są niezamawiane przez praktyków i wcale nie tak szeroko konsultowane, jak twierdzi MEN – mówi Marek Pleśniar, szef Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Kadry Kierowniczej Oświaty (OSKKO). – Część zmian wchodzi też w życie od nowego roku szkolnego, czyli w środku roku kalendarzowego, a konsultacje odbywają się w szaleńczym tempie – dodaje.
Woźniak wtóruje. – Kluczowe jest to, by nauczyciele byli do zmian przygotowani, przekonani i naprawdę tym zainteresowani. A tu widzę problem – każdą sprawę w edukacji próbuje się dziś zrzucić na nauczycieli. Wszystko kończy się kolejnymi szkoleniami: z mediacji, z informatyki, z bezpieczeństwa. Tylko że nauczycieli brakuje, są kiepsko wynagradzani i coraz bardziej przebodźcowani – ocenia.
– Podstawy programowe same z siebie nie uczynią polskiej szkoły lepszą. Realizują je nauczyciele, a jeśli nie zapewnimy im lepszych warunków pracy, systematycznego wsparcia i odpowiedniego kształcenia, to nawet najlepsze zapisy w dokumentach pozostaną tylko na papierze – kwituje dr Kazimierczyk. ©℗