Nocne telefony, potajemne nagrywanie, dochodzenia dotyczące tego, co piszą pracownicy na internetowym komunikatorze. W Instytucie Badań Edukacyjnych, który przygotowuje dla rządu reformę edukacji, z pracy chce odejść 40 proc. badanych pracowników. Po zadaniu pytań przez dziennikarzy DGP i WNP o atmosferę strachu w placówce z pracą żegna się wicedyrektor Robert Jakubik.

Instytut Badań Edukacyjnych ma być oświatowym think tankiem, który dostarcza rzetelnej wiedzy dla kształtowania polityki edukacyjnej. W grudniu 2023 r. – po ponad 30 latach działania – dostał status państwowego instytutu badawczego. Minister Barbara Nowacka zleciła mu przygotowanie swojej flagowej reformy edukacji. Instytut szykuje m.in. podstawy programowe – spis zagadnień, które mają opanować polscy uczniowie w każdej klasie.

Placówką od stycznia 2024 r. zarządza Maciej Jakubowski, profesor na Uniwersytecie Warszawskim i wiceminister edukacji w latach 2012–2014. Pomaga mu dwóch zastępców. Jednym z nich – odpowiedzialnym za obszar badań – jest dr Tomasz Gajderowicz, z którym Jakubowski przez lata prowadził Fundację Evidence Institute zajmującą się badaniem oświaty. Drugim – odpowiadającym za zarządzanie instytutem – został Robert Jakubik, urzędnik, za rządów Prawa i Sprawiedliwości m.in. dyrektor departamentów w ministerstwie rolnictwa oraz funduszy i polityki regionalnej.

W kwietniu tego roku na biurku Jakubowskiego wylądował raport opracowany przez związek zawodowy. Pracownicy skarżą się w nim na atmosferę strachu i podejrzliwości w instytucie. „Sytuacja w IBE jest nieprzyjemna, nigdy nie było tak źle. Ludzie się boją ze sobą rozmawiać, są zastraszani, smutni” – pisze jedna z ankietowanych osób. „Niektóre osoby z kierownictwa przejawiają zachowania mobberskie”, „atmosfera mobbingu w wielu zespołach” – dodają inni.

Jak słyszymy od pracowników, dyrektor początkowo zbagatelizował raport jako niereprezentatywny i jednostronny (ankietę wysłano na 390 adresów e-mail, przyszło 164 odpowiedzi). Później jednak zwołał spotkanie i ogłosił nowe otwarcie. – Od tego czasu niewiele się jednak zmieniło. Procedowanie spraw jest coraz trudniejsze, a „atmosfera mobbingu” tylko się zagęszcza. Dotyczy to w szczególności zespołów podlegających wicedyrektorowi Jakubikowi – mówi nam Aleksandra Leyk, przewodnicząca związku zawodowego w IBE.

„Pisanie maili do pracowników straszących konsekwencjami prawnymi za ujawnienie czegokolwiek z tego, co się dzieje w Instytucie” – cytat z ankiety przeprowadzonej przez związek zawodowy w IBE.

Spotkania z wicedyrektorem. „Barbarze zdarzało się płakać”

O warunkach pracy w instytucie mówią nam byli i obecni pracownicy. Imiona na ich prośbę zostały zmienione, dysponujemy jednak nagraniami i dokumentami potwierdzającymi ich słowa. Zarzuty, które podnoszą, dotyczą głównie zachowań wicedyrektora instytutu Roberta Jakubika.

Barbara była kierowniczką jednego z podległych mu zespołów. Wicedyrektor Jakubik początkowo miał udzielać jej porad, że jeśli chce pozbyć się kogoś z zespołu, powinna zarzucić tę osobę obowiązkami. Z czasem zorientowała się, że zaczął stosować takie zabiegi wobec niej samej.

– Jednego dnia wysłał mi chyba z osiem maili do zrobienia, w różnych tematach, w tym jeden wymagający bardzo dużego nakładu pracy. Zakończył: jeśli potrzebujesz dedlajnów, to dzisiaj do godz. 14 – mówi. Inni pracownicy przyznają, że Barbarze zdarzyło się płakać po rozmowach z wicedyrektorem.

Jak słyszymy, Jakubik miał niekonwencjonalne metody kontaktowania się z pracownikami. Wieczorami w wiadomościach tekstowych wypytywał Barbarę, czy odzywał się do niej były pracownik instytutu, który wytoczył sprawę sądową dyrektorowi. W ten sam sposób poinformował ją, że ma być wezwana przez sąd na świadka.

Wicedyrektor dzwonił do niej nawet, kiedy kobieta trafiła do szpitala i później, gdy przebywała na zwolnieniu lekarskim. Wypytywał m.in. o wiadomości na nieformalnej grupie w komunikatorze WhatsApp, na którym rozmawiała z innymi pracownikami swojego działu. Jakubik wysłał Barbarze fragment jej wypowiedzi na grupie z komentarzem: „Przykład…”. Zapewniał też: „nie jestem twoim wrogiem”.

O śledztwie wicedyrektora dotyczącym treści pojawiających się na grupie mówią nam także inne osoby, w tym Zbigniew. – Po jednym ze spotkań z zespołem wicedyrektor Jakubik kazał mi zostać, więc zostałem. Zaczął wypytywać mnie, co myślę o pracy, o sytuacji z Barbarą. W końcu zapytał, czy należę do jakiejś grupy na WhatsApp. Zaprzeczyłem, nie było mnie na żadnej grupie. Odebrałem to jednak jako szantaż, bo wicedyrektor trzymał przede mną wniosek o przedłużenie umowy. Wiedział, że mi na tym zależy – relacjonuje. Umowę ostatecznie podpisano.

„Niektóre osoby z kierownictwa przejawiają zachowania mobberskie wobec pracowników i stosują etycznie wątpliwe techniki manipulacyjne nakierowane na konfliktowanie pracowników między sobą, wytworzenie atmosfery zastraszenia i poczucia, że zgłoszenie obiekcji będzie mieć dla pracownika negatywne konsekwencje” – cytat z ankiety przeprowadzonej przez związek zawodowy w IBE.

Reforma edukacji a IBE. Zwalnianie poprzez zmiany organizacyjne

Współpraca Barbary z IBE zakończyła się, kiedy przeprowadzono reorganizację struktury instytutu. Miało to miejsce podczas jej zwolnienia lekarskiego. Gdy z niego wróciła, 10 kwietnia, wicedyrektor Jakubik poinformował ją, że – choć nie dostała nawet wypowiedzenia – ma więcej nie przychodzić do pracy. Zażądała polecenia na piśmie. Około tygodnia później dostała pocztą formalne wypowiedzenie.

Zdaniem związku zawodowego to złamanie prawa, bo likwidacja stanowiska była pozorna. Wszystkie zadania Barbary zostały bowiem w instytucie. „Nie uległy likwidacji, a jedynie zostały włączone do innego zespołu, któremu tym samym rozszerzono zakres obowiązków” – czytamy w opinii ZZ.

Związek ocenia, że podobny mechanizm miał być użyty również wobec kadrowej, wieloletniej pracowniczki instytutu. Dotarliśmy do niej. Grażyna: – Któregoś dnia moja pracownica została wywołana przez wicedyrektora Jakubika bez mojej wiedzy. Po godzinie wyszła na dwór, była zdenerwowana. Powiedziała mi, że wicedyrektor proponuje jej moje stanowisko.

Grażyna przyznaje, że podobnie jak Barbarze, także jej wicedyrektor Jakubik mówił o metodach pozbywania się pracowników. Równocześnie tworzył zespoły równoległe do już funkcjonujących. Nasza rozmówczyni dodaje, że nie czekała na eskalację konfliktu i sama złożyła wypowiedzenie. Przeszła na emeryturę. – Gdyby nie atmosfera, na pewno pracowałabym jeszcze kilka lat – zapewnia. Na koniec od wicedyrektora Gajderowicza miała dostać bukiet kwiatów. – Jakubik tego dnia nie przyszedł – dodaje.

Katarzyna, szeregowa pracownica IBE, opowiada: – Przychodziły do mnie nowe osoby zatrudnione przez Roberta Jakubika i pytały „a nie uważasz, że to i to powinno pod nas podlegać?”, „a nie chciałabyś może działu zmieniać?”.

„Odnoszę wrażenie, że dyrekcja próbuje pozbyć się wieloletnich pracowników, zastępując ich nowymi. Można domniemywać, że zmiana regulaminu organizacyjnego również miała się do tego przyczynić” – cytat z ankiety przeprowadzonej przez związek zawodowy w IBE.

Nagrywanie współpracowników. „Odkryłem to przypadkiem”

Barbarze podczas zwolnienia lekarskiego przejęto skrzynkę e-mail – pracodawca zmienił ustalone przez nią hasło. W dodatku nabrała podejrzeń, że ktoś cały czas ma do niej dostęp i wysyła z niej wiadomości. Tymczasem na skrzynce znajdowały się poufne dane pracowników, do których nikt inny nie powinien mieć dostępu. Chodzi na przykład o uzasadnienia wniosków, które pracownicy składali w sprawach socjalnych. Zawierały wrażliwe dane związane z sytuacją zdrowotną czy rodzinną.

Barbara poskarżyła się na to do prezesa Urzędu Ochrony Danych Osobowych. „Osoby kontaktujące się ze mną drogą służbową nie były informowane o braku mojej dostępności. Jednocześnie posiadam uzasadnione podejrzenie o aktywnym korzystaniu z mojej skrzynki, w tym poprzez regularne odczytywanie kierowanych do mnie wiadomości oraz wysyłkę z niej wiadomości” – napisała do Mirosława Wróblewskiego. Sprawa jest w toku.

Po odejściu części kierowników, pozostali pracownicy odkryli, że nowo zatrudniona na stanowisku zastępcy kierownika jednego z zespołów osoba nagrywała bez ich wiedzy rozmowy. Nawet gdy wychodziła z pokoju, w którym pozostawali pracownicy ze „starego nadania”. – Odkryłem to przypadkiem. Na telefonie, który ukradkiem nas nagrywał, są wielogodzinne nagrania. Widać na nich twarz zastępczyni kierowniczki, która włącza nagrywanie, a następnie zasłania kamerę. Telefon ukrywała na swoim biurku – mówi nam informator, który pragnie pozostać anonimowy. Widzieliśmy nagrania, które potwierdzają jego słowa. Co ciekawe, pracownicy mieli mieć zakaz wnoszenia telefonów do gabinetów dyrektora i wicedyrektorów. Na ich drzwiach wisiały kartki z odpowiednią informacją, a w sekretariacie umieszczona była specjalna skrzynka na telefony.

ikona lupy />
Wnioski płynące z ankiet pracowniczych przeprowadzonych przez związek zawodowy w IBE / Dziennik Gazeta Prawna - wydanie cyfrowe

„Atmosfera mobbingu w wielu zespołach, która z czasem nie polepsza się” – cytat z ankiety przeprowadzonej przez związek zawodowy w IBE.

Nic się nie stało, ale wicedyrektor IBE odchodzi

O informacje, do których dotarliśmy, zapytaliśmy zarówno resort edukacji, jak i kierownictwo IBE. Justyna Sadlak z biura prasowego resortu odpowiedziała, że sprawy, o których piszemy, „nie są znane Ministerstwu Edukacji Narodowej”. Zapewniła, że MEN zwróci się do IBE z prośbą o udzielenie informacji. Z naszych nieoficjalnych ustaleń wynika jednak, że ankieta związku zawodowego już parę miesięcy temu dotarła nieformalnymi kanałami co najmniej do dyrektora generalnego resortu – Roberta Bartolda.

Z instytutu otrzymaliśmy natomiast wyjaśnienia, że zmiany organizacyjne trzeba było przeprowadzić z powodu chaosu spowodowanego przez poprzednią władzę. „Jest możliwe, że część pracowników odczuwała niepewność i stres” – czytamy w odpowiedzi. Ryszard Kamiński, rzecznik IBE, zapewnił jednak, że „dyrektorzy instytutu prowadzą bieżący dialog z pracownikami, a drzwi ich gabinetów są dla nich otwarte”. Zapowiada też, że w IBE zewnętrzna firma przeprowadzi niezależne i anonimowe badanie poziomu satysfakcji i zaangażowania pracowników instytutu.

Kamiński przekonuje też, że w instytucie działa system umożliwiający zgłoszenie przez pracownika trudnej sytuacji. Jest też niezależna od dyrekcji komisja antymobbingowa. Rzecznik zapewnia, że nie zgłoszono do niej zarzutów dotyczących działań dyrekcji instytutu. Kamiński przyznaje, że do dyrekcji dotarły jednak informacje o możliwych podsłuchach. „Planowane jest sprawdzenie pomieszczeń instytutu, którego dokona specjalistyczna firma zewnętrzna” – czytamy w odpowiedzi.

Zadaliśmy też kilkanaście pytań samemu Robertowi Jakubikowi. W jego imieniu również wypowiedział się rzecznik. Jak zapewnia, wicedyrektor w IBE miał zrealizować dwa projekty: przekształcenia instytutu w Państwowy Instytut Badawczy oraz wprowadzenia systemu elektronicznego zarządzania dokumentacją.

Kamiński przekonuje też, że Jakubik jest „cenionym urzędnikiem państwowym i nigdy nie toczyło się wobec niego postępowanie związane z nieprawidłowym traktowaniem podległych pracowników”. Jak dodaje, wicedyrektor IBE „stanowczo zaprzecza, by kiedykolwiek podejmował wobec podległych pracowników działania, które mogłyby zostać uznane za naganne lub niewłaściwe”.

Mimo to, po tym, jak wysłaliśmy pytania, instytut obiegła informacja, że wicedyrektor Robert Jakubik zakończy pracę w IBE wraz z końcem sierpnia. Potwierdza to Kamiński. Jako powód podaje planowe zakończenie współpracy. Co innego mówią nasi informatorzy. – Decyzja miała zostać na nim wymuszona – słyszymy od jednej z osób znającej kulisy sprawy. Jak nieoficjalnie ustaliliśmy, politycy koalicji rządzącej szykują mu funkcję w biurze dyrektora generalnego jednego z resortów.

Tekst powstał w ramach współpracy dwóch redakcji: „Dziennika Gazety Prawnej” i WNP.pl

Napisz do autorów:

marek.mikolajczyk@infor.pl

anna.wittenberg@ptwp.pl

Poniżej prezentujemy pełne odpowiedzi na pytania skierowane do IBE i resortu edukacji.

Odpowiedź MEN na pytania DGP
pobierz plik
Odpowiedź IBE na pytania DGP
pobierz plik