Instytut Badań Edukacyjnych ma przed sobą gigantyczne zadanie. Barbara Nowacka zleciła mu przygotowanie reformy szkolnych programów. To od reformy edukacji będzie zależało, czego będą uczyły się polskie dzieci. Czasu jest mało – założenia mają być gotowe na wrzesień tego roku, a za rok wdrożone w życie w przedszkolach oraz pierwszych i czwartych klasach szkół podstawowych. Tymczasem IBE targają wewnętrzne konflikty – piszą dziennikarze DGP i WNP.
Jeśli programów nie uda się przyjąć, opóźni się przygotowanie podręczników, jak również praca nad kształtem egzaminów. Na szali położona zostanie też kariera ministerialna Barbary Nowackiej. Reforma edukacji to jej flagowy projekt, który miał poukładać bałagan powstały w 2017 r. po likwidacji gimnazjów przez ówczesną minister Annę Zalewską z Prawa i Sprawiedliwości.
Prace nad zmianami – gigantyczne przedsięwzięcie samo w sobie – przypadło jednak na czas zmian w instytucie. Za czasów ministra Przemysława Czarnka IBE odpowiadał za projekty informatyczne. Po zmianie władzy nowe kierownictwo resortu jednak je anulowało. Zabrano instytutowi także dużą ministerialną dotację. Nowi dyrektorzy IBE w styczniu 2024 r. weszli do instytucji targanej konfliktami i na finansowej limesie.
Gdy wysłaliśmy kilkadziesiąt pytań do IBE i MEN, obie instytucje miały jasność, o czym przygotowujemy tekst. Mimo to nie zdecydowały się ujawnić posiadanej wiedzy
Jak jednak słyszymy od pracowników, prace nad reformą tak pochłonęły kierownictwo instytutu, że układanie procesów w nim pozostawiono praktycznie bez kontroli jednemu z wicedyrektorów. Ten wprowadzał jednak swoje porządki, które doprowadziły do załamania atmosfery, a kilkoro pracowników do zwolnień. Pracownicy zaczęli narzekać na „atmosferę mobbingu” i „zastraszanie”, a związek zawodowy postanowił przeprowadzić ankietę, by zyskać twarde dane o sytuacji. Liczby były alarmujące: 40 proc. ze 164 pracowników, którzy na nią odpowiedzieli, zadeklarowało, że rozważa zmianę pracy.
Gdyby rzeczywiście zrezygnowali z pracy, przygotowania do reformy byłyby zagrożone. Choć wielu ekspertów pracuje nad nią w IBE projektowo, na ich zapleczu działają osoby, które sprawiają, że bieżące funkcjonowanie instytutu jest możliwe – rozliczają faktury, delegacje, dbają o sprawy kadrowe i socjalne. To właśnie to grono stanowi rdzeń IBE, o którym część kierownictwa instytutu – ogrzewając się w blasku fleszy na międzynarodowych konferencjach edukacyjnych – zdaje się zapominać.
Gdy wysłaliśmy kilkadziesiąt pytań do IBE i MEN, obie instytucje miały jasność, o czym przygotowujemy tekst. Mimo to nie zdecydowały się ujawnić posiadanej wiedzy, część pytań została zignorowana. Resort ograniczył się do lakonicznego komunikatu, zastrzegając jednocześnie, że bezpośredni nadzór nad wicedyrektorem Jakubikiem sprawuje dyrektor IBE Maciej Jakubowski. Z kolei kierownictwo IBE w odpowiedzi na nasze pytania zdecydowało się na wychwalanie samego Jakubika.
Jak zapewnia rzecznik IBE Ryszard Kamiński, sztandarowym sukcesem wicedyrektora jest wprowadzenie systemu elektronicznego zarządzania dokumentacją. „Zrealizował ten projekt sprawnie i w zaledwie 3 miesiące, podczas gdy jego poprzednikom nie udało się to w ciągu 3 lat” – pisze Kamiński. W mailu próżno jednak szukać uderzenia się we własną pierś. A przecież kiedy stawia się wielkie śmiałe cele, nie można zapominać o tych, którzy mają je zrealizować. ©℗
Cały tekst o działalności kierownictwa IBE dostępny jest tutaj.