O nowym pomyśle rządu wobec Trybunału Konstytucyjnego informowaliśmy na łamach DGP kilka tygodni temu. W związku z wyborczym zwycięstwem Karola Nawrockiego i ograniczonymi możliwościami reformy TK koalicja rządząca zamierza jednak obsadzić wakaty. Zwolennikiem takiego rozwiązania jest minister sprawiedliwości Waldemar Żurek. Mówił o nim także premier Donald Tusk.
– Rozpoczyna się pewien proces w Trybunale Konstytucyjnym ze względu na wygasanie tam kadencji. Nie chcę zanudzać, bo te szczegóły są dość proceduralne, ale nie wykluczam, że uzyskamy skład w Trybunale Konstytucyjnym w ciągu roku – deklarował szef rządu w październikowej rozmowie z Kubą Wojewódzkim i Piotrem Kędzierskim.
Kolejne wakaty w TK. Nie ma kandydatów z koalicji
Zgodnie z przepisami konstytucji TK liczy 15 sędziów. Już dziś istnieją w nim cztery wakaty. Sejm do tej pory nie wybrał następców Mariusza Muszyńskiego, Piotra Pszczółkowskiego, Julii Przyłębskiej (ich kadencja wygasła w grudniu 2024 r.) oraz Zbigniewa Jędrzejewskiego (w kwietniu przeszedł w stan spoczynku). W koalicji przez wiele miesięcy istniało przekonanie, że po zwycięstwie Rafała Trzaskowskiego w wyborach prezydenckich uda się gruntownie przebudować TK. Tak się jednak nie stało.
Wkrótce w stan spoczynku przejdą zaś kolejni sędziowie TK. Na początku grudnia – ze względu na stan zdrowia – orzekanie zakończy Krystyna Pawłowicz. Z kolei przed świętami Bożego Narodzenia upłynie kadencja Michała Warcińskiego. W połowie 2026 r. do tego grona dołączą Andrzej Zielonacki i Justyn Piskorski, a w styczniu 2027 r. – Jarosław Wyrembak. Do końca obecnej kadencji Sejmu łącznie trzeba by zapełnić dziewięć wakatów. Oznacza to, że obecna koalicja będzie w stanie wyłonić większość składu TK.
Tyle w teorii. W rzeczywistości proces wyłonienia sędziów po raz kolejny się opóźnia. Zgodnie z regulaminem izby niższej kandydata na to stanowisko może zgłosić prezydium Sejmu lub co najmniej 50 posłów. Do 5 i 20 listopada większości parlamentarnej nie udało zgłosić żadnej osoby. Powód? Jak wynika z ustaleń DGP, w koalicji nie znaleziono kandydata, który byłby do zaakceptowania przez wszystkie siły sprzymierzone.
Jednym z najczęściej wymienianych w kuluarach był Robert Kropiwnicki, od wielu lat poseł Koalicji Obywatelskiej, były wiceminister aktywów państwowych, który w ubiegłym roku obronił habilitację z prawa na Uniwersytecie SWPS. Informację o jego woli kandydowania potwierdza nam kilku ważnych polityków KO. – Robert bardzo chciał, ale nasi koalicjanci powiedzieli „nie ma mowy” – mówi jeden z posłów tego ugrupowania. – To nie przejdzie. Życzę mu dobrze, ale wizerunkowo byłoby to niewytłumaczalne – dodaje inny.
– Nie bylibyśmy w stanie go zaakceptować. Założenie jest takie, że kandydaci mają być ustaleni w gronie całej koalicji – słyszymy w Nowej Lewicy. – Zresztą wybór Kropiwnickiego byłby absurdalny na wielu poziomach. To on był przecież autorem koncepcji wybierania sędziów na zapas, od której w 2015 r. zaczął się kryzys w TK. Poza tym dwie kadencje opowiadaliśmy, że „nie ma zgody na pas transmisyjny z Sejmu do TK” – wskazuje nasz rozmówca z partii Włodzimierza Czarzastego.
Co dalej z TK? Ustalenia trwają
Jak słyszymy, nowy termin zgłoszeń kandydatów ma zostać wyznaczony na 20 grudnia. Czy tym razem uda się kogoś zgłosić? – Tego nie wiem. Zależy nam przede wszystkim na tym, aby były to osoby, które dają gwarancję, że będą orzekać zgodnie z prawami człowieka, także w kwestii aborcji czy równości małżeńskiej – tłumaczy parlamentarzysta Nowej Lewicy.
– Pojawiają się różne koncepcje, rozmowy trwają. Stoimy na stanowisku, że do TK powinniśmy rekomendować sędziów – deklaruje z kolei Paweł Śliz, przewodniczący klubu Polski 2050 i szef sejmowej komisji sprawiedliwości. I dodaje, że „jeśli TK nie udało się dotychczas naprawić ustawowo, należy zrobić to w każdy możliwy, zgodny z przepisami sposób”. – Takim sposobem byłoby wyznaczenie sędziów. Będę gorąco przekonywał moich koalicjantów, żebyśmy podjęli wspólną decyzję w tym zakresie – podkreśla Śliz.
Równocześnie na rozpatrzenie czekają kandydaci zgłoszeni przez Prawo i Sprawiedliwość. Największy klub opozycyjny po raz kolejny wysunął na te funkcje swojego posła Marka Asta oraz Artura Kotowskiego, kierownika Katedry Teorii i Filozofii Prawa na Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego. – Uważamy, że to w pełni kompetentni kandydaci, dlatego ponownie podejmiemy próbę przekonania większości sejmowej, by tym razem udzieliła im poparcia – tłumaczy nam Paweł Jabłoński, członek komisji sprawiedliwości z PiS.
TK nie działa. Wakaty nadal nieobsadzone
Wśród ekspertów, z którymi rozmawiamy, panuje zgoda, że wakaty w TK trzeba uzupełnić. – Uzupełnienie składu jest konieczne, aby w końcu powstał pełny zespół, odpowiedni zarówno ilościowo, jak i jakościowo, zdolny do rozpatrywania skarg i wniosków kierowanych do organu. Obecnie niestety TK realnie w pełni nie funkcjonuje i nie ma możliwości skutecznego działania – mówi Mariusz Bidziński, radca prawny, konstytucjonalista związany z Uniwersytetem SWPS.
– Z punktu widzenia prawa sytuacja jest jednoznaczna: gdy kończy się kadencja sędziego TK, Sejm ma obowiązek dokonać nowego wyboru. Jeżeli tego nie robi, zakłóca działanie trybunału – wyjaśnia z kolei Jacek Zaleśny, konstytucjonalista z Uniwersytetu Warszawskiego.
Jak dodaje Zaleśny, „obecna sytuacja jest rezultatem kalkulacji politycznej”. – To myślenie instrumentalne, podporządkowane bieżącym interesom rządzących. W tle widać także głębszy problem ustrojowy: brak przekonania większości parlamentarnej do podziału i równowagi władz. Dominuje mentalność z PRL, w którym Sejm był najwyższym organem władzy państwowej, stojącym ponad innymi organami władzy państwowej, a faktycznie podlegający tylko partii. To powrót do paradygmatu, w którym wszystko, co uchwala Sejm, automatycznie staje się obowiązującym prawem, bez żadnej kontroli. A tak być nie powinno – konkluduje rozmówca DGP. ©℗