Nawrocki podobnie jak wcześniej Duda skazany na konstytucyjny konflikt
Decyzja prezydenta Karola Nawrockiego wywołała żywiołową debatę, czy prezydent nie przekracza swoich uprawnień, arbitralnie blokując nominację kilkudziesięciu sędziów. Ekspercki spór wokół tego, czy łamie konstytucję, przebiegał według takiej samej linii jak wcześniej np. przy okazji zastosowania przez Andrzeja Dudę prawa łaski wobec nieprawomocnie skazanych Macieja Wąsika i Mariusza Kamińskiego i wielu innych spraw związanych z kryzysem wymiaru sprawiedliwości.
Decyzja prezydenta Dudy na początku pierwszej kadencji wobec byłych szefów CBA i towarzyszący jej zarzut wykraczania poza konstytucyjne uprawnienia, został z nim na długo. Zapewne podobnie będzie w przypadku decyzji nominacyjnych Nawrockiego. Z tą tylko różnicą, że przez te wszystkie lata wiele się wydarzyło i ciężar tego rodzaju zarzutów znacznie osłabł w gąszczu podobnych, powtarzanych praktycznie każdego dnia przy okazji kolejnych decyzji dotyczących wymiaru sprawiedliwości
Karol Nawrocki i spór o sądownictwo
Karol Nawrocki wszedł w spór o sądownictwo wcześniej, m.in. ostro krytykując Waldemara Żurka za zmiany w systemie losowania sędziów. Teraz jego decyzja jest tylko dopełnieniem politycznej linii, którą przyjął, a jest nią konfrontacja, a nie szukanie kompromisu. Choć uczciwie trzeba przyznać, że przestrzeń na to drugie - jest obecnie bardzo wąska. Konflikt raczej wznosi się na wyższe poziomy i nie ma mowy o jakimkolwiek dialogu.
Teraz jest to reakcja na rządowy projekt tzw. ustawy praworządnościowej, która segreguje sędziów nominowanych w czasach PiS. Dywanowe podejście Nawrockiego jest więc w pewnym sensie symetryczne do podejścia Żurka. Prezydent nie niuansuje, czy w grupie 46 zakwestionowanych osób, rzeczywiście wszyscy nie zasługują na nominacje z jego ręki. Nie robi tego również minister sprawiedliwości wobec grupy blisko 3 tys. tzw. neosędziów, przygotowując projekt ustawy. To pokazuje, że po obu stronach barykady - sędziowie stali się jedynie mięsem armatnim w politycznej bitwie i patrząc na dynamikę konfliktu, ofiar może być znacznie więcej.
Bitwa na interpretacje prawa a obywatele
Bitwa na interpretacje konstytucji, polemiki prawne rozgrzanych ekspertów, spory sądowe, skargi do trybunałów i kolejne orzeczenia w Polsce i w Europie, nic już nie wnoszą, poza chwilowym ekspercko-politycznym wzmożeniem w mediach, jednej lub drugiej strony. Są błyskiem udowadniającym przez moment, że „to my mamy rację”. Taki scenariusz odtwarza się od dziesięciu lat.
Obywatel w tym sporze, jego dobro, kompletnie nie istnieje. Dobrze tę sytuację ilustruje wpis, który znalazłem w mediach społecznościowych:
„Minister Żurek chce usuwać tzw. neosędziów. Prezydent Nawrocki nie podpisuje powołań nowych sędziów. A ja czekam trzeci rok na to, by sąd rodzinny uwolnił prawnie dziewczynkę, którą wychowuję. Ja – i pewnie setki tysięcy obywateli – jesteśmy ofiarami systemu i wojenki POPiS.”
Brak obwieszczeń i blokada nominacji
To jest kluczowy problem - niedostrzegany politycznie, nieistotny dla polityków, którzy wolą grać emocjami, myśleć odwetem, niż kierować się tym, co naprawdę jest istotą. Wymiar sprawiedliwości nie ma być polem politycznej bitwy, jak parlament, tylko realnie ma służyć obywatelom.
Bez dostrzeżenia tej perspektywy sytuacja w sądownictwie się nie zmieni. Nawet jeśli jeden z przeciwników pośle drugiego na chwilę na deski, wymiar sprawiedliwości i tak będzie słabnąć, stając się jeszcze bardziej niewiarygodny i niewydolny, splątany w politycznym uścisku.
To nie jest tak, że wina dziś leży po jednej ze stron. Bo winą jest to, że nikt z klasy politycznej nie podjął żadnych realnych działań, zmierzających do zakończenia kryzysu konstytucyjnego. W zamian zaoferowano nam bezproduktywny, wieloletni spór na wyniszczenie. Karol Nawrocki nie podpisuje nominacji 46 sędziów. Adam Bodnar i Waldemar Żurek przez dwa lata nie publikują obwieszczeń o wolnych wakatach w wielu sądach, m.in. w Krakowie, Poznaniu czy Warszawie, nie wywiązując się z ustawowego obowiązku i z pełną świadomością zamykając drzwi dla nowych kadr do wymiaru sprawiedliwości. Osłabiając tym samym wydolność orzeczniczą sądów. Te 1000 nieobsadzonych waktatów, to efekt wieloletniej twórczej pracy polityków, którą zapoczątkował Zbigniew Ziobro, a kolejni ministrowie sprawiedliwości -kontynuowali.
Czy byli to kandydaci praworządni, zasługujący na noszenie sędziowskiej togi czy nie – to bez znaczenia. Znaczenia nie mają też obywatele, tak jak cytowana autorka wpisu na portalu społecznościowym i dziesiątki tysięcy ludzi, którzy stali się zakładnikami wojny politycznej.
Fakty, są tymczasem takie, że czas trwania procesów w Polsce w ostatnich 15 latach zamiast ulec skróceniu, wydłużył się - z ok. 6-7 miesięcy do ponad roku. Przykładowo w sprawach cywilnych średni czas oczekiwania na wyrok wynosił 11,3 miesiąca w 2023 r., a w 2024 r. wzrósł do 12,9 miesiąca. Mimo reformy procedury cywilnej, miliardowych nakładów na sądy, informatyzacji -trend jest ciągle wzrostowy i nie ma wątpliwości, że rok 2026 przyniesie kolejny rekord. Raport Banku Światowego pokazuje, że Polska pozostaje daleko w tyle za wieloma krajami UE pod względem szybkości procesów sądowych. 22 miesiące, bo tyle trwa średnio proces gospodarczy w Polsce to znacznie więcej niż w Niemczech, Francji czy krajach skandynawskich. To nie poprawia klimatu inwestycyjnego w naszym kraju- konkludował niedawno Bank Światowy.