Chińskie samochody jako pierwsza wzięła na celownik armia Izraela. Na początku 2025 r. zabroniła ich wjazdu na teren baz wojskowych, a teraz poszła o krok dalej.

Wojsko wycofuje chińskie samochody

Dowódca Sił Obronnych Izraela, gen. Herzi Halewi, podjął decyzję o wycofaniu z wojskowej floty 700 pojazdów, wyprodukowanych w Państwie Środka. Jak informuje „Times of Israel”, powodem była wewnętrzna analiza bezpieczeństwa. Uznano, że skomputeryzowane pojazdy są w stanie zbierać i przekazywać zbyt wiele wrażliwych danych. Usuwanie samochodów ma się zakończyć na początku 2026 r.

Podobne ograniczenia wprowadzono też w okolicach brytyjskiej bazy wojskowej RAF Wyton w Cambridgeshire, zapewniającej wsparcie wywiadowcze podczas operacji zbrojnych na całym świecie. Jej personel dostał polecenie, by samochody, w których znajdują się chińskie podzespoły, parkować przynajmniej w odległości 3 km od bazy. Brytyjski rząd co prawda wprost nie przyznał, że to uderzenie jedynie w sprzęt chiński, ale tamtejszy resort obrony oświadczył, że wdrożył nowe procedury bezpieczeństwa, „aby zapewnić ochronę wszystkich poufnych informacji”.

Autobusy nie do końca bezpieczne?

Tak nerwowe reakcje armii Izraela i Wielkiej Brytanii nie dziwią polskich wojskowych. W ocenie gen. Mieczysława Bieńka, doradcy ministra obrony narodowej, lepiej dmuchać na zimne. – Być może w samochodach osobowych są jakieś sensory, które zbierają dane, nagrywają rozmowy, obraz, tak jak np. system Pegasus. Izrael bardzo dokładnie wie, co mogą takie systemy robić, w związku z tym prewencyjnie zakazał wjazdu takim samochodom – mówi DGP generał Bieniek. Przytacza też przykład norweskiego Oslo, które niedawno kupiło 150 autobusów chińskiej firmy Yutong. Po ich przebadaniu stwierdzono, iż posiadają one wbudowany moduł z kartą SIM, umożliwiający przejęcie kontroli nad pojazdem przez osobę nieuprawnioną.

– Wyobraźmy sobie ewakuację miasta, kiedy nagle takie autobusy zostają unieruchomione – mówi gen. Bieniek. Zachowanie wojskowych rozumieją przedstawiciele branży samochodowej. Prezes Polskiego Związku Przemysłu Motoryzacyjnego przyznaje, że w obecnych samochodach elektronika stała się elementem pozwalającym nawet na kontrolowanie pojazdów z zewnątrz. Nie mówiąc już o zbieraniu przez nie informacji.

– Dziś samochody są już połączone, a za chwilę, kiedy będą autonomiczne, będziemy mówić o komunikacji samochodu z samochodem oraz samochodu z infrastrukturą. W związku z tym pojazdy mogą mieć kartę SIM, która teoretycznie służy do przekazywania informacji producentowi czy do uaktualniania systemów pokładowych. W ten sam sposób można jednak zbierać różne dane i je przekazywać – przyznaje Jakub Fryś, prezes PZPM. Nie przesądza on jednocześnie, czy zagrożenie to związane jest jedynie z pojazdami chińskimi. Takich kierunkowych badań w PZPM na razie nie robiono.

Polacy pokochali chińskie samochody

Chińczycy tymczasem przebojem wchodzą na polski rynek motoryzacyjny. Gdy w 2023 r. w naszym kraju sprzedano zaledwie 163 chińskie auta, to rok później liczba ta wzrosła do ponad 10 tys. sztuk. Natomiast w pierwszych 10 miesiącach 2025 r. w Polsce zarejestrowano już blisko 34 tys. aut z Państwa Środka. Eksperci szacują, że w kolejnych miesiącach sprzedaż nadal będzie rosła. To zaś niepokoi ludzi zajmujących się bezpieczeństwem kraju. Jak zwraca uwagę płk Grzegorz Małecki, były szef Agencji Wywiadu, nie jest przypadkiem, że chińskie samochody na celownik jako pierwsi wzięli Izraelczycy i Brytyjczycy.

– Oni są najbardziej zaawansowani w pozbywaniu się chińskiego sprzętu. Trzeba założyć, że takie samochody zbierają informacje. Mogą pełnić taką samą rolę, jak drony latające nad bazami wojskowymi, które w ostatnich dniach tak zirytowały rząd Belgii. I w czasie, gdy zaczęto budowę systemów antydronowych, okazuje się, że mamy tego rodzaju naziemnych szpiegów w użytku codziennym – wyjaśnia płk Małecki.

Polska szuka narzędzi, by zapewnić bezpieczeństwo

Branża samochodowa stawia na cyberbezpieczeństwo. Jak zapewnia Jakub Fryś, najważniejsze jest właściwe zabezpieczenie danych, które zbiera samochód. A także spowodowanie, aby nieupoważniona osoba nie była w stanie przejąć nad nim kontroli. Na razie branża musi sobie radzić sama. Jak przyznaje Ministerstwo Cyfryzacji, dziś polskie prawo nie przewiduje możliwości wycofywania z użytku elementów, które mogą stanowić potencjalne zagrożenie dla bezpieczeństwa państwa. To ma się jednak zmienić po uchwaleniu nowej ustawy o Krajowym Systemie Cyberbezpieczeństwa, którą pod koniec października przyjęła Rada Ministrów.

– Ma ona wzmocnić nasze bezpieczeństwo systemowe, m.in. poprzez wprowadzenie instytucji dostawców wysokiego ryzyka. Ta instytucja prawna nie jest wymierzona przeciwko jakiejś konkretnej firmie czy państwu, a raczej przeciwko konkretnym zagrożeniom – wyjaśnia Marek Gieorgica, rzecznik resortu cyfryzacji.

Projekt ustawy trafił już do Sejmu, jednak jeszcze przed przyjęciem go przez rząd zaprotestował chiński koncern Huawei. W skierowanym do premiera Donalda Tuska liście jego przedstawiciele przekonywali, że zapisy projektu mogą posłużyć do „wyeliminowania Hua wei z kluczowych sektorów” gospodarki. Skargi nie uwzględniono. – Gdyby się okazało, że jakaś technologia czy sprzęt są groźne dla bezpieczeństwa państwa, to będzie narzędzie prawne, które umożliwi w drodze dość złożonego i skrupulatnego procesu, nakazanie wycofania takiego sprzętu – słyszymy w Ministerstwie Cyfryzacji. ©℗

Rejestracja chińskich samochodów w Polsce
ikona lupy />
Rejestracja chińskich samochodów w Polsce / Dziennik Gazeta Prawna - wydanie cyfrowe