Projekt ustawy o rzeczniku praw uczniowskich oraz prawach i obowiązkach ucznia przeszedł już uzgodnienia między departamentami w MEN. - Konsultacje społeczne prawdopodobnie rozpoczną się na początku marca, a po uwzględnieniu zgłoszonych uwag i wprowadzeniu ewentualnych zmian, ostateczna wersja dokumentu trafi pod obrady Rady Ministrów w kwietniu - mówi DGP dyrektor Departamentu Komunikacji MEN Kacper Lawera.

Co proponuje MEN w projekcie ustawy

Główne założenia ustawy? Jednym z kluczowych elementów jest stworzenie katalogu praw i obowiązków uczniowskich. Istotną zmianą będzie też obowiązek powoływania rad szkół i placówek oświatowych. Projekt zakłada również stworzenie kompleksowej struktury organów rzecznikowskich - krajowy rzecznik praw uczniowskich (RPU) wyłaniany na 4-letnią kadencję w drodze otwartego i konkurencyjnego naboru, wojewódzcy rzecznicy obsługiwani przez lokalne kuratoria oświaty, i szkolni rzecznicy wybierani spośród nauczycieli zatrudnionych w danej placówce w wymiarze co najmniej połowy wymiaru zajęć przez radę szkoły lub placówki. Uregulowane (wspomagająco) zostaną również rozwiązania dla samorządowych rzeczników praw uczniowskich (tworzonych fakultatywnie przez samorządy).

Wśród ekspertów wątpliwości budzi propozycja obowiązkowego tworzenia rad szkół, czyli organu społecznego, który dotychczas składał się z co najmniej sześciu członków, wyłonionych w równej liczbie spośród: grona pedagogicznego, rodziców i uczniów. Marek Pleśniar, dyrektor Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Kadry Kierowniczej Oświaty (OSKKO) uważa, że przymusowe angażowanie w ich funkcjonowanie m.in. rodziców to ryzykowny pomysł. - Obecnie organy powstają tam, gdzie społeczność szkolna jest aktywna. Wymuszanie ich tworzenia ustawą doprowadzi do fikcji. To zbędna ingerencja, która zwiększy biurokrację i przymusowo wprowadzi do rad ludzi bez chęci czy kompetencji - ocenia.

Nie jest też zwolennikiem utworzenia kompleksowej struktury organów rzecznikowskich. W tym kontekście zwraca szczególną uwagę na szkolnych rzeczników. - Każdy uczeń już ma swojego przedstawiciela – wychowawcę, który powinien dbać o jego prawa i dobro. Zamiast wprowadzać nową funkcję, lepiej skupić się na wzmacnianiu ich roli i docenieniu pracy. Sugerowanie, że nauczycieli trzeba dodatkowo nadzorować pod kątem przestrzegania praw ucznia, jest nie tylko wydumane, ale wręcz obraźliwe dla kadry pedagogicznej - mówi.

W projekcie ustawy znalazł się też zapis dotyczący wzmocnienia ochrony prawnej nauczycieli, wychowawców i innych pracowników pedagogicznych poprzez przyznanie im statusu funkcjonariuszy publicznych. Co to oznacza w praktyce? - Obecne przepisy dotyczące ochrony nauczycieli mają charakter iluzoryczny i opierają się na zasadach ochrony funkcjonariusza publicznego. Choć są zapisane w Karcie Nauczyciela, w praktyce nie zapewniają realnej ochrony pedagogom - przyznaje Urszula Woźniak, wiceprezes ZG ZNP.

- Teoretycznie to dyrektor szkoły powinien stawać w ich obronie w sytuacjach zagrożenia, ale niestety często się tak nie dzieje. Również organy prowadzące nie podejmują działań, które skutecznie chroniłyby nauczycieli przed agresją słowną, nękaniem czy nawet przemocą fizyczną. Jeśli nie dochodzi do uszkodzenia ciała, przepisy pozostają martwe, nie gwarantując nauczycielom rzeczywistego bezpieczeństwa – mimo że przypadki agresji, zarówno ze strony uczniów, jak i rodziców, są powszechnie znane - dodaje.

Woźniak ocenia, że nowe regulacje w tym zakresie są potrzebne. - Ochrona nauczycieli zostanie zwiększona na zasadach podobnych do tych, które obejmują funkcjonariuszy publicznych, takich jak policjanci, żołnierze czy za chwilę ratownicy medyczni, czyli będzie miała zastosowanie zaostrzona odpowiedzialność karna. To krok w dobrym kierunku, ponieważ pedagodzy, pełniąc kluczową rolę w systemie edukacji, powinni mieć zapewnione odpowiednie wsparcie i bezpieczeństwo - przekonuje.

Z opinią zgadza się Pleśniar. Wskazuje, że dziś trudno wyegzekwować konsekwencje wobec osób, które np. znieważają nauczycieli. Ale zastrzega jednak, że część belfrów podchodzi do proponowanych zmian z rezerwą, ponieważ nie ma pewności, czy nowe przepisy przełożą się na realne zmiany w ich codziennej pracy.

Statuty szkolne z błędami

Uregulowanie kwestii związanych z prawami uczniowskimi może przyczynić się do bardziej świadomego i precyzyjnego konstruowania statutów szkolnych. Nieprawidłowe i niezgodne z przepisami zapisy w dokumentach stanowią powszechny problem. Mateusz Muszyński, prezes Stowarzyszenia Umarłych Statutów, podkreśla, że skala zjawiska jest znaczna.

Przyczyny występowania nieprawidłowości w statutach szkolnych? Ekspert wylicza: brak wsparcia placówek ze strony organów prowadzących m.in. w procesie wprowadzania zmian w dokumentach, niedostateczna partycypacja uczniów i rodziców w procesie ich uchwalania, ale też brak nauczania prawa oświatowego - w choćby niewielkim wymiarze - na większości studiów pedagogicznych w Polsce.

- Statuty bardzo często bywają lekceważone – zarówno przez władze, które wolą odgórne regulacje, jak i przez urzędników oraz dyrektorów, którzy nie dostrzegają ich znaczenia. Wielu traktuje statut jako zbędny dokument, dążąc do jego ujednolicenia, co prowadzi do przeładowania treścią i powielania zapisów z ustaw, a nawet Konstytucji. Brakuje świadomości, że to kluczowe narzędzie dla szkół. Od lat zwracamy na to uwagę i staramy się podnosić poziom wiedzy w tym zakresie, ale wciąż borykamy się z wieloma błędami i nadmierną biurokracją w tym zakresie - podkreśla Pleśniar.