PO nawet dwa razy dziennie robi konferencje o PiS - zauważa "Rzeczpospolita". "To desperacja i wybieg, bo chce znów podzielić scenę między dwie partie" - oceniają politolodzy.

Politycy partii Donalda Tuska nieoficjalnie przyznają, że kampanię przed jesiennymi wyborami zamierzają budować w ostrej opozycji do PiS. Czy przy okazji nie doszło do zamiany ról i partia rządząca stała się recenzentem partii opozycyjnej? - zastanawia się gazeta.

"To nie jest tak, że my się zajmujemy PiS i że szukamy spraw do polemizowania" - mówi Małgorzata Kidawa-Błońska, wiceszefowa Klubu PO. "Ale też nie możemy zostawić bez komentarza spraw, które PiS przedstawia nieprawdziwie, chociażby polityka zagraniczna przedstawiona przez prezesa PiS czy jego wypowiedzi na temat "POgłosu" - dodaje.

Prof. Wawrzyniec Konarski, politolog z SWPS i UJ uważa, że to świadczy o obsesji Platformy na punkcie prezesa PiS, na temat tego, co powie i zrobi. Jego zdaniem, takie zachowanie charakteryzuje partię, która straciła przekonanie do swoich działań i programu. "Lepiej dla PO byłoby nie reagować na zaczepki PiS lub skomentować je raz" - radzi prof. Konarski.

"PO próbuje doprowadzić do nowego podziału sceny politycznej"

Inny politolog, dr Jarosław Flis z UJ, sądzi, iż Platforma Obywatelska próbuje doprowadzić do nowego podziału sceny politycznej, tak by znów liczyli się tylko dwaj gracze: ona i PiS. "Wciągając PiS w polemikę, liczy, że ich większa aktywność zmobilizuje elektorat Platformy" - mówi.

Od kilku tygodni badania poparcia dla partii pokazują, że wyniki poszczególnych ugrupowań się wyrównują - odnotowuje "Rzeczpospolita" w swojej poniedziałkowej publikacji.