Jedną z pierwszych głośnych decyzji Barbary Nowackiej po objęciu funkcji ministra edukacji były zmiany w zasadach dotyczących prac domowych. Była to realizacja postulatu z programu "100 konkretów" Platformy Obywatelskiej. Cel? Z założenia słuszny: odciążyć uczniów od szkolnych obowiązków po lekcjach.

Od kwietnia 2024 r. w szkołach podstawowych nie ma już prac domowych w klasach I-III (z wyjątkiem ćwiczeń usprawniających motorykę małą), a w klasach IV-VIII mają one charakter nieobowiązkowy i nie są oceniane. Zmiany wprowadzono jednak w pośpiechu, bez szerszej analizy i konsultacji.

- Prace domowe rzeczywiście były czasem zadawane bez sensu, ale był to problem do rozwiązania poprzez pokazywanie dobrych i złych praktyk, a nie przez radykalne i centralne zakazy. Obecne rozwiązanie, choć formalnie nie jest zakazem, de facto funkcjonuje w taki sposób i drobne korekty w rozporządzeniu nic nie zmienią - komentuje dr Iga Kazimierczyk, badaczka oświaty z Uczelni Korczaka.

Raport IBE-PIB

MEN zamówiło ewaluację reformy. W Instytucie Badań Edukacyjnych - Państwowym Instytucie Badawczym (IBE-PIB) powstał więc raport analizujący pierwsze skutki tych zmian.

Wskazano w nim, że:

  • "ponad 60 proc. dyrektorów szkół i ponad 50 proc. nauczycieli uważa, że dzieci mają obecnie więcej czasu na odpoczynek, zabawę i aktywność fizyczną",
  • "52 proc. nauczycieli ocenia, że wprowadzone zmiany zmniejszyły obciążenia uczniów obowiązkami edukacyjnymi",
  • "ponad dwie trzecie nauczycieli jest zdania, że osłabła motywacja uczniów do odrabiania prac domowych i ich samodzielność w procesie uczenia się",
  • "80 proc. nauczycieli przyznaje, że nawet jeśli zadaje, to nie sprawdza prac domowych lub robi to sporadycznie".

Raport trafił już do MEN. - Obecnie zespół niezależnych ekspertów przygotowuje rekomendacje w kwestii prac domowych, które wkrótce trafią na biurko minister Barbary Nowackiej - mówi DGP Ryszard Kamiński, rzecznik IBE-PIB.

Prace domowe pod lupą

Jak nieoficjalnie słyszymy, kierownictwo MEN najprawdopodobniej nie wycofa się całkowicie z obecnych zasad dotyczących prac domowych. Obowiązujące przepisy zostaną jednak zmodyfikowane - w klasach IV-VIII za zadania domowe mogą zostać wprowadzone oceny, ale nie cyfrowe, a opisowe.

Urszula Woźniak, wiceprezes ZG ZNP, uważa, że decyzja o tym, czy i w jakiej formie zlecać prace domowe, powinna należeć wyłącznie do nauczycieli. Jej zdaniem wszelkie zmiany w przepisach powinny wspierać i wzmacniać ich autonomię.- Bez regularnych prac domowych uczniowie często nie wykształcają w sobie systematyczności, odpowiedzialności ani poczucia obowiązku. Nie utrwalają też materiału, co obniża efektywność nauczania - podkreśla. Dodaje przy tym, że to nauczyciele najlepiej znają swoich uczniów i potrafią ocenić, co jest dla nich odpowiednie.

- Wielu uczniów wskazuje też, że chciałoby mieć możliwość uzyskania oceny z zadania domowego, bo pozwala to poprawić ich ogólne wyniki poprzez dodatkowe ćwiczenia. Zakaz oceniania pracy domowej uniemożliwia im taką formę wyrównania szans - wskazuje i podkreśla, że najważniejsze jest, aby dziecko zawsze otrzymało od nauczyciela informację zwrotną dotyczącą wykonanej pracy.

Opinię podziela dr Kazimierczyk. Zwraca uwagę, że w krajach skandynawskich i anglosaskich prace domowe są ściśle powiązane z materiałem omawianym na lekcjach, a uczniowie mogą je wykonywać w szkole z pomocą nauczyciela. Na pomysł wprowadzenia ocen opisowych patrzy ostrożnie. Powód? Nie wiadomo, czy takie rozwiązanie faktycznie sprawdzi się w polskim systemie oświaty.

- Nauczyciele, którzy i tak mają już godziny ponadwymiarowe i są obciążeni obowiązkami, najpewniej nie wezmą na siebie dodatkowego zadania w postaci bardziej skomplikowanej oceny niż cyfrowa. Innymi słowy, zmiana zostanie wprowadzona, ale w praktyce niewiele się zmieni - kwituje.