Zgodnie z zapowiedzią DGP w ubiegłym tygodniu w Ministerstwie Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej (MRPiPS) odbyło się spotkanie z udziałem Ministerstwa Edukacji, Ministerstwa Zdrowia, głównego inspektora pracy oraz przedstawicieli pracodawców, związkowców i studentów. W jego trakcie omawiane były założenia projektu ustawy, którego celem jest wprowadzenie w Polsce płatnych staży (pisaliśmy o tym: „Rząd zakaże bezpłatnych staży szybciej niż Bruksela”, DGP nr 142/2025).

– Spotkanie było owocne, ale nie padły żadne konkretne propozycje ze strony szefowej resortu pracy poza obietnicą kolejnych rozmów. Wsłuchiwała się w głosy zgromadzonych i dało się zauważyć, że temat staży jest istotny dla ministerstwa – relacjonuje Norbert Kusiak, sekretarz Prezydium Rady Dialogu Społecznego, przedstawiciel Ogólnopolskiego Porozumienia Związków Zawodowych. – Jest natomiast kilka punktów spornych, które wymagają uzgodnienia. W innym przypadku resort może wylać dziecko z kąpielą, a przepisy wywołają efekt odwrotny od zamierzonego – ostrzega.

Pomieszanie pojęć. Kiedy staż powinien być płatny?

Pierwsza sporna kwestia dotyczy uporządkowania definicji praktyki i stażu.

– Kiedy możemy mówić, że coś jest jeszcze nauką, a kiedy już można uznać dane zadania za pracę. Siatka pojęć musi zostać uregulowana. Obecnie pojawiają się one w wielu aktach prawnych i mogą być różnie rozumiane – wyjaśnia Norbert Kusiak.

– Przykładowo mamy praktyki studenckie, gdzie są trzy strony: student, uczelnia i pracodawca. Kolejne to staże finansowane z Funduszu Pracy. I w końcu staże na otwartym rynku pracy – wylicza Grażyna Spytek-Bandurska, ekspert ds. stosunków pracy, dialogu społecznego i rynku pracy w Federacji Przedsiębiorców Polskich.

Druga sprawa, która wywołuje najwięcej emocji, to odpłatność za staże.

– Co istotne, w dyskusji już nie zastanawialiśmy się, czy w ogóle płacić za staże, ale ile. W ocenie OPZZ, za każdą pracę należy się płaca, niezależnie od tego, czy wiąże się z większą czy mniejszą odpowiedzialnością – wyjaśnia Norbert Kusiak.

Zdaniem ekspertów punktem odniesienia powinna być kwota minimalnego wynagrodzenia. Podczas spotkania w resorcie jeszcze nie ustalono stawki za staż – stażysta mógłby mieć zagwarantowany procent najniższej krajowej.

Już dziś wiele firm płaci stażystom, mimo że nie mają takiego obowiązku. Niemniej wciąż zdecydowana większość traktuje ich jak tanią siłę roboczą. To rodzaj współczesnego wyzysku. Szczególnie niepokoi, że takie praktyki stosują spółki z udziałem Skarbu Państwa oraz inne podmioty publiczne, a to one powinny wyznaczać najwyższe standardy pracy i dawać przykład prywatnym firmom. Tracą uczciwi przedsiębiorcy, a nieuczciwa konkurencja buduje na tym swoją przewagę, tnąc koszty, bo nie ponosi żadnych wydatków na legalne zatrudnienie pracownika, dlatego przyjęcie ustawy jest konieczne – zaznacza Norbert Kusiak.

Druga strona medalu

Przedstawiciele firm zwracają natomiast uwagę, że pracodawca ponosi wydatki związane z organizacją stażu. Chodzi np. o wyznaczenie opiekuna stażu, który zamiast zająć się pracą, musi w tym czasie przyuczać nową osobę. Przedsiębiorca ponosi też ryzyko związane z popełnieniem przez stażystę błędu, co może narazić firmę na straty finansowe.

– Organizacja stażu to obciążenie dla pracodawcy. Już jest tak, że w przypadku niektórych profesji (m.in. medycznych), to pracodawca, np. szpital, oczekuje rekompensaty za zorganizowanie stażu, bo musi poświęcić nie tylko czas doświadczonego lekarza, który przyuczy do wykonywania zawodu, ale też udostępnia drogi sprzęt – mówi Grażyna Spytek-Bandurska. – Jeżeli przepisy zostaną przeregulowane, to pracodawcy mogą zrezygnować z przyjmowania stażystów – uważa.

Zdarza się bowiem, że mimo iż intencja ustawodawcy była słuszna, to przepisy działają na niekorzyść samych zainteresowanych.

– Przykładowo mamy grupy szczególnie chronione prawem pracy, np. młode kobiety czy osoby w wieku przedemerytalnym. Z uwagi na dodatkowe uprawnienia i ochronę są to osoby mniej atrakcyjne na rynku pracy. Pracodawca woli zwolnić pracownika przed wejściem przez niego w wiek ochronny, bo czteroletnia gwarancja zatrudnienia przy nieprzewidywalności działalności gospodarczej stanowi duże ryzyko. Przepisy, które miały chronić, obracają się przeciwko tym osobom. Musimy starać się unikać takich sytuacji, także teraz przygotowując tzw. ustawę stażową – podkreśla Grażyna Spytek-Bandurska.

W ocenie ekspertów warto się też zastanowić nad tym, czy umowa na staż powinna choć na jakiś czas wiązać wyuczonego stażystę z daną firmą, skoro nabył pewne doświadczenie i może dalej się rozwijać zawodowo. To kwestia konkurencyjności rynkowej.

– Warto też rozważyć, że skoro pracodawca będzie zobowiązany do płacenia stażyście, to mógłby w umowie zawierać warunek lojalnościowy, zobowiązujący stażystę do pozostania w firmie przez wskazany czas. Obecnie zdarza się bowiem, że pracodawca przeznacza czas i pieniądze na przyuczenie stażysty do pracy, po czym ten, gdy już nabędzie stosowne umiejętności, rozgląda się za lepszą ofertą na rynku u konkurencyjnych firm. Na tę praktykę również zwracają uwagę pracodawcy przy dość widocznej rotacji w zatrudnieniu, która generuje koszty i czas, zwłaszcza w branżach odczuwających deficyt personelu – wyjaśnia Grażyna Spytek-Bandurska. ©℗