Akcje protestacyjne i strajki określane są często jako najbardziej spektakularne oblicze działalności związkowej. Wbrew pozorom nie mają jednak charakteru spontanicznego zrywu. To finał formalnej procedury – ustawodawca przewidział etapy, które działacze związkowi muszą przejść, aby móc zaprotestować.

Cel tego mechanizmu jest następujący: danie stronom czasu na rozmowę, zanim konflikt wymknie się spod kontroli. Poniżej przyjrzymy się uprawnieniom, które ustawodawca przyznał związkom zawodowym.

Spór zbiorowy – czego może dotyczyć?

Podstawą każdej akcji protestacyjnej i strajku jest spór zbiorowy. Wbrew obiegowej opinii, związki zawodowe nie mogą wszczynać sporów o wszystko. Przepisy jasno wyznaczają granice żądań. Spór dotyczyć może tylko: warunków pracy, płac, świadczeń socjalnych oraz praw i wolności związkowych pracowników.

Uwaga! Nie jest dopuszczalne wszczęcie sporu zbiorowego w sprawach należących do sfery biznesowych kompetencji pracodawcy. W szczególności dotyczy to decyzji odnoszących się do struktury organizacyjnej, poziomu zatrudnienia, strategii biznesowej, wyboru dostawców i kontrahentów, a także planowanych inwestycji, reorganizacji czy restrukturyzacji.

Tego rodzaju decyzje mieszczą się w sferze swobody prowadzenia działalności gospodarczej i nie mogą być przedmiotem dialogu w ramach sporu zbiorowego. Nawet jeśli mają pośredni wpływ na sytuację pracow ników.

Samo zgłoszenie żądań – jeśli mogą one być przedmiotem sporu zbiorowego – nie oznacza jeszcze jego wszczęcia. Na tym etapie mówimy o zamiarze wszczęcia. Dopiero wtedy, gdy pracodawca nie przyjmie postulatów (odrzuci je lub nie zajmie stanowiska w terminie), dochodzi do faktycznego rozpoczęcia sporu.

W praktyce to właśnie ten etap jest często źródłem największych nieporozumień. Zdarza się, że związek zawodowy ogłasza „spór” już po samym wysłaniu pisma z żądaniami, bez czekania na odpowiedź pracodawcy. Taka praktyka, choć medialnie efektowna, jest sprzeczna z ustawą o rozwiązywaniu sporów zbiorowych.

Działacze związkowi czasami już w pierwszym piśmie z żądaniami zapowiadają strajk, zanim jeszcze formalnie dojdzie do wszczęcia sporu. Takie działanie również budzi poważne wątpliwości. Ustawodawca ukształtował procedurę rozwiązywania sporów zbiorowych w taki sposób, aby maksymalnie promować dialog i poszukiwanie kompromisu. Zbyt wczesne sięganie po inne narzędzia może świadczyć raczej o chęci eskalacji konfliktu niż dążenia do jego rozwiązania.

Akcja protestacyjna

Jednym z instrumentów, które ustawodawca przyznał związkom zawodowym w procedurze rozwiązywania sporów zbiorowych, są akcje protestacyjne. Ich celem jest publiczne wyrażenie stanowiska związku zawodowego oraz wzmocnienie jego pozycji negocjacyjnej w dialogu z pracodawcą. Takie działania mogą być organizowane dopiero po formalnym zakończeniu etapu rokowań.

W przeciwieństwie do strajku akcje protestacyjne nie mogą polegać na powstrzymywaniu się od pracy ani zakłócać normalnego funkcjonowania zakładu. Aby były legalne, muszą mieścić się w granicach porządku organizacyjnego obowiązującego w miejscu pracy. Każde działanie, którego skutkiem jest faktyczne przerwanie lub spowolnienie pracy, może zostać uznane za nielegalny strajk, choć jest określane przez organizatorów mianem akcji protestacyjnej. Działacze związkowi nie mogą blokować dostępu do zakładu pracy lub infrastruktury czy zachęcać pracowników do zaprzestania wykonywania obowiązków.

Uwaga! W praktyce akcje protestacyjne mogą przybierać różne formy – marszów, pikiet, wieców, oflagowywania zakładu pracy. Ich celem powinno być zwrócenie uwagi pracodawcy na potencjalne problemy i stanowisko załogi. Dobrze zorganizowana akcja protestacyjna jest zatem sygnałem niezadowolenia, ale nie dezorganizacji.

Sposób, w jaki związki zawodowe korzystają z tego uprawnienia, wiele mówi o ich dojrzałości negocjacyjnej. Związkowcy, którzy potrafią prowadzić akcje protestacyjne z poszanowaniem przepisów i zasad organizacyjnych, pokazują, że rozumieją logikę procedury rozwiązywania sporów zbiorowych – działają etapowo, proporcjonalnie i w granicach prawa. Takie podejście potwierdza, że ich celem nie jest eskalacja dla samej eskalacji, lecz konsekwentne dążenie do porozumienia przy wykorzystaniu środków adekwatnych do etapu sporu.

Choroba na zawołanie

W odpowiedzi na brak postępów w negocjacjach działacze związkowi czasami nieformalnie zachęcają pracowników do masowego korzystania ze zwolnień lekarskich. Taka spontaniczna „fala” niedyspozycji zdrowotnych to forma nielegalnego nacisku, którego celem jest sparaliżowanie działalności zakładu pracy i wywarcie presji na pracodawcy. To w rzeczywistości nielegalna akcja strajkowa – ponieważ skutkuje faktycznym zaprzestaniem świadczenia przez pracowników pracy.

Tak zwane akcje L4 są niesprawiedliwe wobec pracowników, którzy się w nie nie angażują. W efekcie to oni dźwigają konsekwencje, przejmując obowiązki nieobecnych. Zostają pozbawieni prawa do współdecydowania, czy praca w zakładzie w ogóle powinna zostać wstrzymana.

Ustawodawca nie bez powodu wprowadził obowiązek przeprowadzenia referendum strajkowego – to mechanizm, który ma zagwarantować, że decyzja o wstrzymaniu pracy jest decyzją całej załogi. Tymczasem wspomniane „akcje L4” ten mechanizm omijają. Są quasi-strajkiem – bez zachowania wymaganych procedur, bez zgody pracowników. Takie działania nie mają nic wspólnego z realizacją uprawnień związków zawodowych w ramach ustawowej procedury rozwiązywania sporów zbiorowych.

Ostatni etap

Strajk to najdalej idąca forma eskalacji w procedurze rozwiązywania sporów. Właśnie dlatego ustawodawca wymaga od związków zawodowych planujących jego ogłoszenie spełnienia wielu wymogów proceduralnych.

Ma to sprawić, że decyzja o jego ogłoszeniu była przemyślana i proporcjonalna do sytuacji w zakładzie pracy.

Uwaga! Zgodnie z przepisami strajk można ogłosić dopiero po przeprowadzeniu rokowań i mediacji, czyli po wyczerpaniu wcześniejszych etapów dialogu. Warunkiem legalności strajku jest również uprzednie przeprowadzenie referendum strajkowego. To kluczowy moment całej procedury, w którym o dalszym przebiegu sporu decyduje już nie zarząd związku, ale załoga. Aby referendum było ważne, musi w nim wziąć udział co najmniej połowa pracowników, a większość głosujących musi opowiedzieć się za strajkiem.

Ważne

Ważne! Obowiązek przeprowadzenia referendum dotyczy również strajku ostrzegawczego. Nawet dwugodzinne powstrzymanie się od pracy wymaga zatem, aby związek zawodowy uzyskał wcześniej poparcie pracowników.

To rozwiązanie nie jest przypadkowe. Ustawodawca chciał zagwarantować, że decyzja o przejściu z dialogu do otwartego konfliktu będzie wspólna, a nie arbitralna.

Organizacja związkowa, która świadomie korzysta z tej procedury, pokazuje dojrzałość: potrafi zarządzać napięciem, a nie tylko je generować.

W praktyce to właśnie sposób przeprowadzenia referendum często przesądza o tym, czy strajk będzie odbierany jako legalny i uzasadniony sprzeciw, czy jako akt chaosu i dezorganizacji. ©℗