Sytuacja geopolityczna stawia nowe wymagania w zakresie cyberbezpieczeństwa
Sytuacja geopolityczna jest zupełnie inna niż 10 czy 20 lat temu. Jesteśmy blisko wojny, choć nie bierzemy w niej udziału. Na rynki w Polsce i Europie oddziałuje wojna hybrydowa. Musimy łożyć coraz więcej środków na bezpieczeństwo i obronność, a to odbija się na każdej branży, w tym cyfrowej. Zmieniają się też sojusze i nasze myślenie o tym, kto jest naszym przyjacielem, a kto wrogiem. Gospodarka nigdy nie będzie od tego wolna, bo jest uzależniona od łańcuchów dostaw, a kapitał ma narodowość, co ma swoje polityczne konsekwencje.
W branży cyfrowej potrzebujemy więcej suwerenności technologicznej. Dotyczy ona kilku obszarów: pierwszym jest hardware, czyli sprzęt. Powinniśmy być w stanie sami produkować kluczowe elementy jak mikroprocesory i półprzewodniki. Bez tego zgotujemy sobie w przyszłości problemy, chociażby taki, że nie będziemy w stanie sami stawiać fabryk sztucznej inteligencji czy mocy obliczeniowych. Drugą kwestią jest to, z jakiego kraju napływa do nas sprzęt. Wprowadzamy ustawy, m. in. o krajowym systemie cyberbezpieczeństwa (KSC), które zmuszają uczestników rynku do przejrzystości. W kwestii software, oprogramowania, państwo narzuca podobne zasady. Musimy mieć wpływ na gigantów technologicznych.
Równie ważne są kwestie gospodarcze. Ministerstwo Cyfryzacji proponuje wprowadzenie podatku cyfrowego, ponieważ polskie firmy z branży IT, które prowadzą podobną działalność do zagranicznej konkurencji, płacą obecnie znacznie wyższe podatki od podmiotów zarejestrowanych poza naszymi granicami.
Zapewnimy sobie niezależność technologiczną, jeśli oprócz tych rozwiązań będziemy wspierać polskie start-upy, stworzymy fundusze dla krajowych przedsiębiorców. Powinny się w to zaangażować instytucje publiczne, a także spółki Skarbu Państwa. Tylko przy takiej koncepcji jest szansa, że wydane pieniądze przełożą się na to, że zatrzymamy w kraju wykwalifikowaną kadrę i kapitał, który nie wypłynie za granicę.
Społeczeństwo ma niską świadomość praw wobec platform cyfrowych
Niestety, społeczeństwo wciąż ma niską świadomość swoich praw wobec platform cyfrowych. To efekt wieloletnich zaniedbań ze strony państwa. Często wydaje nam się, że naszym jedynym prawem jest wolność słowa, ale nie zdajemy sobie sprawy z działania algorytmów czy z faktu, że na nasz temat gromadzona jest wiedza, która potem jest monetyzowana.
Od dwóch lat robimy coraz więcej. W Ministerstwie Cyfryzacji uruchomiliśmy programy, które uczą kompetencji cyfrowych, jednocześnie angażując w to duże pieniądze – 600 mln zł. Do dzieci i osób starszych skierowany jest program „Szkoła międzypokoleniowa”, gdzie starsi uczą się korzystania z nowego sprzętu, a młodsi odróżniania informacji od dezinformacji. W innym programie skupiamy się na edukowaniu osób starszych w to, jak poruszać się w cyberprzestrzeni, podobną wiedzę przekazujemy na lekcjach w szkołach podstawowych.
Niestety, Lewica nie ma większości w parlamencie ani sama nie decyduje o kierunku działań rządu. Niemniej uważam, że w szkołach podstawowych potrzebna jest edukacja cyfrowa, w której przekazywana byłaby wiedza o zagrożeniach związanych z korzystaniem z Internetu.
Musimy dobrze tłumaczyć, na czym polega dezinformacja
Musimy dobrze tłumaczyć obywatelom, na czym polega dezinformacja. Obecnie – na tym, że zawiera 80 proc. prawdziwych informacji. Mierzymy się z tym na polu wewnętrznym, bo nasze społeczeństwo jest podatne na fałszywe informacje. Jednak nigdy w takiej skali nie byliśmy ofiarą terroryzmu informacyjnego. Idzie on w parze z terroryzmem konwencjonalnym. Widzieliśmy przykłady przy okazji lotów rosyjskich dronów nad Polską we wrześniu czy eksplozji na kolei. Wydarzeniom tym towarzyszyła wysoka aktywność rosyjskich oraz białoruskich trolli i botów, których narracja była często podchwytywana, co wzbudzało określone emocje, na które podatne jest nasze społeczeństwo.
W Ministerstwie Cyfryzacji przygotowujemy ramy działania na rzecz przeciwdziałania dezinformacji. Żaden wcześniejszy rząd nie tworzył takich dokumentów strategicznych, bo nie było takiej potrzeby. Mamy już pewne sukcesy. Nasi ludzie w ciągu 12 godzin zdołali przygasić rosyjskie narracje w przypadku nalotu rosyjskich dronów. W innych krajach europejskich trwa to o wiele dłużej.
Przedsiębiorcy muszą czuć, że są kołem zamachowym gospodarki, bez tego Polska nie będzie się rozwijać. Międzynarodowe korporacje są ważne dla ekosystemu gospodarczego w Polsce i Europie, ale za większą część naszej gospodarki odpowiada krajowy biznes. Stoję na stanowisku, że naszych przedsiębiorców trzeba wspomagać od strony legislacyjnej i finansowej. Tylko w tym roku ministerstwo znalazło 2,8 mld zł w ramach programu wsparcia dla start-upów z obszaru gospodarki cyfrowej, realizowanego wspólnie z BGK, środki rozeszły się w ciągu kilku tygodni. Oprócz tego mamy fundusz wsparcia sztucznej inteligencji, na który przeznaczymy łącznie ponad 4 mld zł.
Przeregulowanie branży cyfrowej w niczym nie pomaga. Niestabilność prawa jest powodem, dla którego eksperci i przedsiębiorcy z branży IT wybierają tworzenie biznesu za granicą. Ta myśl przyświecała nam także podczas naszej prezydencji w UE – powinniśmy raczej upraszczać prawo zamiast je rozbudowywać.
Polska jednym z europejskich liderów cyfryzacji
Państwo ma tu także do odegrania swoją rolę. Musimy inwestować w naukę i projekty badawcze, by wykształtować kadrę specjalistów. Polska jest obecnie jednym z europejskich liderów cyfryzacji m.in. dlatego, że oprócz wysokiego poziomu uczelni pozwalamy także ludziom tworzyć własne rozwiązania w zakresie cyberbezpieczeństwa. Podobny model można byłoby zastosować w biznesie, ale wówczas jego celem byłaby maksymalizacja zysków przedsiębiorstwa. Jeśli robi to państwo, celem jest stworzenie najwyższych standardów.
Dzisiaj państwo wspiera polskich przedsiębiorców z branży software, którzy chcą sprzedawać swoje produkty za granicą. Jednak będzie chciało mieć na to wpływ, skoro chodzi o publiczne pieniądze. Uczymy się jak ma wyglądać elektroniczna administracja. Uważam, że w Polsce powinna ona być w całości utrzymywana przez państwo. Powinniśmy nieodpłatnie dostarczać samorządom systemy do elektronicznego zarządzania dokumentami, żeby państwo działało w jednym, wspólnym ekosystemie.