Prognozy ekonomistów nie pozostawiają złudzeń: Niemców czeka trzeci rok recesji z rzędu. W sierpniu liczba bezrobotnych przekroczyła 3 mln osób i jest największa od 15 lat, gdy swoje apogeum miał globalny krach finansowy. To oznacza, że problemy gospodarcze wkrótce zaczną się przekształcać w polityczne.
Kanclerz Friedrich Merz szykuje już pakiet wydatków, mających wesprzeć słabnącą gospodarkę. Jednym z kluczowych jego elementów staną się inwestycje w zbrojenia. Agresywne działania Rosji znakomicie to uzasadniają. Jak podał magazyn „Defense News”, Berlin zamierza w ciągu pięciu lat przeznaczyć na obronność aż 649 mld euro.
Takiego tempa wzrostu wydatków na zbrojenia Niemcy nie doświadczali od prawie stu lat. Acz wówczas ich celem nie było przezwyciężenie kryzysu, tylko podbój Europy.
Egoistyczni Amerykanie
„Niemcy są najsilniejszą potęgą przemysłową w Europie, są też najmniej bezpieczne finansowo, najbardziej podzielone politycznie i kryjące w sobie najbardziej wybuchowe potencjały społeczne” – pisał w 1932 r. Hubert Knickerbocker. Podczas pobytu w Niemczech korespondent amerykańskiego „The New York Post” z bliska obserwował zarówno nędzę, jaka dotknęła mieszkańców tego kraju, jak i marsz nazistów po władzę. Dla Knickerbockera stało się jasne, że wkrótce przejmie ją Adolf Hitler. Tylko on potrafił zaoferować wyborcom proste recepty, jak ratować państwo i wyjść z kryzysu.
Dwa lata wcześniej prezydent USA Calvin Coolidge podpisał ustawę Smoota-Hawleya. Stany Zjednoczone, doświadczając zapaści gospodarczej po krachu na Wall Street, kończyły z wolnym handlem. Jednym aktem prawnym nałożono wysokie cła na ponad 3 tys. rodzajów zagranicznych towarów i niemiecki przemysł został odcięty od najważniejszego z rynków zbytu. Skutki dla Berlina były nokautujące. Produkcja przemysłowa spadła o połowę, a bezrobocie wzrosło z niewiele ponad miliona osób w 1929 r. do ponad 6 mln. Budżet państwa się załamał. Kierujący rządem Heinrich Brüning rozpaczliwie szukał oszczędności. „Kanclerz wierzy, że przezwycięży kryzys metodycznie prowadzoną politykę deflacyjną. Obcina pensje i emerytury, czym wywołuje niezadowolenie robotników, urzędników i emerytów. Prowadzi kontrolę cen, która denerwuje rolników, kontrolę banków, która powoduje wrogość finansistów. Nie daje się lubić w przemyśle, bo żąda obniżki cen towarów czemu przeciwne są kartele” – raportował do Paryża w 1931 r. Andre Francois-Poncet. „Cierpi na tym jego popularność. Każdy jest z niego niezadowolony, nawet socjaldemokraci nie kryją się z tym, że popierają go jedynie z obawy przed jeszcze gorszym” – dodawał francuski ambasador.
Ekonomiczny krach przyniósł masowe ubożenie Niemców, co przekładało się na ich preferencje polityczne. „W 1932 r. zaledwie jedna piąta wyborców, którzy nadal wspierali socjaldemokratów oraz kilku liberałów i niewielka liczba zwolenników Niemieckiej Partii Centrum, pragnęła utrzymać system demokratyczny” – opisuje w książce „Do piekła i z powrotem. Europa 1914–1949” Ian Kershaw. Reszta Niemców o swoje nieszczęścia obwiniała Republikę Weimarską i w kolejnych przedterminowych wyborach oddawała głos albo na obiecującą rewolucję partię komunistyczną, albo na NSDAP.
Wiedząc, że rządy komunistów przyniosą elitom eksterminację, uznano, iż z dwojga złego bezpieczniej jest opowiedzieć się po stronie wyborców Hitlera. Kanclerz Franz von Papen, który w listopadzie 1932 r. musiał podać się do dymisji, zapewniał, że wspólnie z prezydentem Paulem von Hindenburgiem zdoła utrzymać pod kontrolą przywódcę nazistów. Sceptyków uspokajał słowami: „Za dwa miesiące zepchniemy Hitlera w kąt tak, że będzie kwiczał”. Zgadzał się z nim lider Niemieckiej Narodowej Partii Ludowej (DNVP) Alfred Hugenberg. Za ich namową von Hindenburg zgodził się, aby 30 stycznia 1933 r. powierzyć przywódcy NSDAP misję tworzenia rządu w koalicji z DNVP.
Dostawszy niepowtarzalną okazję Hitler zadziałał błyskawicznie. Doprowadził do ogłoszenia nowych wyborów. Następnie zadbał, by nocą 27 lutego 1933 r. podpalono Reichstag, o co oskarżono komunistów. Stało się to pretekstem do wydania dekretu O ochronie narodu i państwa. Dał on podstawy prawne do masowych aresztowań przeciwników politycznych, zamykania gazet, powszechnego terroru. Posługując się tymi narzędziami NSDAP w wyborach 5 marca 1933 r. uzyskała 44 proc. głosów. Otworzyło to możność nadania kanclerzowi Hitlerowi 23 marca specjalnych pełnomocnictw do stanowienia ustaw bez zgody Reichstagu.
Republika Weimarska i demokracja zostały pogrzebane, ale wprowadzenie dyktatury nie rozwiązywało problemów ekonomicznych. Tymczasem Niemcy oczekiwali po Wodzu ekonomicznego cudu. Zwłaszcza że go obiecywał.
Hitler ma plan
Na początku lutego 1933 r. Hitler zaprezentował gospodarczy plan czteroletni. „Znamiennym był fakt, że program ten nie został ogłoszony w Reichstagu, lecz w odezwie do narodu niemieckiego wygłoszonej w radiu, opublikowanej w gazecie partyjnej oraz wydanej w formie broszury i rozwieszonej na słupach ogłoszeniowych” – zauważa w opracowaniu „Zmiany w strukturze gospodarczej Niemiec hitlerowskich w latach 30. XX w.” Zbigniew Klimiuk.
Wolny rynek miało zastąpić centralne planowanie, przypominające model sowiecki. „Na mocy rozporządzenia o kartelach z 15 lipca 1933 r. przeprowadzono przymusową kartelizację szeregu gałęzi przemysłowych, które szczególnie dotkliwie ucierpiały w czasie kryzysu” – pisze Klimiuk. Wkrótce potem przywrócono do życia istniejący przez kilka miesięcy w 1931 r. urząd Komisarza Rzeszy ds. kształtowania cen. Kierujący nim Carl Goerdeler zajął się śledzeniem zmian cen, interweniując, gdy zbyt wysoko je podnoszono. Z kolei minister gospodarki skupił się na podporządkowywaniu przemysłu naczelnej organizacji gospodarczej – Reichswirtschaftskammer.
Pełnej centralizacji zapobiegł Hjalmar Schacht, cieszący się zaufaniem Hitlera. Prezes Banku Rzeszy uważał, iż poza strategicznymi obszarami należy zdać się na wolny rynek i nie utrudniać życia rządowi dążeniem do odgórnego zarządzania wszystkim, co działo się w ekonomii. „Niemniej jednak w trzech dziedzinach gospodarka niemiecka została w latach 1933–1936 poddana ścisłej kontroli rządowej” – zauważa Klimiuk. Były to: handel zagraniczny, rolnictwo oraz rynek pracy.
Nadzór nad nimi sprawowały specjalne urzędy, zajmujące się tworzeniem ogólnych planów i pilnujące, aby zostały zrealizowane. W przypadku wymiany handlowej z zagranicą dbano w pierwszym rzędzie o zapewnienie przemysłowi stałego dopływu strategicznych surowców. Jednocześnie ukrócano odpływ dewiz. Państwowy nadzór nad rolnictwem dążył do ucięcia importu produktów spożywczych i zapewnienia Niemcom samowystarczalności żywnościowej. Natomiast rynek pracy zmieniła ustawa ze stycznia 1934 r. o uregulowaniu pracy dla narodu. Mówiła ona o wprowadzeniu w zakładach pracy „zasady wodzostwa”, oznaczającej m.in. zakaz działalności związków zawodowych. Jednocześnie ustanowiono instytucję państwowych powierników pracy. Obarczono ich zadaniem dbania o dobre traktowanie robotników oraz spokój społeczny.
Realizację tych wytycznych bardzo ułatwiły im kolejne działania Schachta. Ten bowiem łatwo przekonał Hitlera do zdjęcia z Banku Rzeszy obowiązku dbania o stabilność reichsmarki. Dzięki temu mógł on zacząć udzielać kredytów landom na organizowanie masowych robót. Tak inicjując walkę z bezrobociem. „W pracach publicznych przy melioracji i kultywacji gruntów, a także przy budowie autostrad, celowo rezygnowano w miarę możliwości z maszyn, aby zatrudniać jak najwięcej robotników” – podkreśla Klimiuk. Znany ze swej kreatywności Schacht wpadł na jeszcze jeden pomysł redukowania bezrobocia w Niemczech. Służyć temu miały specjalne kredyty małżeńskie. O taką pomoc państwa mogła się starać każda para, ale w zamian za pożyczkę kobieta musiała złożyć deklarację, iż nie podejmie już etatowej pracy. A jeśli już ją wykonywała, to przed wypłatą składała wypowiedzenie.
Wszystkie te działania służyły zademonstrowaniu narodowi, iż Führer dotrzymuje obietnic. Acz najszybciej działającym narzędziem do obniżania bezrobocia okazało się wprowadzenie w 1935 r. powszechnej służby wojskowej, połączone z rozbudową armii do ponad miliona żołnierzy. Dzięki temu całe roczniki młodych mężczyzn znikały z rynku pracy, przechodząc czasowo na utrzymanie państwa.
Jednak bez pojawienia się stałych miejsc zatrudnienia w przemyśle, spadek bezrobocia okazałby się przejściowy. Te jednak powstały i trzy lata po przejęciu władzy Hitler mógł się chwalić tym, iż zredukował w Niemczech liczbę osób bez pracy z ponad 6 mln do zaledwie miliona. Kluczem do tego sukcesu okazały się zbrojenia.
Przez broń do dobrobytu
„Dodatkowe zamówienia publiczne i inwestycje w latach 1933–1936 osiągnęły sumę ponad 27 mld reichsmarek, z czego 11 mld pochodziło z Banku Rzeszy, a reszta z różnego rodzaju pożyczek” – wylicza w opracowaniu „Gospodarczy cud III Rzeszy – prawda czy mit?” Czesław Martysz. „Ponad 80 proc. dodatkowych środków przeznaczono na zbrojenia i rozwój armii, co potwierdza, że wydatki zbrojeniowe odgrywały kluczową rolę w likwidacji olbrzymiego bezrobocia” – uzupełnia.
Ten skokowy wzrost wydatków sprawił, że o ile w 1933 r. na inwestycje zbrojeniowe przeznaczano 1,29 PKB, o tyle pięć lat później było to już 17 proc. Towarzyszyło temu komasowanie produkcji. Rozporządzenia o kartelach umożliwiały grupowanie firm w jeszcze większe grupy zbrojeniowe. Towarzyszyło temu zagwarantowanie im stałego dopływu gotówki na rozbudowę hut, zakładów chemicznych, linii produkcyjnych, etc., a następnie kontraktów. „Wkrótce potem pojawiły się kolejne regulacje zabraniające inwestycji w gałęziach o małym znaczeniu dla rozwoju produkcji zbrojeniowej. Gwałtownie spadała liczba drobnych zakładów rzemieślniczych oraz liczba spółek akcyjnych” – pisze Martysz.
Pompowanie olbrzymich środków w zbrojenia przynosiło efekty, które miały prawo podobać się Niemcom. Przez pierwsze trzy lata rządów Hitlera PKB III Rzeszy rósł każdego roku o ok. 9,5 proc., a produkcja przemysłowa aż o 17,2 proc. Gospodarka szybko odrabiała straty poniesione podczas Wielkiego Kryzysu. Obywatele już nie bali się utraty pracy ani tym bardziej nędzy. Na każdym kroku widzieli pozytywne zmiany, w porównaniu z początkiem lat 30. Oto w ciągu zaledwie pięciu lat zbudowano 3 tys. km autostrad. Jedynie w USA prezydent Franklin D. Roosevelt, promując Nowy Ład, przeforsował inwestycje o podobnej skali. W Europie tylko Anglicy zbudowali krótki odcinek autostrady z Liverpoolu do wschodniego Lancashire.
Wprawdzie niemieckie drogi szybkiego ruchu tworzono z myślą o likwidacji bezrobocia i ułatwieniu przerzucania wojsk, lecz Führer uznał, że skoro powstały, to winien zaoferować Niemcom motoryzację. Na jego polecenie Ferdynand Porsche zaprojektował samochód ludowy (Volkswagen). Auto, ze względu na sylwetkę zwane „garbusem”, mógł nabyć każdy średniozamożny obywatel w systemie ratalno-oszczędnościowym. Udzielaniem pożyczek pracowniczych, nie tylko na samochody, zajmował się Niemiecki Front Pracy (DAF). W ramach tej organizacji działały również biura turystyczne. „Właściwe ukształtowanie urlopu ma decydujące znaczenie dla utrzymania siły życiowej i zdolności wytwórczych naszego narodu” – twierdził w 1938 r. szef DAF Robert Ley.
Siła na kredyt
„Zgodnie z uchwalonymi w 1924 r. regulacjami (a więc tuż po katastrofalnej hiperinflacji) bezpośrednie pożyczki Reichsbanku dla rządu nie mogły przekroczyć 100 mln marek” – zauważa Czesław Martysz. Tymczasem to ta instytucja musiała przekazać fundusze na sfinansowanie gigantycznego programu zbrojeniowego. Wpływy z podatków okazywały się zbyt małe w momencie, gdy wydatki na zbrojenia pochłaniały każdego roku ponad 40 proc. budżetu państwa. Ale Schacht wykazywał się kreatywnością. Zaczął od zaliczkowania wydatków na armię przy pomocy weksli wystawianych przez Bank Rzeszy. Krążyły one w obiegu jako zastępcza waluta, a Reichsbank dawał gwarancje, iż będzie je wymieniać na pieniądze. „Zamaskowany dług państwa zwiększył się dzięki temu w latach 1933–1938 w sumie o prawie 17 mld reichsmarek, co w roku 1938 odpowiadało ponad 20 proc. dochodu narodowego” – podkreśla Martysz. „Inną, równie sprytną formą wydatkowania deficytowego było finansowanie rosnących wydatków państwa poprzez specjalne weksle Mefo (Metalurgische Forschungsgesellschaft)” – dodaje. Już w kwietniu 1933 r. największe niemieckie koncerny z branży hutniczej i stalowej powołały do życia spółkę finansową, uprawnioną do emisji papierów wartościowych. Zabezpieczano je wekslami, których termin spłaty zaczynał się po 1938 r. Można też było spłacać nimi swoje wierzytelności Bankowi Rzeszy. Spółka Mefo z kapitałem założycielskim w wysokości 250 tys. reichsmarek zdołała wyemitować do wojny weksle o wartości ponad 10 mld reichsmarek. Stając się gigantyczną piramidą finansową, generującą fikcyjny pieniądz. Opłacano nim bardzo realne zbrojenia.
Oczywiście państwo nie porzucało też klasycznych metod pozyskiwania środków na wydatki. Z każdym rokiem fiskalizm był coraz większy. Dotyczyło to jednak głównie firm, którym pod koniec lat 30. skarbówka zabierała ok. 70 proc. osiąganego zysku. W przypadku zwykłych obywateli wkrótce po zamrożeniu cen, jakie wymusił po 1933 r. Reichskommissar Carl Goerdeler, nastąpiło zamrożenie płac. Po czym w 1936 r. Hermann Göring rzucił hasło „Armaty zamiast masła”, stale powtarzane przez propagandę.
„Reżim starał się również kształtować nawyki żywieniowe Niemców, zalecając konsumpcję dóbr łatwiejszych do wytworzenia. Przykładowo, w roku 1938 spożycie mięsa, pomimo znaczącej poprawy koniunktury gospodarczej, było wciąż niższe niż w 1929 r. W tym samym czasie konsumpcja marmolady wzrosła przeszło trzykrotnie” – pisze Martysz. „Obniżeniu uległy liczne standardy produkcji, także w budownictwie mieszkaniowym – w 1936 r. na przeciętną czteroosobową rodzinę przypadało mieszkanie 34-metrowe, tymczasem w czasach weimarskich było to aż 45 metrów” – dodaje.
Konieczny etap rozwoju
„W maju 1936 r. Göring powołał sztab ds. surowców i dewiz. Sztab ten składał się z przemysłowców i oficerów lotnictwa, a w sierpniu przedstawił obliczenia i szacunki dotyczące niezbędnego zapotrzebowania na surowce i produkty syntetyczne” – pisze Klimiuk. Wyniki prac tego zespołu wicekanclerz Rzeszy i jednocześnie minister lotnictwa przedstawił Führerowi. Dołączył do tego propozycje, jak Niemcy mogą się efektywniej zbroić. Hitler przystał na pomysły swojego ulubieńca. „Na ich podstawie powstał Urząd Pełnomocnika ds. planu Czteroletniego, tj. superministerstwo – którym kierował Göring – ingerujące w kompetencje innych resortów” – odnotowuje Klimiuk.
Ministerstwo Göringa zadbało, żeby produkcja zbrojeniowa nabrała szaleńczego tempa, a to musiało kosztować. Jednocześnie wydatki pomnażał jeszcze jeden cel. Przywódcy III Rzeszy pragnęli, by stała się ona państwem samowystarczalnym, jeśli idzie o kluczowe dla prowadzenia wojny surowce. Tymczasem Niemcy np. nie kontrolowały ani jednego wielkiego złoża ropy naftowej. Zatem Göring zlecił budowę siedmiu wytwórni paliw syntetycznych do 1939 r., a kolejne dziewięć zalazło się w planach inwestycyjnych. To oznaczało, że „masło” obywatele będą mogli kupować jeszcze rzadziej. Przy czym dotyczyło to w zasadzie wszystkich dóbr. Produkowano ich bowiem coraz mniej, a kontrola wypływu dewiz oraz przeznaczanie większości środków na rozbudowę potencjału militarnego sprawiało, iż zakupy u zagranicznych dostawców ustały. Nazistowskie państwo zaczęło więc wymagać od obywateli, żeby starali się nie tylko oszczędzać, ale też dbać o to, co już posiadają. „Przykładem swoistego kuriozum był zakaz chowania zmarłych w ubraniu” – zauważa Martysz.
Taki stan rzeczy i zamrożenie cen wymuszało wprowadzenie systemu racjonowania żywności i podstawowych artykułów konsumpcyjnych, aby zupełnie nie zniknęły z rynku. Jednak nie tylko to okazywało się koniecznością. „Zadłużenie III Rzeszy wzrosło z 12,9 mld reichsmarek w 1933 r. do 31,5 mld reichsmarek w 1938 r. Przesadna polityka gospodarcza polegająca na forsowaniu wydatków przez państwo w opinii banku centralnego w styczniu 1939 r. zagrażała stabilności waluty i spokojowi społecznemu. Na taką krytykę Hitler zareagował aprobatą dymisji złożonej przez prezesa Banku Rzeszy H. Schachta” – relacjonuje Klimiuk.
Zaraz po jego odejściu puszczono w ruch maszyny drukarskie Reichsbanku, by sfinansować wciąż rosnące wydatki. Jednak mogło to pomóc gospodarce III Rzeszy jedynie na krótką metę. „Konsekwencje polityki gospodarczej prowadzonej przez władze Niemiec od 1936 r. były łatwe do przewidzenia i sprowadzały się do dylematu: albo bankructwo państwa, albo wojna” – podsumowuje Klimiuk.
Zwykły obywatel jednak zupełnie nie miał świadomości, iż przed właśnie takim wyborem stają Niemcy. Jednocześnie zupełnie nie martwił on Adolfa Hitlera. Wielki program zbrojeń nie został bowiem zainicjowany po to, aby wyciągnąć państwo z zapaści gospodarczej. Stało się tak niejako przy okazji. Führerowi od początku chodziło o przygotowanie III Rzeszy do zdobycia dla Niemców przestrzeni życiowej, kosztem innych narodów w Europie. Poza tym to one miały spłacić ogromne długi, jakie wygenerowały niemieckie zbrojenia. ©Ⓟ
Eksport nacjonalizmu
Niemieckie elity, próbując przeciwdziałać populistycznym i nacjonalistycznym nastrojom we własnym kraju, nieświadomie eksportują je do sąsiadów i jednocześnie zbroją swoje społeczeństwo. Nic dziwnego, że obywatele innych państw członkowskich również zaczynają postrzegać Unię Europejską jako narzędzie niemieckiej dominacji – co prowadzi do wzrostu postaw antyunijnych. Być może Niemcy liczą na to, że po ustabilizowaniu sytuacji wewnętrznej powrócą do europejskiego business as usual, jednak istnieje ryzyko, że ich polityka przyspieszy katastrofalne zderzenie modelu niemieckiego z resztą UE. Przy tej zabawie w polityczne bungee elastyczna lina uformowana z niemieckich pomysłów może się okazać zbyt długa, a wtedy niemiecki projekt znowu wbije się z impetem w glebę Europy.