- Społeczeństwa otwarte funkcjonują lepiej niż reżimy autorytarne. Te mogą być silne tylko chwilowo - uważa Carl Bildt, szwedzki polityk, były premier Szwecji i były przewodniczący Światowej Komisji Zarządzania Internetem, będzie gościem tegorocznej edycji Impact’22.

Jakie zmiany w systemie bezpieczeństwa europejskiego są według pana najbardziej trwałe?
Sama świadomość, że Rosja próbuje zmienić układ granic w Europie, w dość fundamentalny sposób zostanie z nami na dłużej. Dopóki reżim panujący w Moskwie będzie miał takie, a nie inne intencje, będzie to wpływało na wyraźną zmianę w sytuacji dotyczącej bezpieczeństwa. Oczywiście uwaga jest aktualnie skierowana na Ukrainę, ale nikt nie może być pewien, co przyniesie przyszłość.
Obecną sytuację można porównać właściwie tylko z napaścią Hitlera na Polskę. Podobnie jak dziś był to niesprowokowany atak mający na celu wyeliminowanie całego państwa. Hitlerowi nie podobała się wizja niepodległej Polski, a Putinowi nie podoba się wizja niepodległej Ukrainy. Może Polska w 1939 r. nie była idealnym krajem. Ukraina przed 24 lutego również nie. Mówimy jednak o największej zbrodni w prawie międzynarodowym. Od września 1939 r. nie widzieliśmy niczego, co można porównać do tego, co dzieje się teraz.
Czy sądzi pan, że w kolejnych latach Rosja dalej będzie zagrożeniem? Przyszłość kraju opierającego się na eksporcie paliw kopalnych nie była różowa już wcześniej. Teraz wydaje się że jedyne, co osiągnął Putin, to przyspieszenie upadku rosyjskiej gospodarki.
To prawda. Nie wiemy, kiedy i jak ta wojna się zakończy, ale faktem jest, że Rosja jest słabsza ekonomicznie i militarnie. Zagrożenie jednak ciągle istnieje, nawet ze strony osłabionej Rosji. Mówimy o kraju ze 140 mln mieszkańców, bogatym w surowce naturalne.
Czy wierzy pan, że rosyjskie elity rządzące krajem naprawdę mogą posunąć się do wojny nuklearnej?
To byłoby radykalne rozwiązanie. Nie sądzę, że ku niemu zmierzamy. Broń atomowa jest ważna w kontekście budowania pewnej mitologii Rosji jako potęgi nuklearnej. Nie jest dziwne, że słychać takie głosy, nie widzę jednak możliwości, żeby doszło do sytuacji, w której użyją takiej broni.
Carl Bildt, szwedzki polityk, były premier Szwecji i były przewodniczący Światowej Komisji Zarządzania Internetem, będzie gościem tegorocznej edycji Impact’22. / Wikipedia
Czy Szwecja dołączy do NATO?
Tak. Myślę, że jest to logiczny krok w obecnej sytuacji. Będzie się on wiązał z dużą zmianą w systemie bezpieczeństwa zarówno na obszarze bałtyckim, jak i nordyckim.
Czy wolność i demokracja mogą przetrwać w obecnych czasach?
Społeczeństwa otwarte funkcjonują lepiej niż reżimy autorytarne. Te mogą być silne tylko chwilowo. Nawet najsilniejsze z nich zazwyczaj są dość kruche, bo nie posiadają możliwości ewolucji, zmiany. Nie umożliwiają społeczeństwu dynamiki, która może prowadzić do rozwoju. Prędzej czy później wpędza to gospodarkę w kryzys. To, co spotkało Związek Radziecki, jest dobrym przykładem demonstrującym taki proces. Chinom do pewnego stopnia udało się tego uniknąć poprzez bardziej liberalne podejście do ekonomii, chociaż jeśli chcą pozostać potęgą, moim zdaniem z czasem będą musiały zliberalizować także swój system polityczny.
Kolejnym zagrożeniem dla demokracji i wolności są strach i populizm. Czy sądzi pan, że szok, który przeżył Zachód w ostatnich miesiącach, zmienił nieco sytuację polityczną i zmniejszył poziom zagrożenia dla demokracji przez populizm?
Tak, chociaż wciąż jest za wcześnie, żeby być pewnym. Ostatni czas pokazał jednak ludziom, że polityka to poważna sprawa i nie wszystko da się rozwiązać tak łatwo, jak na to liczyli. Uważam, że zwłaszcza w krajach nordyckich możemy zauważyć, że populistyczne partie tracą aktualnie na znaczeniu.
Czy te doświadczenia przyniosą trwałą zmianę?
Nastąpi zmiana, ponieważ kwestie bezpieczeństwa nie były na pierwszym planie w większości krajów europejskich albo były innego rodzaju. Mierzyliśmy się z terroryzmem i powiązanymi problemami, ale podstawowe sprawy związane z obroną terytorialną przez długi czas były tłem w europejskiej polityce. To ulegnie zmianie.
Najpierw pandemia, teraz wojna. Zmienia się model globalizacji?
Bardziej zamknięta będzie Rosja, ale to bardzo mała część światowej gospodarki. Co do często omawianego powrotu produkcji do Europy i Ameryki Północnej, to trzeba pamiętać, że wcześniej przenoszono ją do Chin, ponieważ siła robocza była tam znacznie tańsza. Teraz Chiny nie są już tak tanie, a przede wszystkim produkcja nie opiera się już na sile roboczej, a bardziej na kapitale i technologii.
Do tego można jeszcze zaobserwować wzrost obrotów handlowych, choć może nie tak szybki jak przed 2008 r. Widzimy za to intensywny wzrost cyfryzacji na całym świecie. Rośnie ona o 20-30 proc. rocznie. Gospodarka wchodzi w erę cyfrową i będzie to ważny element globalizacji, w przeciwieństwie do kontenerów czy statków pływających po oceanach, które były jej symbolem w epoce przemysłowej.
O czym powinni pamiętać przedsiębiorcy, próbując się odnaleźć w tej nowej rzeczywistości? Jakie będą najważniejsze czynniki wpływające na ich środowisko pracy?
Trzeba mieć świadomość ryzyka. Duża część zarządzania produkcją, która kiedyś opierała się na zasadzie „just in time”, teraz będzie uzupełniana przez hasło - „just in case”. Nie będzie można liczyć, że nie wynikną żadne kłopoty. Wszystko trzeba będzie planować z wyprzedzeniem.
Będzie pan gościem Impact’22. Co według pana sprawia, że ludzie chcą uczestniczyć w takich spotkaniach i tak mocno na całym świecie rozwija się biznes konferencyjny?
Wskazałbym dwa powody. Po pierwsze, jest to okazja do nawiązania kontaktów. Dotyczy to zarówno ludzi takich jak my, jak i - przede wszystkim - przedsiębiorców. Jest to okazja do poszerzenia horyzontów. Zazwyczaj jesteśmy zajęci naszą codziennością. Dobrze jest czasem trochę czasu poświęcić na to, żeby zobaczyć i posłuchać, jak ludzie widzą świat z innych perspektyw. Myślę, że jest to nawet ważniejsze w czasach napięć geopolitycznych i cyfryzacji. ©℗
Rozmawiał Marek Tejchman
Współpraca Daniel Teclaw