- Izrael i dziedzictwo Barucha Goldsteina – od masakry w Hebronie do kontrowersyjnego kultu
- Me’ir Kahane i jego ideologia – jak zmienił politykę Izraela?
- Izrael a skrajna prawica – droga Ben-Gewira i Smotricza do władzy
- Izrael i Zachodni Brzeg – ekspansja osiedli żydowskich i narastające napięcia
- Tylko całkowite zwycięstwo
Izrael i dziedzictwo Barucha Goldsteina – od masakry w Hebronie do kontrowersyjnego kultu
Na grobie Barucha Goldsteina widnieje napis: „Tu spoczywa święty męczennik. Oddał swoje życie za naród Izraela, jego Torę i jego ziemię”. Goldstein, amerykańsko-izraelski terrorysta, w 1994 r. dokonał masakry w meczecie Ibrahima w Hebronie, drugim co do wielkości mieście na Zachodnim Brzegu. Uzbrojony w karabin automatyczny mężczyzna otworzył ogień do wiernych modlących się podczas Ramadanu, zabijając 29 osób i raniąc 125 kolejnych. Według relacji strażnika meczetu Mohammada Suleimana Abu Saleha Goldstein dążył do jak największej liczby ofiar. Sam zginął na miejscu – został obezwładniony i pobity na śmierć przez ocalałych Palestyńczyków.
Izraelskie władze wojskowe odmówiły pochowania Goldsteina na cmentarzu żydowskim w Hebronie. – Sytuacja była napięta. Obawiano się, że mogłoby to wywołać zamieszki, że Palestyńczycy próbowaliby zniszczyć cmentarz – mówi Joel, mój przewodnik po okolicy. W przeszłości był żołnierzem Sił Obronnych Izraela (IDF), a dziś jest aktywistą nagłaśniającym zbrodnie popełniane przez swoje państwo.
Nagrobek z jasnego kamienia stanął ostatecznie na polu w Kirjat Arba. To żydowskie osiedle na okupowanych terytoriach palestyńskich, uznawane za nielegalne w świetle prawa międzynarodowego. Miejsce wygląda na opuszczone i zaniedbane, ale Joel zapewnia, że regularnie przyjeżdżają tu wycieczki wyznawców Goldsteina. Grób otacza tylko kilka drzew i krzaków, a od parku im. Me’ira Kahane oddziela go niski, pobazgrany niechlujnym graffiti murek.
Me’ir Kahane i jego ideologia – jak zmienił politykę Izraela?
Określenie „park” jest nieco na wyrost. To tylko niewielki skwer, gęsto zastawiony betonowymi ławkami. Nie zaprojektowano go jednak z myślą o odpoczynku, lecz jako miejsce symbolicznego hołdu postaci, która wywarła ogromny wpływ na życie Goldsteina. Me’ir Kahane był amerykańskim Żydem. W 1968 r. założył w Nowym Jorku Żydowską Ligę Obrony (Jewish Defense League), do której należał Goldstein. Celem organizacji – przynajmniej oficjalnie – była walka z antysemityzmem. W praktyce działalność Ligi przybrała zupełnie inny charakter. FBI sklasyfikowało ją jako „skrajnie prawicową grupę terrorystyczną”. Kilku przedstawicieli organizacji, w tym Kahane, zostało skazanych za działalność terrorystyczną, w tym za kierowanie atakiem na misję Związku Radzieckiego przy Organizacji Narodów Zjednoczonych na początku lat 70.
Kahane wyemigrował po tym do Izraela, gdzie założył Partię Kach, a w 1984 r. zdobył mandat parlamentarny. Badacz jerozolimskiego Shalom Hartman Institute Tomer Persico określa go mianem „fanatycznego rasisty”. – Forsował skrajnie dyskryminacyjne prawo, które zakazywałoby małżeństw między Żydami a Arabami, a nawet kontaktów seksualnych między nimi. Domagał się też wydzielenia osobnych plaż nad morzem i przygotował projekt ustawy zabraniającej Arabom mieszkania w Jerozolimie – opowiada ekspert.
Izrael a skrajna prawica – droga Ben-Gewira i Smotricza do władzy
Choć Kahane miał oddanych zwolenników, to jego poglądy nie cieszyły się szerokim poparciem w państwie żydowskim. Persico mówi, że oburzały one 90 proc. Izraelczyków. – W Knesecie był kompletnie izolowany. Gdy wstawał, by zabrać głos, posłowie zarówno lewicy, jak i prawicy opuszczali salę – tłumaczy badacz. – Nikt nie chciał mieć z nim nic wspólnego – dodaje. W 1988 r. ugrupowanie Kahane'a zostało usunięte z parlamentu, a wkrótce uznane za organizację terrorystyczną.
Dziś można odnieść wrażenie, że Kahane i jego ruch są w Kirjat Arba gloryfikowani. Przy wejściu do parku znajduje się kamień pamiątkowy, na którym wyryto inskrypcję w języku hebrajskim: „Me’ir Kahane (niech Bóg pomści jego krew), wizjoner Izraela, prorok Judy”. – Kahane i Goldstein zginęli w latach 90., ale ich duch wciąż jest obecny w Izraelu. Goldstein to idol Itamara Ben-Gewira – mówi Joel.
Ben-Gewir, skrajnie prawicowy minister w rządzie Binjamina Netanjahu, nigdy specjalnie nie ukrywał swoich sympatii. Wielokrotnie nazywał Me’ira Kahanego „świętym”. Jeszcze kilka lat temu w jego domu wisiał portret Goldsteina. Zdjął go dopiero za namową doradców przed wyborami w 2019 r., aby ocieplić swój wizerunek. Krąży nawet pogłoska, że polityk zabrał przyszłą żonę na pierwszą randkę właśnie do miejsca pochówku Goldsteina. Jego dom w uważanym za bastion radykałów Kirjat Arba znajduje się zaledwie kilkaset metrów od grobu.
W wieku kilkunastu lat Ben-Gewir został liderem młodzieżówki Partii Kach. Z powodu skrajnych poglądów służby zabroniły mu służby wojskowej, którą Izraelczycy odbywają obowiązkowo po ukończeniu 18. roku życia. Nie przeszkodziło mu to w założeniu ugrupowania Żydowska Siła, które uznaje się za ideologicznego spadkobiercę Partii Kach. Assaf Szaron, lewicowy filozof z Uniwersytetu w Tel Awiwie, porównuje forsowany przez nie zestaw przekonań do wizji Ku Klux Klanu. – Kahanizm wywodzi się z amerykańskiego, agresywnego, rasistowskiego nacjonalizmu – wyjaśnia Szaron. – Wyznawcy tej ideologii wielbią siłę, są bardzo macho. Każdy, kto nie opowiada się po ich stronie, traktowany jest jako wróg. Lewicowy lub liberalny Izraelczyk to dla nich nie tylko ktoś, z kim się nie zgadzają, lecz zdrajca, którego należy zwalczać – dodaje.
Życiorys Ben-Gewira w wielu punktach pokrywa się z historią Kahane'a. Polityk ma na koncie wyroki skazujące m.in. za wspieranie organizacji terrorystycznych i podżeganie do rasizmu. Przez długi czas spotykał się z ostracyzmem. Netanjahu unikał kiedyś fotografowania się z Ben-Gewirem i uważał, by nie widywano ich razem. Sytuacja zmieniła się wiosną 2021 r., gdy Bibi przegrał wybory z egzotyczną koalicją ugrupowań prawicowych, lewicowych i religijnych oraz partii arabskiej. Dzieliło je wszystko poza krytycznym nastawieniem wobec Netanjahu. Ten zaś podsycał napięcia między koalicjantami, aby doprowadzić do przyspieszonych wyborów – i w końcu mu się udało.
Choć Likud był największą partią na scenie politycznej, to nie był w stanie rządzić samodzielnie. Jednak żadna frakcja głównego nurtu nie chciała już współpracować z Netanjahu. Jedyną szansą na powrót do władzy stała się dla niego skrajna prawica. Netanjahu namówił więc Ben-Gewira, aby Żydowska Siła wystartowała ze wspólnej listy wyborczej z Partią Religijnego Syjonizmu Becalela Smotricza.
Nie było to naturalne partnerstwo. – Smotricz się temu sprzeciwiał. Nie dlatego, że Ben-Gewir ma dużo bardziej radykalne poglądy od niego. Chodzi o to, że wywodzą się z innych szkół myślenia – podkreśla Persico. – Smotricz wierzy w mesjanizm. Uważa, że państwo Izrael przyspieszy nadejście Mesjasza. To szkoła głównego rabina Mandatu Palestyny Awrahama Kuka. Rasizm i teokratyczne aspiracje Smotricza są skomplikowane i wyrafinowane. Kahaniści są dla niego po prostu zbirami – tłumaczy.
Obietnice wysokich stanowisk w końcu przekonały Smotricza. Kampania była pod wieloma względami bezprecedensowa. Lewica do dziś obwinia izraelskie media o to, że znormalizowały w tamtym okresie skrajną prawicę, m.in. poprzez poświęcanie nieproporcjonalnie dużo uwagi Ben-Gewirowi. Politykowi trudno odmówić charyzmatycznej osobowości. Wie, jak zrobić show. Jeszcze przed zdobyciem mandatu parlamentarnego dzwonił do dziennikarzy, zapowiadając prowokacje na organizowanych przez siebie wydarzeniach. – Żaden z niego intelektualista. Jest jednak bardzo sprytny – podkreśla Assaf Szaron. Ben-Gewira poznał wiele lat temu w Hebronie, kiedy byli młodymi aktywistami z przeciwnych stron barykady. Spotykali się czasem na ustawki, w których wyzywali się przed kamerami. – To buntownik, ale o pogodnym usposobieniu. Lubi się śmiać. Kiedy się widywaliśmy, zawsze ze mnie żartował, a ja odwdzięczałem mu się tym samym. Uwielbia być w centrum zainteresowania. Jest wręcz od tego uzależniony – opowiada Szaron.
Izrael i Zachodni Brzeg – ekspansja osiedli żydowskich i narastające napięcia
W wyborach do Knesetu w 2022 r. koalicja Ben-Gewira i Smotricza zajęła trzecie miejsce z prawie 11 proc. głosów. Bibi po półtorarocznej przerwie wrócił do rezydencji izraelskich premierów Balfour, a jego sojusznicy zyskali władzę, o jakiej wcześniej mogli jedynie marzyć.
Ben-Gewir jako minister ds. bezpieczeństwa narodowego nadzorował policję, która przed laty go aresztowała. Za główny cel postawił sobie ochronę osadników, czyli ludzi takich jak on. Pod koniec lipca tego roku pochwalił się, że od objęcia przez niego urzędu służby na Zachodnim Brzegu całkowicie zmieniły podejście do żydowskich ekstremistów atakujących Palestyńczyków. – Zanim przybyłem, policja w Judei i Samarii (nazwa, którą Izraelczycy określają Zachodniego Brzegu – red.) ścigała 14-letnie dziewczynki i nękała młodych mężczyzn z osiedli. To się skończyło – stwierdził. Była to odpowiedź udzielona antyrządowemu aktywiście, który dopytywał ministra, jak to możliwe, „że gdy Żydzi dokonują pogromów przeciwko Arabom w Judei i Samarii, nikt nie zostaje aresztowany?”. Dzień wcześniej objęty sankcjami Unii Europejskiej i USA osadnik Jinon Levi zastrzelił w wiosce Umm al-Khair pod Hebronem palestyńskiego aktywistę, współtwórcę oscarowego filmu „No Other Land” Awdaha Hathalena. Po trzech dniach aresztu domowego Levi wyszedł na wolność.
W działaniach na rzecz osadników Ben-Gewira wspiera Smotricz, który pełni nie tylko funkcję ministra finansów, lecz także drugiego ministra w resorcie obrony (stanowisko to stworzono specjalnie dla niego). Lider Partii Religijnego Syjonizmu ma dużą władzę nad okupowanymi terenami: odpowiada za rozwój żydowskich osiedli i włączanie ich administracji w struktury państwa izraelskiego.
Izraelski Kanał 12 informował w tym roku, że od przejęcia władzy przez koalicję Likudu i skrajnej prawicy Zachodni Brzeg „przeżywa osadniczy boom”. Liczba nielegalnych osiedli, które powstały w miejsce wyburzonych domów Palestyńczyków, wzrosła w tym czasie z 128 do 178, czyli o ok. 40 proc.
Smotricz, który nazywa siebie „faszystowskim homofobem”, ma dużo większe ambicje. Jego zdaniem Żydzi mają prawo do zasiedlenia całej ziemi biblijnego Izraela. W 2005 r. trafił na kilka tygodni do aresztu z powodu roli, jaką odegrał w protestach przeciwko rządowym planom wycofania się ze Strefy Gazy i zniszczenia tam żydowskich osiedli. Służba kontrwywiadu i bezpieczeństwa wewnętrznego Szin Bet podejrzewała go o organizowanie blokad dróg i niszczenie infrastruktury.
W ubiegłym tygodniu Smotricz zapowiedział realizację swojej najbardziej kontrowersyjnej koncepcji: rozszerzenie osiedla w Ma’ale Adumim, które podzieliłoby Zachodni Brzeg i odcięłoby go od wschodniej Jerozolimy. Biuro polityka poinformowało, że ten ruch „pogrzebie” ideę państwa palestyńskiego.
Tylko całkowite zwycięstwo
Do pewnego stopnia Ben-Gewir i Smotricz spełniają aspiracje Kahane'a. W 1985 r. oświadczył on swoim zwolennikom, że gdyby został ministrem obrony Izraela, to Palestyńczycy „kłanialiby mi się i lizali mi stopy, a ja okazałbym im miłosierdzie i pozwolił odejść”. – Kto nie odejdzie, zostanie wyrżnięty – perorował Kahane. W lutym 1990 r., nieco ponad dwa lata po rozpoczęciu pierwszej intifady, zadeklarował, że gdyby był ministrem obrony Izraela, to szybko zakończyłby konflikt: najpierw zabroniłby wstępu na Zachodni Brzeg dziennikarzom, a potem rozkazałby żołnierzom, aby „w dwa dni zrobili wszystko, co trzeba”.
Trudno nie dostrzec inspiracji niektórymi pomysłami Kahane'a w działaniach obecnego rządu. Izrael zabrania dziennikarzom wjazdu do Strefy Gazy, a palestyńscy reporterzy, którzy opisują izraelskie zbrodnie dla zagranicznych mediów, są zabijani. Organizacje międzynarodowe szacują, że od ataku Hamasu na Izrael 7 października 2023 r. w enklawie zginęło od 180 do 280 dziennikarzy. „Więcej niż w obu wojnach światowych, wojnie w Wietnamie, wojnach w Jugosławii i w wojnie Stanów Zjednoczonych w Afganistanie razem” – podaje Watson Institute for International and Public Affairs.
Fakt, że wojna w Strefie Gazy nadal trwa, pokazuje, jak silną pozycję cieszą się dziś Ben-Gewir i Smotricz. Za każdym razem, gdy pojawiała się szansa na zawarcie porozumienia pokojowego z Hamasem, ministrowie grozili, że odejdą z rządu (Ben-Gewir demonstracyjnie opuścił koalicję w styczniu, kiedy weszło w życie zawieszenie broni; wrócił w marcu po jego upadku). Obaj przekonują, że Izrael musi osiągnąć „całkowite zwycięstwo” – mimo że same rodziny zakładników uważają, iż najskuteczniejszym sposobem uratowania ich bliskich jest porozumienie polityczne, a nie dalsza walka.
Netanjahu podporządkowywał się partnerom. Odejście Ben-Gewira i Smotricza oznaczałoby przyspieszone wybory, które Bibi najpewniej by przegrał. W konsekwencji nie mógłby już dłużej unikać wiszącego nad nim procesu o korupcję.
Dlatego kampania w Strefie Gazy wciąż się nasila. Pod koniec lipca politycy skrajnej prawicy przedstawili na posiedzeniu rządu propozycję zniszczenia znajdującego się pod izraelską kontrolą miasta Gaza. Miałoby to utorować drogę do przejęcia pełnej władzy nad enklawą. Przywódcy Zachodu ostrzegli, że realizacja tego pomysłu doprowadzi do nasilenia katastrofy humanitarnej.
Nie powstrzymało to Izraelczyków. W tym tygodniu armia rozpoczęła pierwszy etap nowej ofensywy, której celem jest wysiedlenie mieszkańców Gazy za granicę. Ben-Gewir i Smotricz nazywają to „dobrowolną emigracją”. Eksperci mówią o czystce etnicznej. „Times of Israel” napisał, że dając zielone światło tym planom, Netanjahu próbuje powstrzymać partie skrajnej prawicy przed opuszczeniem koalicji.
Izrael na arenie międzynarodowej – reakcje Zachodu na politykę rządu
Zachód z dużą rezerwą podchodzi do propozycji nałożenia na Izrael sankcji za zbrodnie w Gazie. Na razie jego działania koncentrują się na dwójce ministrów. W ostatnich miesiącach Wielka Brytania, Australia, Kanada, Nowa Zelandia i Norwegia objęły ich zakazem wjazdu na swoje terytoria oraz zamroziły ich aktywa. Alon-Lee Green, szef organizacji Standing Together i organizator protestów przeciwko głodzeniu Palestyńczyków, uważa, że to zdecydowanie za mało. Jego zdaniem Europejczycy „roztoczyli nad Izraelem parasol ochronny”. – Bez wsparcia USA i krajów Europy Zachodniej nie byłby on w stanie dalej robić tego, co robi – przekonuje Green.
Moi rozmówcy podkreślają, że problemem nie są wyłącznie politycy skrajnej prawicy. Również w partii Netanjahu nie brakuje osób, które dehumanizują Palestyńczyków i forsują skrajnie radykalne rozwiązania. – W szeregach Likudu są oczywiście ludzie, którzy przynajmniej starają się zachować pozory przyzwoitości. Netanjahu jest gdzieś pośrodku. To oportunista, który kieruje się tym, co odpowiada jego politycznym interesom. Ale jeśli spojrzeć na wpływowych polityków Likudu, to nie różnią się oni od Ben-Gewira i Smotricza – mówi Szaron.
Jedną z takich osób jest były minister obrony Jo’aw Galant, wobec którego Międzynarodowy Trybunał Karny wydał nakaz aresztowania. Po ataku Hamasu z 7 października 2023 r. mówił on: „Zarządziłem całkowite oblężenie Strefy Gazy. Nie będzie prądu, jedzenia, wody, paliwa, wszystko jest zamknięte. Walczymy z ludzkimi zwierzętami i działamy zgodnie z tym”. Słowa te są uznawane przez wielu badaczy za podżeganie do ludobójstwa. Z kolei ministra ds. równości Mai Golan opowiadała w wywiadach o dumie, jaką odczuwa z tego, że Gaza jest w ruinie. Zapowiadała też, że chętnie wprowadzi się do żydowskiego osiedla, które powstanie w enklawie po jej zajęciu przez IDF.
Czy Izrael zmierza ku ultranacjonalizmowi? Analiza ekspertów
Według Persico Likud nie jest już partią narodowo-liberalną, lecz ultranacjonalistyczną. Ale gdy pytam go, czy na radykalizację wpłynęła współpraca z Ben-Gewirem i Smotriczem, zaprzecza. – To Netanjahu wprowadził Likud na tę ścieżkę – twierdzi badacz.
Szaron ostrzega zaś, że skrajne poglądy są w kraju coraz powszechniejsze. – W przeszłości Ben-Gewir i Smotricz byli uważani za osoby niepoważne. Choć zasiadali w Knesecie, to nawet prawica nie traktowała ich jako wiarygodnych partnerów. Ale gdy daje się im wysokie stanowiska i powiela ich retorykę, to społeczeństwo na to reaguje – tłumaczy. ©Ⓟ
Nielegalna sielanka
Bet El zbudowano tuż pod Ramallah, administracyjną stolicą Autonomii Palestyńskiej. Z przydomowego ogródka Silbersteina widać nie tylko betonowy mur i pola, lecz także położone na obrzeżach miasta palestyńskie domostwa, kontrastujące z obsadzonym kwiatami osiedlem mojego rozmówcy wyglądającym jak spokojne przedmieścia. Dziś nie mają już kontaktu z tymi, którzy mieszkają po drugiej stronie muru.