Choć republikanin szedł do wyborów z obietnicą zakończenia obu konfliktów, zdaje się, że dziś do kruchego rozejmu przymusić chce tylko Ukraińców. Ideologicznym sojusznikom, takim jak Netanjahu, daje zaś wolną rękę. Niedawna decyzja o wznowieniu nalotów na palestyńską enklawę i odcięciu jej mieszkańców od dostaw pomocy humanitarnej spotkała się z aprobatą Amerykanów. – Prezydent Trump w pełni popiera Izrael i działania, które podjął w ostatnim czasie – powiedziała jego rzeczniczka Karoline Leavitt. Jeszcze większą radość po stronie izraelskiej skrajnej prawicy wywołały wypowiedzi amerykańskiego przywódcy na temat przejęcia przez USA kontroli nad Strefą Gazy i wypędzenia Palestyńczyków do Egiptu, Jordanii czy nawet Indonezji. Waszyngton odrzucił też przygotowaną przez Kair propozycję pokoju, którą za sensowną uznały państwa europejskie, w tym Niemcy, kluczowy sojusznik państwa żydowskiego.
W takiej sytuacji premiera Netanjahu tym bardziej nie obchodzą ani głośne protesty obywateli, którzy uważają, że lepszym sposobem na uratowanie zakładników (w niewoli wciąż przebywa ok. 20–24 żywych Izraelczyków) jest umowa z Hamasem niż kontynuacja walk, ani rosnące zmęczenie żołnierzy. Izraelscy rezerwiści coraz częściej informują, że nie stawią się na służbę ze względu na sprzeciw wobec decyzji o wznowieniu wojny. Na taki krok zdecydował się w tym miesiącu m.in. Alon Gur, rezerwista sił powietrznych, który w mediach społecznościowych napisał, że „granica została przekroczona”, a państwo „ponownie porzuciło swoich obywateli”.
Władze kraju idą w zaparte. W ubiegłym tygodniu do mediów trafiły przecieki, z których wynika, że Siły Obronne Izraela (IDF) pracują nad planem dużej ofensywy lądowej w Gazie. Wojsko miałoby powołać kilka dywizji bojowych, czyli ok. 50 tys. żołnierzy, w celu ponownej inwazji i – jak twierdzą izraelscy urzędnicy – ostatecznego zniszczenia Hamasu. Netanjahu od początku wojny w październiku 2023 r. utrzymywał, że to jego główny celw Gazie. Mimo wielomiesięcznych walk nie udało się go dotychczas osiągnąć.
Ambicje Izraela zakładają przejęcie kontroli nad większością enklawy oraz przesiedlenie ok. 2,2 mln mieszkańców tego terytorium. Na razie do niewielkiej “strefy humanitarnej” wzdłuż wybrzeża Morza Śródziemnego, ale wiele wskazuje na to, że władze państwa żydowskiego nie rezygnują z planów całkowitego wyrzucenia Palestyńczyków z Gazy. W Izraelu powstała niedawno agencja, która miałaby ułatwić to, co członkowie rządu “Bibiego” określają mianem „dobrowolnego transferu” do państw trzecich. Żaden kraj, na czele z Egiptem i Jordanią, nie zgodził się dotychczas na przyjęcie uchodźców palestyńskich.
Jeśli Izraelczycy rzeczywiście zdecydują się na kontynuację wojny w celu okupacji Strefy Gazy, zaryzykują nie tylko nasileniem napięć społecznych w swoim kraju, ale także wybuchem długotrwałej palestyńskiej rebelii. ©℗