Z Jerzym Hausnerem rozmawia Marek Tejchman

Czy Polska wykorzystała rezerwę migracyjną?

Jaki będzie świat, w którym będzie coraz więcej osób starszych?
ikona lupy />
Jerzy Hausner, twórca koncepcji międzynarodowego kongresu Open Eyes Economy Summit, członek Rady Polityki Pieniężnej w latach 2010–2016 / Materiały prasowe / Fot. Adam Mikołajczyk/Materiały prasowe

Ta sytuacja dotyczy tylko pewnej części świata: globalnej Północy. To tu nastąpiła radykalna zmiana demograficzna. Jednak są regiony, w których przyrost naturalny jest wciąż bardzo duży. To chociażby Afryka. Zmiany klimatyczne będą generować ogromną falę migracyjną z tego kierunku, której Europa nie da rady całkowicie powstrzymać.

Polska także musi przygotować się na przyjęcie kolejnych migrantów?

My rezerwę migracyjną już w zasadzie wykorzystaliśmy.

Bo wchłonęliśmy Ukraińców?

Ukraińców oraz Białorusinów. Ludzi nam kulturowo bliskich. Prawdopodobnie już osiągnęliśmy maksymalne nasycenie cudzoziemcami systemów gospodarczego oraz społecznego.

Więcej przyjąć nie damy rady?

Warto mieć świadomość tego, ilu obcokrajowców jest w stanie przyjąć społeczeństwo, by nie powstawały dramatyczne konflikty oraz napięcia. Ludność napływowa, inna kulturowo, może wynosić góra ok. 10 proc. społeczeństwa. By wrócić do pierwszego pytania – jaki będzie świat, w którym będzie coraz więcej seniorów? – to pewnie chodziło o to, czy w przyszłości najważniejszym wyzwaniem staną się sprawy związane ze zdrowiem. Tak. Tyle że ze skutkami starzenia się społeczeństwa już się zmagamy. Zaś kluczowymi wyzwaniami, z którymi przyjdzie się nam dopiero mierzyć, są to sprawy dotyczące energii, wody i żywności. Patrząc na dostęp do tych zasobów, możemy zacząć się zastanawiać nad tym, jak utrzymać obecny poziom życia.

Czy uda się zachować obecny poziom życia w Polsce?

A jego utrzymanie jest w ogóle możliwe?

Jestem z generacji urodzonej po II wojnie światowej. I często nachodzi mnie myśl, że jestem szczęściarzem. Bo moje pokolenie jest pierwszym od wielu, które nie zaznało wojny. Owszem, był stalinizm, był czas gomułkowskiej biedy i szarości, ale było to w sumie bezpieczne życie, które dawało szansę na osiąganie osobistych celów. W skali rodziny, bliskiego kręgu. A to znaczy, że mogłem coś stworzyć i mieć szansę przekazania tego dzieciom i wnukom.

Nowe pokolenie mogą już nie mieć takiej możliwości?

Nie jestem pewien, czy moim dzieciom uda się przeżyć kolejne lata w stabilnych warunkach, czy nie zostaną zmuszone do ucieczki, czy nie stracą wszystkiego, co tworzą. A tym bardziej nie mam tej pewności, patrząc z troską na wnuki. A więc odpowiedź na pana pytanie brzmi: nie wiem, jaka będzie przyszłość. W związku z tym jedyną rozsądną radą jest ta, którą możemy wyczytać u Wyspiańskiego: jeśli tak mało od nas zależy, zajmijmy się tym, co od nas zależy.

Depopulacja kraju a przyszłość terenów wiejskich

A co od nas zależy?

Sprawą kluczową dla utrzymania jakości życia jest u nas bezpieczeństwo militarne. Nie możemy zlekceważyć tego, jak Polska jest położona. Ale jest także wiele innych spraw, z którymi musimy się uporać. Na przykład musimy dostosowywać się do zachodzących zmian klimatycznych...

Które mają wpływ na codzienne życie.

I to na różne sposoby, np. pojawia u nas się coraz więcej inwazyjnych gatunków fauny i flory. Czy jesteśmy na to przygotowani? I czy jesteśmy tego świadomi? Kolejnym wyzwaniem, z którym musimy się zmierzyć, jest depopulacja kraju. W Polsce im bardziej na wschód, tym jest ona większa. Mówmy wprost: następuje wyludnianie. To zmusza do myślenia nad przyszłością terenów wiejskich.

Dlaczego to ważna sprawa dla jakości życia?

Bo wiąże się z kwestiami produkcji rolnej i jakości wytwarzanej żywności. W związku ze zmianami klimatycznymi następuje stepowienie znaczącej części kraju. Pojawia się pytanie, jaka ma być gospodarka na tych terenach.

Państwo ma na to pytanie odpowiedzieć?

Nie tylko państwo. Bo nie chodzi wyłącznie o kwestie inwestycji w zabezpieczenie infrastruktury wodnej czy stwarzanie warunków do produkcji. Współczesne rolnictwo to często profesjonalne duże gospodarstwa. Zarządzają nimi ludzie z aspiracjami i potrzebami społecznymi i kulturowymi. Chodzi więc o to, by tworzyć taką infrastrukturę, by potrzeby tych ludzi były zaspokojone. Chodzi mi o usługi, rekreację czy edukację. Żeby jakość życia na tych terenach nie skłaniała do ich opuszczania. To zadanie dla całej społeczności, samorządu. Polska jest silna właśnie siecią małych miast i otaczających je terenów wiejskich. One muszą utrzymywać swój potencjał.

Prognozy dotyczące migracji nie napawają optymizmem: wsie będą się wyludniać.

Jeśli dojdzie do depopulacji obszarów wiejskich, nastąpi wyludnienie małych miast, bo one nie będą miały wobec kogo wypełniać swoich funkcji. Nie chodzi o to, żeby w tych mniejszych ośrodkach na siłę budować bazę wytwórczą, ale tam muszą być ludzie dostarczający otoczeniu konieczne usługi. To nie jest tylko kwestia samorządu. To jest też kwestia myślenia o lokalności i o sposobie rozumienia, czym jest dzisiaj lokalność i co generuje jej siłę. A rola samorządu musi być inaczej zdefiniowana.

Będzie potrzebna nowa mapa gmin i powiatów

Czy to znaczy, że potrzeba zmian strukturalnych?

Pewne obszary zapewne będą musiały podlegać naturalizacji, oddaniu przyrodzie, bo nie będzie na nich wystarczającej liczby ludności, żeby utrzymać strukturę administracyjną. W związku z tym, to przesądzone, będziemy potrzebowali nowej mapy gmin i powiatów.

Ma ich być mniej?

Nie chodzi mi o to, by każdą niewielką gminę likwidować. Jeśli mała społeczność zorganizuje się i zachowa szeroko rozumianą aktywność zawodową, to dlaczego nie miałaby mieć własnej wspólnoty samorządowej? Ale jeśli nie ma mieszkańców, wspólnoty, to państwo musi podejmować decyzje. To może oznaczać, że pewne obszary powinny być zagospodarowane przez Lasy Państwowe albo zmieniające swoją rolę Ministerstwo Środowiska. Jest jeszcze jeden element, który wiąże się z kwestiami tego, gdzie mieszkamy i starzenia się. Zmiany klimatyczne oznaczają, że jest coraz więcej upalnych dni i dusznych nocy. W statystykach śmiertelności widzimy, co oznaczają fale gorąca dla starszych ludzi. Duże miasta stają się w lecie dla nich za gorące. A masowe stosowanie klimatyzacji jest utrudnione z powodu wysokich cen energii.

Jak ta kwestia się wiąże z depopulacją terenów wiejskich?

Niektóre regiony, teraz wyludniające się, winny być terenami nowego osadnictwa. Podam bliski mi przykład Sądecczyzny. Tu nieustannie trwa dyskusja o rozwoju: a może przemysł, a może lotnisko międzynarodowe. Znam burmistrzów, mówiłem im: „dlaczego nie myślicie o Sądecczyźnie, regionie o łagodnym i zdrowym klimacie, jako o naszej Florydzie?”.

Czyli o miejscu dla emerytów.

Tak. Można stworzyć system pozyskiwania terenów i udostępniania ich dla ludzi, których na to stać. Albo rozpocząć na nich program budowania, może nie wielkich apartamentowców, ale przytulnych mieszkań, wokół których może rozwinąć się rynek usług, w tym rehabilitacyjnych.

Kto miałby te usługi świadczyć?

To pytanie o edukację w przyszłości. Czy młodzi z Sądecczyzny muszą koniecznie studiować w Krakowie? I czy wszyscy muszą mieć magisterkę? Może lepszą opcją jest licencjat związany z zawodami pomocniczymi w medycynie, bo zapotrzebowanie na rehabilitację będzie nieustannie rosło? To nie jest praca łatwa, ale może być satysfakcjonująca. A skoro jest ważna i potrzebna, to nie musi być wykonywana przez pięć dni w tygodniu po osiem godzin – tylko krócej, może być przy tym lepiej wynagradzana, do tego w miejscowości bliżej rodziny, z niższymi kosztami życia. Zmiana demograficzna nie może być traktowana jako nieszczęście. To fakt i my po prostu musimy się dostosować. Potrzeby ludzi starszych, to, co się nazywa srebrną gospodarką, nie polegają na tym, że trzeba im dostarczać większej liczby dóbr. Oni potrzebują jakościowych usług. Często konsumują także mniej dóbr, ale wyższej jakości, np. żywności. Taka żywność powinna być produkowana lokalnie, to z kolei szansa dla miejscowych gospodarstw.

Czy to możliwe? Zmiana demograficzna jest taka gwałtowna, że młodych może zabraknąć. Czy nie skończymy jako kraj samotnych i biednych starszych ludzi?

To niepotrzebna skrajność. Tak może się stać, ale moja rozmowa z panem ma sens tylko wówczas, kiedy będę mówił: skoro wiemy, że tak może być, to zastanówmy się nad tym, co możemy zrobić, żeby tak się jednak nie stało.

Czy jest jakieś rozwiązanie?

Zastanawiam się, czy pozytywny scenariusz jest możliwy bez któregoś z dwóch elementów: robotyzacji i imigracji.

Uważam, że to drugie rozwiązanie jest nierealistyczne, bo już osiągnęliśmy maksymalne nasycenie kraju cudzoziemcami.

A automatyzacja w usługach jest realna?

Możemy o tym dyskutować. Ale tu i teraz realnie automatyzacja następuje w przemyśle. A naszym wielkim problemem jest to, że Polska słabnie przemysłowo. Nie gwałtownie, bo inni słabną jeszcze bardziej. Ale generalnie dynamika naszej produkcji przemysłowej ostatnio jest albo ujemna, albo bliska zera.

I tak to wygląda też w dużej części Europy, znikają dobrej jakości miejsca pracy w przemyśle.

Mamy inflację, gdy chodzi o dobra konsumpcyjne, i deflację, jeśli chodzi o dobra przemysłowe. To pokazuje, że to strukturalny problem.

W Niemczech trwają gigantyczne zwolnienia w przemyśle, za to powstają słabej jakości miejsca pracy w usługach.

No dobrze, ale czy musimy myśleć kategoriami nisko opłacanych miejsc pracy w usługach? Zwróciłem uwagę na to, że potrzebujemy przede wszystkim wysokiej jakości usług publicznych, a nie tylko usług rynkowych. Jest oczywiste, że dziś znaczna część ludzi trafia do niewymagających kwalifikacji usług, nazwijmy je rynkowo-konsumpcyjnymi, np. pracy w sklepie. Ale my mówimy o usługach publicznych, które wiążą się z opieką czy rehabilitacją. Wiążą się z wszystkimi potrzebami starzejącego się społeczeństwa. To również kwestia przełamywania dramatu samotności.

Czego potrzebujemy?

Dziś przeznaczamy na wydatki socjalne 20 proc. PKB, a na inwestycje publiczne 5 proc. W związku ze zmianami demograficznymi duża część wydatków socjalnych, które są generalnie świadczeniami finansowymi, winna być przeznaczona na budowę systemów wsparcia, na wzór tych, które powstały w państwach skandynawskich. Szczególnie w Danii.

Wzorce z Zatoki Perskiej - nie tędy droga

W kontekście poradzenia sobie ze starzeniem się społeczeństwa pojawiają się pomysły, by sięgnąć po wzorce z Zatoki Perskiej. Sprowadzać pracowników do wykonania określonych zadań i nie pozwalać im na integrację. Wręcz ograniczać ich swobodę.

To by oznaczało traktowanie ludzi jak narzędzi, tworzenie gett. Takie pomysły mają się nijak do naszej kultury i nijak do tego, co politycy rzucający takie pomysły deklarują jako swoje wartości. Nie mówię, że nigdy nie będzie się sprowadzać pracowników czasowych. Ale nie do pomyślenia jest budowanie dla tych ludzi zamkniętych osiedli.

Dlaczego?

Bo to deprawuje społeczeństwo, władze oraz państwo. Pozwala też na budowanie autorytaryzmu – bo ludzie boją się, że getto wymknie się spod kontroli.

Długoterminowe prognozy dotyczące globalnego PKB sugerują jego spadek z powodu zmian klimatycznych. Patrzę na mojego syna i myślę o świecie, w którym przyjdzie mu żyć. Zastanawiam się, czy ten spadek będzie oznaczał kompletne załamanie porządku światowego. Będzie uchodźcą czy tylko będzie mniej latał i nie będzie jeździł swoim autem?

Do zaspokojenia wielu potrzeb niekoniecznie musimy posiadać dobra materialne. O tym, czy będziemy mieli dobre życie, decyduje też możliwość uprawiania sportu, korzystania z kultury, spotykania się ze znajomymi – do tego potrzebujemy pewnej bazy materialnej, także wspólnotowej i publicznej. To w nią warto inwestować. I warto mieć świadomość, że wirtualny świat przedstawiany jako alternatywa jest światem, który zużywa olbrzymie zasoby energetyczne i wodne.

Online nie zastąpi realu.

Postęp powinien oznaczać, że z mniejszej ilości surowców da się wytworzyć więcej dóbr i usług. Złudzeniem jest jednak przekonanie, że możemy niejako zamrozić rozwój świata. Nie jest rozwiązaniem narzucenie ludziom ograniczeń w dostępie do dóbr i usług. Pana syn sam będzie decydował, co będzie dla niego ważne. Pan może wpłynąć na to, żeby dokonywał mądrych i uczciwych wyborów. Danie mu szans rozwojowych będzie jednak wymagało materialnej bazy. I oczywiście będzie w tym świecie mnóstwo zagrożeń. Nie ma łatwych modeli życia. Spójrzmy jednak na Polskę. Oczywiście, możemy narzekać na to, jak się do siebie odnosimy, ile jest agresji. Ale ogólnie rzecz biorąc nasze życie, przynajmniej materialnie, znacznie się poprawiło. Czy jest to na pewno życie bogatsze duchowo? To w dużym stopniu jednak zależy od nas samych. ©Ⓟ